life isnt a music player

Life isn't a music player where you choose whats being played. It is a radio where you have to enjoy whats being played. ~ Zayn Malik

piątek, 4 lipca 2014

Rozdział 24 cz. 2

Mój chłopak podszedł do Ronaldo jako pierwszy i się przywitał, po czym oboje podeszli do nas.
- Chyba nie muszę wam nikogo przedstawiać - zwrócił się do nas Zayn, po czym przedstawił nas wszystkich światowej sławy piłkarzowi. Kiedy przedstawił James'a zrozumiałam co mój przyjaciel w ogóle tutaj robi. Jak mogło zabraknąć największego na świecie fana Realu Madryt na spotkaniu z jego "siódemką"?
- Dobra, i tak was wszystkich nie zapamiętam, choć imiona dziewczyn jakoś lepiej przyswoiłem - zaśmiał się Cristiano, po czym zwrócił się do Louis'a.  - Ale jak rozumiem, to dzięki tobie muszę tu być Lou,  tak? - zaśmiał się po raz kolejny, a my razem z nim. Jak na razie wydawał się bardzo sympatyczny.
- Tak, to moja wina, a imienia Eleanor lepiej sobie za bardzo nie przyswajaj - odpowiedział mu Tommo ze śmiechem wskazując swoją dziewczynę.
- Dobra, ruszmy się wreszcie, już się nie mogę doczekać - powiedział Niall.
- Ej, my się znamy nie? Niall? Byłeś u nas na treningu, kiedy jeszcze Mourinho nas trenował, to tobie załatwiał rehabilitację - przypomniał sobie Ronaldo,  a ja jeszcze nigdy nie widziałam tak dumnego Nialla.
- Taaak, wystarczyło zapoznać się z jego córką - zaśmiał się blondyn i chwilę później wszyscy chłopcy przeszli do nauki podstawowych trików piłkarskich od swojego mistrza. Zauważyłam, że Louis, James i Niall radzili sobie najlepiej,  ale ten ostatni musiał zakończyć trening wcześniej ze względu na kolano, poza tym stwierdził, że jest głodny, cały Nialler.
- Emma! Możesz tu podejść? - zawołał Cristiano, a ja myślałam, że to jakiś żart.
- Czy on mówi do mnie?  - zapytałam dziewczyn siedzących koło mnie, a one przytaknęły.
- Masz ochotę trochę poćwiczyć? - zapytał mnie Portugalczyk kiedy już podeszłam bliżej do nich.
- Zawsze - odpowiedziałam pewnie, bo pomijając to, że chłopcy założyli,  że żadna z dziewczyn nie będzie chciała grać, ja kochałam football.
- To świetnie, bo potrzebujemy bramkarza - powiedział do mnie, a ja zgodziłam się i ruszyłam w stronę bramki.
- Czemu akurat ona? - zaczął marudzić Zayn.
- Bo do Eleanor miałem się nie zbliżać - zaśmiał się dzisiejszy trener i kontynuował.  - Dobra chłopcy, mamy najsłabszego bramkarza na świecie, zobaczymy jak sobie z nim poradzicie.
- Oj, żebyś się nie zdziwił - odezwał się James, który jako jedyny miał okazję ze mną grać, jeszcze w szkole.
Ja tylko uśmiechnęłam się do nich, udając,  że nie mam najmniejszego pojęcia o graniu w piłkę. Chłopcy zaczęli strzelać na bramkę. Najpierw podjął się tego oczywiście Louis, trafił w górny lewy róg bramki, więc nie dałam rady obronić tego strzału. Tommo został pochwalony przez "trenera" z czego cieszył się jak głupi, a ja w tym czasie, podeszłam do ławki i na swoją bluzkę założyłam jedną z koszulek piłkarskich, żeby się nie ubrudzić. Wiedziałam, że teraz już muszę się postarać, koszulka sięgała mi do połowy ud i była stanowczo za duża ale raczej się tym nie przejęłam.
- Słodko, wracaj na bramkę, zobaczymy kto jeszcze da ci radę - powiedział Cristiano kiedy mijałam chłopców.
- Ej, ja tu wszystko słyszę - powiedział Zayn, a James z Liamem zaczęli się z niego śmiać.
- Nie przejmuj się kochanie, lepiej skup się na strzelaniu - powiedziałam w jego stronę.
- Ale jak ja mam się skupić kiedy ona stoi na bramce! - zaczął jęczeć mój chłopak i już wszyscy się z niego śmiali.
Zayn puścił w kolejce Harry'ego, a chłopak przymierzył się do strzału. Kopnął piłkę, a ja rzuciłam się w prawo i w odpowiednim momencie odbiłam piłkę. Podniosłam się z ziemi i zaczęłam śmiać się jak głupia z ich zdziwionych min. Tylko James uśmiechał się do mnie, dumny z tego, że w sumie to on mnie tego nauczył, a po chwili również zaczął się śmiać z min chłopaków. W końcu sam postanowił się ze mną zmierzyć. Skoncentrowałam się najmocniej jak mogłam i czekałam na odpowiedni moment. Jeszcze nigdy nie udało mi się obronić jego strzału ale dzisiaj miałam dobry dzień. Zobaczyłam, że mój przyjaciel przymierza się do strzału po ziemi w lewy róg, ale rzuciłam się w prawy róg i udało mi się obronić bramkę. Wiedziałam, że będzie blefował, zawsze to robił. James stał osłupiały ciągle w tym samym miejscu, a ja uśmiechnęłam się do niego szeroko, dumna z siebie, jakbym co najmniej zdobyła złoty medal olimpijski.
- Niesamowite - powiedział cicho Ronaldo, a ja bardziej wyczytałam to z ruchu jego ust niż usłyszałam.
- To jest niemożliwe! Pierwszy raz jej się udało! Uczeń przerósł mistrza! - krzyczał James wskazując w moją stronę próbując się jakoś usprawiedliwić. Po James'ie przyszła kolej na mojego chłopaka, który podchodził do piłki z niezadowoleniem kręcąc głową.
- Nie no, ja nie dam rady - powiedział do chłopaków, a oni zaczęli się z niego śmiać. Po raz kolejny.
- Po prostu się skup kochanie i postaraj się strzelić przynajmniej w światło bramki, a resztą się  nie przejmuj. I tak nie masz ze mną szans! - krzyknęłam do niego pewna siebie, choć sama w to nie wierzyłam. To on mnie dużo bardziej rozpraszał, a nie na odwrót.
- O nie, teraz to przesadziłaś - powiedział i po prostu kopnął piłkę w moją stronę.
Skupiłam  się tylko i wyłącznie na locie piłki, a nie na tym kto ją wybił i okazało się, że wcale nie było tak trudno obronić ten strzał, nawet nie odbiłam piłki, tylko ją złapałam i uśmiechnęłam się do Zayna z satysfakcją. Mulat uklęknął na ziemi i udawał, że umiera,  a ja tylko się z niego śmiałam. Strzał Liama również udało mi się obronić, a po chwili Niall zerwał się z ławki twierdząc, że on też musi mnie przetestować. Wziął duży rozbieg i kopnął piłkę, a ja skoncentrowałam się i skoczyłam wysoko odbijając piłkę pięściami. Dobrze, że razem z koszulką wzięłam rękawice.
- Jasna cholera - przeklnął Niall, a ja zauważyłam, że teraz Cristiano Ronaldo podchodzi do piłki. Teraz zaczęłam się stresować.
- To raczej nie jest dobry pomysł - powiedziałam z przerażeniem. - Nawet wolę z tobą nie próbować.
- Ale to ja chcę spróbować z tobą - odpowiedział i puścił mi oczko.
- Widziałem to! - wydarł się na cały głos Zayn. Wiedziałam, że gdyby to nie był Cristiano Ronaldo,  na pewno już miałby przez to przejebane.
- Spokojnie - uśmiechnął się do niego piłkarz i od razu wziął rozbieg i kopnął piłkę. Za późno zareagowałam i piłka o milimetry minęła moje palce  i wpadła do siatki. Nie spodziewałam się wcale, że obronię jego strzał ale jednak szkoda, że tego nie zrobiłam, było tak blisko. Portugalczyk westchnął z ulgą, a wszyscy chłopcy znowu stali zszokowani. Ja sama byłam zdziwiona, że dzisiaj tak dobrze mi poszło. Potem nadszedł czas na trening Ronaldo z Doncaster Rovers. Ich codzienny trener uważnie wszystko obserwował i zapisywal najważniejsze rzeczy. Bawiło mnie to, że dzisiaj to trener uczy się od piłkarza, ale wiedziałam, że od Cristiano mogłaby się uczyć większość piłkarzy i trenerów na całym świecie.
- O której jest mecz? - zapytał na koniec treningu.
- O 18.30  -  ktoś mu odpowiedział.
- Więc zostanę, a wy wygracie ten mecz. Quins Park Rangers wcale nie są tacy dobrzy jak im się wydaje. Ledwo co utrzymują się w premier league - powiedział, a radość, od razu pojawiła się na wszystkich twarzach. Dało się słyszeć głośne "Jeeesst!" Tommo i inne okrzyki piłkarzy.
- To bardzo dobrze, bo Lou strasznie się ich obawiał. Power Rangers zawsze byli jego idolami - zażartował Harry i wszyscy wybuchnęli śmiechem.

*

Piłkarze wyszli na boisko,  a ja od razu poczułam tą atmosferę niosącą się po stadionie. Kochałam mecze w Manchesterze,  tutaj było podobnie, ale było dużo więcej meczy i drużyn. Dzięki Zaynowi mogliśmy usiąść z Cristiano zaraz za ławką trenerską, ale on i tak od razu stanął przy końcowej linii boiska razem z menadżerem. Ronaldo naprawdę nadawał się na trenera i to już teraz, kiedyś na pewno nim będzie, a jego drużyna będzie wybitna.
Rozległ się gwizdek i chłopcy rozpoczęli grę. Taktyka Doncaster była taka, żeby zaskoczyć ich już na samym początku i wbić bramkę już w pierwszych minutach. Starali się jak tylko mogli i w końcu w dziesiątej minucie po pięknej asyście Dean'a Furman'a i strzale Sharp'a padła bramka dla Doncaster Rovers.
- Taaak! - poderwaliśmy się z miejsc z radości przy czym moja bluzka podwinęła się jeszcze trochę wyżej. Jeśli chodziło o mecz to na razie wszystko szło według planu.
- Może już sobie usiądź - mruknął Zayn do mojego ucha gdy poczyłam jego dłonie na moim brzuchu, ciągnące mnie z powrotem na siedzenie.
- Już ci coś powiedziałam na ten temat Zayn.
- Tak wiem, ale z tego co widzę Ronaldo nie przypadkiem ciągle odwraca się w twoją stronę - powiedział wskazując na niego. - Poza tym boję się, że jeśli tak dalej pójdzie, to rozbiorę cię tu i teraz - powiedział mi do ucha zachrypniętym głosem, na co tylko uśmiechnęłam się do niego i żartobliwie uderzyłam go w ramię.
Skupiłam się z powrotem na meczu chociaż Zayn ciągle szukał czegoś ustami przy mojej szyi, więc nie było to proste. Niestety pod koniec pierwszej połowy QPR udało się wyrównać przez co zdenerwowany Cristiano usiadł obok nas.
- Ty byś to obroniła - powiedział uśmiechając się lekko w  moją stronę przez co Zayn mocniej objął mnie w talii.
- Być może, ale to nie moja kategoria - również odpowiedziałam mu uśmiechem i objęłam Zayna, żeby go uspokoić.
Druga połowa minęła dosyć nerwowo przez ciągłe akcje obu drużyn. Niestety, lub stety żadna z akcji nie zakończyła się bramką. W osiemdziesiątej piątej minucie Cristiano powiedział menadżerowi , że trzeba kogoś zmienić i już po chwili słyszałam jak mówi do nowego zawodnika:
- Zmieniamy taktykę. Przekaż Louis'owi, Ben'owi i Dean'owi, że teraz jeśli chcą wygrać muszą próbować każdego rodzaju ataków, dośrodkowań, bezpośrednich akcji, strzałow z daleka, cokolwiek, a jak to nie zadziała, to niestety trzeba się wywracać, w polu karnym ale ostrożni - mówił szybko, a już po chwili kiedy chłopak przekazał instrukcje reszcie mecz zrobił się jeszcze ciekawszy.
W końcu Lou przyjął podanie od Dean'a ale praktycznie od razu został faulowany przez zawodnika Queens Park Rangers. Nie wydawało się żeby udawał, wyglądało to dosyć poważnie. W 91 minucie sędzia podyktował rzut karny. Tommo podszedł do piłki, był sam na sam z bramkarzem i miałam nadzieję,  że wykorzysta tę sytuację tak dobrze jak na treningu. Wszyscy wstaliśmy z miejsc przejęci przebiegiem akcji. Louis wziął rozbieg i już chwilę później piłka wylądowała w siatce. Podskoczyliśmy ucieszeni zdobyciem bramki w ostatniej minucie meczu. Louis wykonał swój tradycyjny ślizg na kolanach, a piłkarze z jego klubu skoczyli na niego uradowani. Uwielbiałam oglądać taką radość po zdobyciu bramki. Chwilę później rozległ się dźwięk gwizdka sędziego, który oznaczał koniec meczu. Tommo od razu podbiegł do El zakręcił nią do okoła i pocałował, a ona wydawała się równie szczęśliwa co on. Powoli zaczęliśmy się zbierać i wychodzić ze stadionu, a chłopcy z drużyny poszli się przebrać. Czekaliśmy na nich chwilę, a gdy tylko Lou wyszedł z szatni usłyszeliśmy radosny okrzyk:
- Musimy to uczcić! Co powiecie na imprezę u mne? Wszyscy są zaproszeni!

_______________________________
Szczerze mówiąc  zdystansowałam się już do braku jakichkolwiek opinii z waszej strony, więc nie będę się tu wyżalać na temat jakie to przykre. Nie mam już na to siły.
Przypomnę tylko, że
PRZYNAJMNIEJ 1 KOMENTARZ = KOLEJNY ROZDZIAŁ

piątek, 6 czerwca 2014

Rozdział 24 część 1

- Teraz będzie obrót i zejście w dół -  tłumaczyłam grupie czternastolatek pokazując równocześnie jak będzie dalej wyglądał układ taneczny, który właśnie ćwiczyłyśmy.
Dziewczyny powtórzyły parę razy nowe kroki,  a ja obserwowałam je odwrócona w taki sposób, że na szczęście jako pierwsza zauważyłam Zayna zaglądającego przez otwarte drzwi do sali. Podbiegłam do niego szybko i pocałowałam go na powitanie równocześnie lekko  popychając go do tyłu tak, aby wyszedł za drzwi zanim dziewczyny w ogóle zorientowały się co się dzieje. Wiedziałam, że grupa nastolatek w jednym pomieszczeniu z Zaynem Malikiem to zły pomysł. Ja sama nie umiałam się dostatecznie skupić kiedy przebywałam z nim w jednym pokoju, inna sprawa, że zazwyczaj to on sam mi na to raczej nie pozwalał, ale mniejsza z tym.
- Hej -  powiedział w moje usta, uśmiechając się i nie przerywając pocałunku.
- Dobra, chyba wystarczy już tych czułości - usłyszałam rozbawiony głos , którego źródłem okazała się Danielle. Zdziwiona jej obecnością po prostu przytuliłam ją na powitanie.
- Oh, uważaj żebym ci nie przypomniał jak to było z tobą i Liamem - rzucił Zayn z wyrzutem znowu przyciągając mnie do siebie.
- Ale u was to już trochę trwa... Cztery miesiące związku i ciągle tak samo zakochani. Ile można? - powiedziała kręcąc głową, ale równocześnie uśmiechając się wesoło.
 - Co wy tu robicie?  - zapytałam po chwili.
 - To już nie można po prostu odwiedzić swojej dziewczyny w pracy? - zapytał Zayn udając zdziwienie.
- Nie, jeśli chłopak to Zayn Malik, a dziewczyna pracuje właśnie z bandą napalonych nastolatek - odgryzłam się mu, a on nadal udawał zdziwionego i oburzonego.
- A czy to coś zmienia, że chłopak to Zayn Malik? - zapytał. Nigdy nie lubiał jak traktowało się go jakby był ważniejszy od innych ze względu na zespół, ale wiedziałam, że teraz po prostu żartował, bo przecież znał sytuację.
- Nie, zupełnie nic skarbie, ale jak cię tam napadną i rozerwą na strzępy to ja nie wezmę za to odpowiedzialności - odpowiedziałam mu, a Danielle zachichotała cicho słysząc jak się przekomarzamy tak jak wtedy gdy byliśmy przyjaciółmi. Wydawało mi się jakby od tego czasu minęły całe wieki.
 - Chyba będę musiał zaryzykować, bo nie jesteśmy tu bez powodu. Dzisiaj wieczorem Doncaster Rovers grają charytatywny mecz z Queens Park Rangers i Louis będzie grał. Poza tym dzisiaj jest ten dzień, w którym nadszedł czas na spóźniony prezent urodzinowy dla Lou i pomimo tego, że nikt nie wie o co chodzi,  to powiem wam, że jestem po prostu genialny i każdy z was będzie zadowolony z tej niespodzianki - tłumaczył mi całą sytuację Zayn, a cieszył się przy tym jak dziecko, co udzielało się również mi. - Powiedziałem chłopakom, że jadę najpierw po ciebie, a jak Dani usłyszała, że prowadzisz zajęcia w studiu tańca postanowiła przyjechać ze mną i zobaczyć jak sobie radzisz - dokończył, a ja byłam zaskoczona, że tancerka tak genialna jak Danielle Peazer może się w ogóle zainteresować tym co ja tu tworzę.
 - No właśnie, więc jak? Mogę zobaczyć jak to wygląda? - zapytała uśmiechnięta szatynka, a ja ochoczo skinęłam głową i ruszyłam w stronę drzwi.
 Bałam się, że może jej się nie spodobać, a nawet, że może mnie wyśmiać, ale wiedziałam,że tak naprawdę tego nie zrobi. Była za miłą i za cudowną osobą. Wcale się nie zdziwiłam się kiedy zastałam nastolatki ściśnięte wszystkie pod drzwiami, próbujące coś podsłuchać. Szybko wróciły na miejsca uśmiechając się słodko do mnie abym im wybaczyła co odwzajemniłam.
- Wytłumaczyłabym wam teraz co to jest prywatność, ale mamy gości... - powiedziałam, ale nie było mi dane dokończyć, bo młode dziewczyny od razu rzuciły się na Zayna i Danielle wchodzących do sali prosząc Zayna o zdjęcia i autografy. Najwyraźniej zdążyły już wcześniej przygotować sobie potrzebne atrybuty. Po chwili tego zamieszania Dani została wypuszczona z małego tłumu i podeszła do mnie.
 - Potrafisz nad nimi jakoś zapanować? - zapytała ze śmiechem.
- Może nawet i potrafię, ale nie chcę. Są takie szczęśliwe, po co to psuć? Poza tym Zayn najwyraźniej też dobrze się bawi, więc jeszcze chwilę poczekam - odpowiedziałam, a dziewczyna Liama przyznała mi rację więc następne dziesięć minut spędziłam obserwując mojego cudownego chłopaka rozmawiającego z fankami.
- Ok, moje drogie panie chyba wystarczy już tego dobrego. Myślę, że powinnyście wrócić do zajęć z Emmą, a nie dyskutować tutaj że mną o różnych głupotach - powiedział w końcu wywracając oczami,  ale uśmiechając się wesoło.
Wskazał na mnie,  a dziewczyny powoli wróciły na swoje miejsca. Uśmiechnęłam się z wdzięcznością do Mulata, a on odwzajemnił go i stanął koło mnie obejmując mnie w talii przez co było mi się trudniej skupić. Ja nie miałabym serca przerywać im rozmowy z idolem, ale wiedziałam też, że musimy dzisiaj pokazać na co nas stać.
 - No dobra dziewczyny, teraz weźcie się w garść, bo macie przed sobą trudne zadanie. Mogłyście porozmawiać z Zaynem i poznać Danielle, ale oni nie są tu bez powodu. Dani chce zobaczyć jak  tańczycie, więc teraz ustawcie się porządnie,   skupcie się i zatańczcie najlepiej jak potraficie,  bo jak pani profesor Peazer się nie spodoba to rozwiązujemy grupę - powiedziałam i zobaczyłam przerażenie, zaskoczenie i zdenerwowanie na twarzach dziewczyn. - Oj, przecież  żartuję, uspokujcie się! - zaśmiałam się.  - Po prostu zatańczcie tak jak na treningach, tylko dociągajcie dokładnie wszystkie detale - poinstruowałam je i właczyłam odtwarzacz CD, a z głośników popłynęło "Happy" Pharella Williamsa.
Obserwowałam jak młode tancerki poruszały się po parkiecie, widziałam, że się starały i naprawdę im to wychodziło. Im chyba jeszcze bardziej zależało na zrobieniu dobrego wrażenia na naszych gościach. Oczywiście, były wyjątki, które tak się stresowały obecnością gwiazd, że nie wszystko im wychodziło, ale nie dziwiłam się temu.
- Świetnie, tylko Brook wyżej wyskok, a Julie pilnuj rytmu w części gdzie się dzielicie i będzie dobrze. Może Dani coś wam jeszcze powie, a potem myślę, że możecie iść do domu, jakoś szybko zleciała ta godzinka - powiedziałam i spojrzałam wymownie na Zayna.
- Tak, za szybko, bardzo mi się podobało dziewczyny i chętnie pooglądałabym was dłużej, no ale cóż - dodała z uśmiechem Danielle,  na co nastolatki uśmiechnęły się szeroko, a co odważniejsze podziękowały jej grzecznie i zaczęły wychodzić z sali. Wiedziałam, że i tak na pewno nie wyjdą ze studia przed nami. - Sama wymyśliłaś tą choreografię? - zwróciła się do mnie zawodowa tancerka  na co skinęłam jej z uśmiechem. - Jest  naprawdę bardzo dobra - dodała, a mi aż serce urosło z dumy.
- Mówiłem ci, że się na niej nie zawiedziesz - powiedział Zayn do niej i pocałował mnie w policzek, po czym zaczęliśmy się zbierać do wyjścia.

 ***

- Naprawdę uważasz, że ta bluzka nie jest za krótka? Bo według mnie stanowczo - marudził Zayn prowadząc samochód i dyskutując ze mną o długości mojej bluzki, która lekko odkrywała mój brzuch. Była krótsza niż inne, ale dlaczego miałabym jej nie ubierać? Była piękna pogoda,  a ona była bardzo wygodna.
- Tak, tak uważam, a ty mógłbyś się trochę rozluźnić. Nie rozumiem o co ci chodzi - powiedziałam kiedy Zayn parkował samochód pod stadionem.
- Może o to, że jednak idziemy później na mecz, na którym będzie mnóstwo facetów, a ty będziesz tam paradować taka rozebrana - podniósł trochę głos, a ja się zaśmiałam.
 - A więc, jesteś po prostu zazdrosny? - powiedziałam z uśmiechem.
- Nie, wcale. Chodzi o twoje... bezpieczeństwo - powiedział naburmuszony próbując się jakoś wytłumaczyć,  a ja złapałam go za rękę i obróciłam w swoją stronę kiedy już zmierzaliśmy na miejsce. Objęłam go rękami w pasie i stanęłam na palcach, żeby móc powiedzieć mu coś na ucho.
 - Nie musisz być zazdrosny kochanie. Być może ta bluzka spodoba się jakimś facetom na meczu, ale za to tylko ty będziesz mógł ją ze mnie ściągnąć, obiecuję - powiedziałam cicho, a w jego oczach zobaczyłam pożądanie, co zadowoliło mnie na tyle, że mogłam spokojnie ruszyć z nim za rękę w stronę wejścia na stadion.
Weszliśmy do środka i ku mojemu zaskoczeniu pokierowano nas prosto na boisko, a nie na siedzenia. Na zielonej murawie zobaczyłam  już Louis'a, Eleanor i Harry'ego co przypomniało mi o prezencie dla Tommo. Nie miałam pojęcia czego się możemy spodziewać, ale to chyba tak jak inni, bo wszyscy wydawali się być podekscytowani. Przywitałam się z pozostałymi i kiedy Zayn rozmawiał z Lou, ja zajęłam się rozmową z Harry'm. Dawno się z nim nie widziałam, bo ostatnio spędzałam każdą wolną chwilę z Zaynem,  co jakoś ani trochę mi nie przeszkadzało. Harry za to ostatnio był bardzo zajęty moją przyjaciółką.
 - Cieszę się, że wam się teraz tak dobrze układa - powiedział Hazz.
- Wiesz, że to dzięki tobie? Nie wiem czy byśmy się tak szybko pogodzili gdybyś mnie nie zmobilizował. Chyba jeszcze nawet nie miałam okazji ci podziękować. Dziękuję Harry - powiedziałam i przytuliłam go z wdzięczności.
- Mówiłem ci, że ta bluzka jest stanowczo za krótka, widzę to gdy przytulasz mojego przyjaciela - Zayn podszedł do nas niby żartując, ale objął mnie zaborczo w talii gdy tylko odsunęłam się od chłopaka w lokach.
To zabawne jaki był zazdrosny  nawet o swojego najlepszego kumpla pomimo tego, że twierdził, inaczej.
- Wydaje ci się - odparłam i również go objęłam.
Nagle zobaczyłam na twarzy naszego przyjaciela najszerszy uśmiech jaki kiedykolwiek widziałam w jego wykonaniu. Spojrzałam na coś co wywołało ten uśmiech i zamarłam widząc moją przyjaciółkę. Obserwowałam jak Harry podchodzi do Charlie i całuje ją na powitanie. Patrzyłam na to jacy  moi przyjaciele są szczęśliwi w swoim towarzystwie i cieszyłam się razem z nimi.
W końcu wszyscy zebrali się na boisku, chłopcy ze swoimi dziewczynami, a nawet co mnie bardzo zdziwiło James. Mój James, który właściwie nie miał nic wspólnego z chłopcami z One Direction. Zayn wygonił wszystkich chłopców do szatni aby się przebrali na co najwyraźniej byli przygotowani. Rozmawiałyśmy z dziewczynami próbując dojść do tego co Zayn wymyślił. Po chwili wybuchnęłyśmy śmiechem kiedy Lou wybiegając z szatni runął na ziemię jak długi próbujac zawiązać buta w podskokach. Nie mógł się już doczekać.
- Ok, myślę, że nadeszła ta chwila, na którą wszyscy czekamy - rozpoczął Zayn uroczyście.
- Dobra, stary przejdź do rzeczy,  bo  Lou zaraz się tu zabije - powiedział Niall wskazując na chłopaka podskakującego nerwowo w miejscu na co wszyscy parsknęli śmiechem.
- No więc tak Lou, najpierw będziesz miał okazję poznać kogoś ciekawego, wszyscy bedziemy mieli taką okazję, a później ten ciekawy ktoś zgodził się poprowadzić krótki trening z twoją drużyną - wytłumaczył mniej więcej Zayn co się będzie działo, a nas wszystkich już dosłownie zżerała ciekawość.
- Mój Boże, Zayn powiedz kto to! - nie wytrzymywał Louis.
Zayn tylko dał znak ręką ochroniarzowi przy sąsiednim wejściu na  boisko. Szerzej otwarłam oczy ze zdziwienia, z resztą pewnie jak wszyscy kiedy poszedł do nas nikt inny, tylko Cristiano Ronaldo.
_____________________________________
No i jest kolejny rozdział. Jak pewnie zauważyliście jest on podzielony na 2 części i obie będą trochę dotyczyć piłki nożnej, nie wiem czy Wam to odpowiada. Te rozdziały są spokojniejsze, ale potem będzie się działo. Mam nadzieję, że się podobał xx
I przypominam:
PRZYNAJMNIEJ JEDEN KOMENTARZ = KOLEJNY ROZDZIAŁ

wtorek, 3 czerwca 2014

Rozdział 23

 - Wszedłem do domu i zobaczyłem coś co wydawało się być tylko koszmarem. Miałem nadzieję, że zaraz się obudzę, ale niestety obraz przed moimi oczami stał się aż nadto prawdziwy. Wysoki postawny mężczyzna z odległości mniej więcej pięciu metrów mierzył do mnie z pistoletu, a moja matka leżała na ziemi z przebitą klatką piersiową, z której sączyła się ciemno czerwona krew. Uchyliłem się w ostatnim momencie przed pociskiem, który przebił drewnianą powłokę drzwi zaraz za mną. Jak można być takim potworem? Jak można tak bardzo chcieć skrzywdzić drugiego człowieka? Zrozumiałem to chwilę później, gdy rzuciłem się na niego z pięściami. Wiedziałem, że nie mam najmniejszych szans, ale nie mogłem tego tak zostawić. Popchnąłem go na regał stojacy za nim, ale on szybko się pozbierał i wymierzył we mnie bronią. Na szczęście znowu udało mi się uchylić przed lecącym w moją stronę pociskiem. Wziąłem stojące obok krzesło i zacząłem biec w jego stronę. Strzelił ponownie ale nie trafił. Dobieglem do tej bestii uderzając go krzesłem. Przewrócił się. Usiadłem na nim i zacząłem uderzać gdzie popadnie po jego ciele. Niestety byłem jeszcze zbyt słaby. Co mógł zrobić słaby piętnastolatek przeciwko temu człowiekowi? Z łatwością zepchnął mnie z siebie i wybiegając już z mojego domu ostatni raz wymierzył we mnie bronią. Nie zdąrzyłem dostetecznie się uchylić. Pocisk przeszył skórę na moim ramieniu, a ból rozszedł się po całej ręce, ale nie myślałem o tym.
Przyklęknąłem przy wykrwawiającym się ciele najukochańszej kobiety w moim życiu i nachyliłem się aby lepiej usłyszeć jej słowa.
- Jesteś jedynym mężczyzną w moim życiu, który był godzien mojej miłości synu. Zaopiekuj się siostrami. Kocham was. - łzy same ciekły po mojej twarzy kiedy moja mama wypowiedziała swoje ostatnie słowa i zamknęła oczy.
- Zaopiekuję się nimi, tak jak ty opiekowałaś się nami. Kocham cię mamo. - powiedziałem, choć dobrze wiedziałem, że już mnie nie słyszy.
 Zadzwoniłem po pogotowie, choć to i tak nic by już nie dało. Ten człowiek, nie człowiek, potwór, z zimną krwią zamordował moją matkę i próbował zabić mnie. Bez żadnego poważnego powodu. Ale on nigdy nie miał uczuć, nie miał serca, nie kochał nikogo. Nie mogłem uwierzyć, że to mój własny ojciec.
Siedziałem ciągle przy zakrwawionym ciele mojej ukochanej mamy i powoli przypominało mi się jaki ukrutny i zawistny był ten człowiek. Od tamtego momentu musiałem nie tylko opiekować się siostrami, ale także je chronić. Wytarłem łzy i postanowiłem, że muszę być silny. Obiecałem sobie, że już nigdy nie będę płakał z jego powodu. Nie dopuszczę do tego. - pierwszy raz w życiu opowiadałem komuś tą historię ze szczegółami.
To bolało, przypominanie sobie najgorszych chwil mojego życia, ale wiedziałem, że muszę, a nawet chcę to zrobić. Chciałem, żeby Emma wiedziała i chciałem być z nią szczery. Ufałem jej. Poza tym wiedziałem, że dzięki temu dobrze zrozumie całą resztę historii.
- Poza mamą nie mieliśmy już żadnej rodziny, więc razem z siostrami trafiliśmy do domu dziecka. Safaa miała wtedy niecałe sześć lat, Wal dziewięć. Don była najstarsza, miała prawie siedemnaście, więc ona musiała się wszystkim zająć pomimo, że to ja obiecałem mamie, że to zrobię.
Po prostu nie byłem wtedy wystarczająco silny, chociaż wiem, że to mnie w ogóle nie tłumaczy i cały czas mam z tego powodu wyrzuty sumienia. To dlatego teraz tak bardzo o nie dbam, a i tak wydaje mi się, że to za mało. Wtedy nie byłem w stanie zrobić nic dla nikogo, zastanawiałem się dlaczego nam się to przytrafiło, co ja takiego zrobiłem, że należała mi się taka kara. Chciałem nawet ze sobą skończyć, nie chciałem żyć. Nie zrobiłem tego tylko dlatego, że wiedziałem jak ciężko byłoby moim siostrom, nie chciałem ich krzywdzić. - opowiadałem z zaciśniętymi zębami myśląc o tym jaki byłem wtedy okropny. Jakim byłem strasznym egoistą... W ogóle nie pomagałem Doniyi, a byłem tylko rok młodszy.
Podniosłem wzrok i zobaczyłem, że po policzkach Emmy spływają łzy. Pewnie płynęły tak już od jakegoś czasu sądząc po jej zaczerwienionych oczach. Dziewczyna złapała mnie za rękę okazując mi swoje wsparcie, a ja kontynuowałem spuszczając znowu wzrok czując, że w moich oczach również zbierają się łzy, nie pozwoliłem im jednak wypłynąć.
- Na pogrzebie zjawił się ten pieprzony morderca nie wiadomo po co. Zaparkował przy cmentarzu, a gdy go zauważyłem i zacząłem biec w jego stronę w amoku z wyrazami wściekłości, a on po prostu szybko odjechał z tym swoim bezczelnym uśmieszkiem na twarzy. Czułem się wtedy tak cholernie bezsilny. On mógł sobie spokojnie jeździć po mieście, a policja nadal nie potrafiła go znaleźć. Dalej tego nie zrobili. Myślę, że on wyjechał potem na jakiś czas za granicę, nie wiem co się teraz z nim dzieje, ale lepiej żebym go już nigdy więcej nie zobaczył bo on nie przeżyje tego spotkania. - zacisnąłem dłoń w pięść ze złości, a Emma złapała ją delikatnie i rozluźniła, po czym zaczęła rysować na niej palcami różne wzorki nie wiem czy bardziej po to żeby uspokoić mnie czy siebie. Mówiłem dalej przechodząc już do części dzięki której w ogóle zacząłem tą opowieść.
- Tego samego dnia gdy po pogrzebie przywieźli nas z powrotem do domu dziecka poznałem Ian'a. Poznałaś go na moich urodzinach. Od razu się zakumplowaliśmy i jeszcze tego samego wieczoru po prostu uciekliśmy. Nie mogłem tam wysiedzieć ani chwili. Włóczyliśmy się po mieście i wtedy przypadkiem poznałem Jackie, Ian już ją znał. Ja ciągle byłem przybity po tamtejszych wydarzeniach, zanim się zorientowałem chłopak już kupił od niej jakieś narkotyki. Nawet nie wiedziałem co to było. Jackie wprowadziła nas po znajomościach do jakiegoś klubu, w którym potem pojawialiśmy się co najmniej trzy razy w tygodniu. Czasami wychodziliśmy tam każdego wieczoru.
Tej nocy pierwszy raz miałem do czynienia z narkotykami. Najpierw było to coś lekkiego, ale z czasem było coraz gorzej i przechodząc przez ekstazy i marihuane skończyłem na kokainie i amfie. W tym czasie jakoś tak wyszło, że zostaliśmy z Jackie parą, ale tak naprawdę przez ten cały syf, w który się wpakowałem... Przez te wszystkie imprezy, alkohol, narkotyki i tak dalej mało co pamiętam z tego związku, chyba była dla mnie wtedy ważna. Po prostu była jedną z niewielu bliskich mi osób w tamtym okresie i to ona wprowadziła mnie w to całe towarzystwo. Wtedy wydawało mi się to wszystko w porządku, na niczym mi nie zależało, żyłem chwilą i nic mnie nie obchodziło.
Obudziłem się z tego amoku dopiero, kiedy pewnej nocy zobaczyłem jakiegoś faceta przyciskakącego mocno jakąś młodą dziewczynę do ściany jakiegoś budynku koło klubu. Miałem zamiar po prostu ich minąć pomimo, że zdawałem sobie sprawę, że dziewczyna nie jest zadowolona z zachowania chłopaka. Rzuciłem na nich jeszcze jedno spojrzenie i zrozumiałem jakim strasznym człowiekiem się stałem gdy zorientowałem się, że dziewczyną przyciskaną do ściany jest Don. Od razu rzuciłem się na tego kolesia nie myśląc w ogóle co robię. Nie wiedziałem co moja siostra robiła w środku nocy poza domem, chociaż nie wiem czy mogłem go tak nazywać, bo dla mnie nigdy nim nie był. Nie wiedziałem kim był mężczyzna którego wtedy uderzałem, ale wiedziałem, że chciał skrzywdzić moją siostrę i, że dziewczyna miała po prostu szczęście, że akurat tamtędy przechodziłem. Choć tak naprawdę wiedziałem, że pewnie nic takiego by się nie stało gdybym chociaż trochę zajmował się swoimi siostrami. A przecież to do kurwy nędzy obiecałem mamie! Zawiódłbym ją, a to było ostatnie co chciałem zrobić mojej kochanej mamie, której wtedy tak bardzo mi brakowało ale nie dawałem sam rady. Co ona by sobie pomyślała widząc swojego jedynego syna, "jedynego mężczyznego, który był wart jej miłości" pijanego, zaćpanego i bijącego się z jakimś idiotą tylko dlatego, że sam nie zdołał zająć się rodziną? Byłem na siebie wściekły, byłem zażenowany sobą i swoją postawą. Musiałem to wszystko zakończyć i zająć się moją rodziną, ostatnimi osobami, które mi pozostały. Tej samej nocy dowiedziałem się od Don, że ona nie znała tego kolesia, że przyszedł po nią do szkoły i powiedział, że muszą porozmawiać, że jest naszym dalszym kuzynem, że poznał naszą mamę, która była przyjaciółką jego matki a ona mu uwierzyła i z nim poszła. Cały czas opowiadał jej jakieś historie o naszej mamie, więc mu zaufała. Zaciągnął ja na imprezę, a chwilę przed tym jak ich zobaczyłem powiedział, że nigdy w życiu nie widział ich matki, że to nasz popierdolony ojciec go wynajął i kazał ją przywieźć do niego, ale chłopak postanowił najpierw się zabawić. Szlak mnie trafiał gdy tylko pomyślałem, że gdybym poszedł akurat tego dnia do szkoły Don nigdze by z nim nie poszła. A to wszystko kurwa przez to moje zajebiste zachowanie! - poniosłem głos i uderzyłem z całej siły wolną ręką w łóżko. Emma już się trochę uspokoiła i teraz tylko objeła mnie swoimi drobnymi ramionami i wtuliła się we mnie, a ja przyciągnąłem ją jeszcze bardziej do siebie i opowiadałem dalej. - Po tym wydarzeniu poszedłem na odwyk, wróciłem do szkoły i zacząłem poświęcać więcej czasu siostrom. Nie było to zbyt łatwe bo Jackie ciągle mnie naciskała. Ian zrozumiał mnie, a jakiś czas później poznał dziewczynę, która mu pomogła i jemu też udało się z tego wyjść. Ale ona ciągle chciała mnie wyciągnąć na jakąś imprezę i tak dalej. Ona nie chciała tak po prostu sobie odpuścić, nie miała do tego powodów, poza tym była dilerką, więc miała by przez to problemy. Kiedy pewnego razu posunęła się nawet do tego, żeby wsypać mi czegoś do drinka gdy poszłem z nią na jedną imprezę rzuciłem ją i w sumie nie było to zbyt trudne. Trudno było mi z nią wytrzymać kiedy byłem już całkowicie czysty. Kiedy Don już osiągnęła pełnoletniość znalazła pracę i poznała Mark'a, jej męża. Kupili dom i zabrała nas z domu dziecka. Zajmowałem się siostrami najlepiej jak mogłem, ale ciągle wydawało mi się, że to za mało. Pewnego dnia przypomniałem sobie jak śpiewałem kiedyś dziewczynom na dobranoc i bardzo to lubiły. Poszedłem do X factora żeby coś dla nich zrobić, żeby wynagrodzić im to, że tak łatwo się poddałem i że je zostawiłem w tak trudnym momencie.
Dalszą historię już znasz, kupiłem im dom w Londynie kiedy Mark znalazł tu pracę, Don po jakimś czasie też i dobrze nam się tu wszystkim ułożyło. Dziewczyny są szczęśliwe, a ja mogę odpowiednie o nie zadbać. I chociaż cały czas boję się, że nie będę mógł odpowiednio ich ochronić, to myślę, że tutaj jest lepiej... I tak wszyscy chcieliśmy od dawna uciec z Bradford. - zakończyłem swoją opowieść ciesząc się, że już mam to za sobą. Spojrzałem na dziewczynę, która znowu płakała i nie mogłem uwierzyć w to jaka jest równocześnie wrażliwa i silna. Nie mogłem uwierzyć w to jaka jest cudowna, wspaniała i piękna i nie mogłem uwierzyć, że mnie w ogóle chciała, że nie uciekła po tej groźbie od Jackie. Teraz wystraszyłem się czy nie ucieknie ode mnie po tym jak opowiedziałem jej całą swoją historię, ale w głębi serca wiedziałem, że tego nie zrobi, bo jej ufałem. W głębi serca wiedziałem też, że czuję do niej znacznie więcej niż kiedykolwiek do jakiejkolwiek innej dziewczyny. Wcześniej nie chciałem o tym myśleć, ale teraz chyba zaczynałem zdawać sobie sprawę co to za uczucie. Przytuliłem ją mocniej do siebie i czułem jak jej łzy moczą moją koszulkę.
- Jesteś cudownym bratem i siostry na pewno cię kochają i wiesz co? Teraz chyba będziesz musiał być taki cudowny też dla mnie, bo ja chyba też cię kocham ... - powiedziała chowając twarz w materiale mojej koszulki i śmiejąc się cicho chcąc chyba obrócić to w żart. Byłem tak szczęśliwy, że myślałem, że się przesłyszałem. Chyba nigdy nie miałem szerszego uśmiechu na twarzy. Odsunąłem ją od siebie i spojrzałem w jej piękne oczy, ale ona speszona swoim wyznaniem spuściła wzrok. Złapałem ją pod brodę i uniosłem jej głowę tak, żebym mógł znów na nią spojrzeć. 'Mówiłem już, że mógłbym to robić bez przerwy?'
- Ja chciałem ci to pierwszy powiedzieć - powiedziałem tylko uśmiechając się od ucha do ucha, a gdy na jej pięknej twarzy również pojawił się taki uśmiech pocałowałem ją delikatnie, ale z uczuciem. - Kocham cię.
________________
PRZYNAJMNIEJ JEDEN KOMENTARZ = NASTĘPNY ROZDZIAŁ
Mam nadzieję,  że się rozdział podobał xx