life isnt a music player

Life isn't a music player where you choose whats being played. It is a radio where you have to enjoy whats being played. ~ Zayn Malik

piątek, 6 czerwca 2014

Rozdział 24 część 1

- Teraz będzie obrót i zejście w dół -  tłumaczyłam grupie czternastolatek pokazując równocześnie jak będzie dalej wyglądał układ taneczny, który właśnie ćwiczyłyśmy.
Dziewczyny powtórzyły parę razy nowe kroki,  a ja obserwowałam je odwrócona w taki sposób, że na szczęście jako pierwsza zauważyłam Zayna zaglądającego przez otwarte drzwi do sali. Podbiegłam do niego szybko i pocałowałam go na powitanie równocześnie lekko  popychając go do tyłu tak, aby wyszedł za drzwi zanim dziewczyny w ogóle zorientowały się co się dzieje. Wiedziałam, że grupa nastolatek w jednym pomieszczeniu z Zaynem Malikiem to zły pomysł. Ja sama nie umiałam się dostatecznie skupić kiedy przebywałam z nim w jednym pokoju, inna sprawa, że zazwyczaj to on sam mi na to raczej nie pozwalał, ale mniejsza z tym.
- Hej -  powiedział w moje usta, uśmiechając się i nie przerywając pocałunku.
- Dobra, chyba wystarczy już tych czułości - usłyszałam rozbawiony głos , którego źródłem okazała się Danielle. Zdziwiona jej obecnością po prostu przytuliłam ją na powitanie.
- Oh, uważaj żebym ci nie przypomniał jak to było z tobą i Liamem - rzucił Zayn z wyrzutem znowu przyciągając mnie do siebie.
- Ale u was to już trochę trwa... Cztery miesiące związku i ciągle tak samo zakochani. Ile można? - powiedziała kręcąc głową, ale równocześnie uśmiechając się wesoło.
 - Co wy tu robicie?  - zapytałam po chwili.
 - To już nie można po prostu odwiedzić swojej dziewczyny w pracy? - zapytał Zayn udając zdziwienie.
- Nie, jeśli chłopak to Zayn Malik, a dziewczyna pracuje właśnie z bandą napalonych nastolatek - odgryzłam się mu, a on nadal udawał zdziwionego i oburzonego.
- A czy to coś zmienia, że chłopak to Zayn Malik? - zapytał. Nigdy nie lubiał jak traktowało się go jakby był ważniejszy od innych ze względu na zespół, ale wiedziałam, że teraz po prostu żartował, bo przecież znał sytuację.
- Nie, zupełnie nic skarbie, ale jak cię tam napadną i rozerwą na strzępy to ja nie wezmę za to odpowiedzialności - odpowiedziałam mu, a Danielle zachichotała cicho słysząc jak się przekomarzamy tak jak wtedy gdy byliśmy przyjaciółmi. Wydawało mi się jakby od tego czasu minęły całe wieki.
 - Chyba będę musiał zaryzykować, bo nie jesteśmy tu bez powodu. Dzisiaj wieczorem Doncaster Rovers grają charytatywny mecz z Queens Park Rangers i Louis będzie grał. Poza tym dzisiaj jest ten dzień, w którym nadszedł czas na spóźniony prezent urodzinowy dla Lou i pomimo tego, że nikt nie wie o co chodzi,  to powiem wam, że jestem po prostu genialny i każdy z was będzie zadowolony z tej niespodzianki - tłumaczył mi całą sytuację Zayn, a cieszył się przy tym jak dziecko, co udzielało się również mi. - Powiedziałem chłopakom, że jadę najpierw po ciebie, a jak Dani usłyszała, że prowadzisz zajęcia w studiu tańca postanowiła przyjechać ze mną i zobaczyć jak sobie radzisz - dokończył, a ja byłam zaskoczona, że tancerka tak genialna jak Danielle Peazer może się w ogóle zainteresować tym co ja tu tworzę.
 - No właśnie, więc jak? Mogę zobaczyć jak to wygląda? - zapytała uśmiechnięta szatynka, a ja ochoczo skinęłam głową i ruszyłam w stronę drzwi.
 Bałam się, że może jej się nie spodobać, a nawet, że może mnie wyśmiać, ale wiedziałam,że tak naprawdę tego nie zrobi. Była za miłą i za cudowną osobą. Wcale się nie zdziwiłam się kiedy zastałam nastolatki ściśnięte wszystkie pod drzwiami, próbujące coś podsłuchać. Szybko wróciły na miejsca uśmiechając się słodko do mnie abym im wybaczyła co odwzajemniłam.
- Wytłumaczyłabym wam teraz co to jest prywatność, ale mamy gości... - powiedziałam, ale nie było mi dane dokończyć, bo młode dziewczyny od razu rzuciły się na Zayna i Danielle wchodzących do sali prosząc Zayna o zdjęcia i autografy. Najwyraźniej zdążyły już wcześniej przygotować sobie potrzebne atrybuty. Po chwili tego zamieszania Dani została wypuszczona z małego tłumu i podeszła do mnie.
 - Potrafisz nad nimi jakoś zapanować? - zapytała ze śmiechem.
- Może nawet i potrafię, ale nie chcę. Są takie szczęśliwe, po co to psuć? Poza tym Zayn najwyraźniej też dobrze się bawi, więc jeszcze chwilę poczekam - odpowiedziałam, a dziewczyna Liama przyznała mi rację więc następne dziesięć minut spędziłam obserwując mojego cudownego chłopaka rozmawiającego z fankami.
- Ok, moje drogie panie chyba wystarczy już tego dobrego. Myślę, że powinnyście wrócić do zajęć z Emmą, a nie dyskutować tutaj że mną o różnych głupotach - powiedział w końcu wywracając oczami,  ale uśmiechając się wesoło.
Wskazał na mnie,  a dziewczyny powoli wróciły na swoje miejsca. Uśmiechnęłam się z wdzięcznością do Mulata, a on odwzajemnił go i stanął koło mnie obejmując mnie w talii przez co było mi się trudniej skupić. Ja nie miałabym serca przerywać im rozmowy z idolem, ale wiedziałam też, że musimy dzisiaj pokazać na co nas stać.
 - No dobra dziewczyny, teraz weźcie się w garść, bo macie przed sobą trudne zadanie. Mogłyście porozmawiać z Zaynem i poznać Danielle, ale oni nie są tu bez powodu. Dani chce zobaczyć jak  tańczycie, więc teraz ustawcie się porządnie,   skupcie się i zatańczcie najlepiej jak potraficie,  bo jak pani profesor Peazer się nie spodoba to rozwiązujemy grupę - powiedziałam i zobaczyłam przerażenie, zaskoczenie i zdenerwowanie na twarzach dziewczyn. - Oj, przecież  żartuję, uspokujcie się! - zaśmiałam się.  - Po prostu zatańczcie tak jak na treningach, tylko dociągajcie dokładnie wszystkie detale - poinstruowałam je i właczyłam odtwarzacz CD, a z głośników popłynęło "Happy" Pharella Williamsa.
Obserwowałam jak młode tancerki poruszały się po parkiecie, widziałam, że się starały i naprawdę im to wychodziło. Im chyba jeszcze bardziej zależało na zrobieniu dobrego wrażenia na naszych gościach. Oczywiście, były wyjątki, które tak się stresowały obecnością gwiazd, że nie wszystko im wychodziło, ale nie dziwiłam się temu.
- Świetnie, tylko Brook wyżej wyskok, a Julie pilnuj rytmu w części gdzie się dzielicie i będzie dobrze. Może Dani coś wam jeszcze powie, a potem myślę, że możecie iść do domu, jakoś szybko zleciała ta godzinka - powiedziałam i spojrzałam wymownie na Zayna.
- Tak, za szybko, bardzo mi się podobało dziewczyny i chętnie pooglądałabym was dłużej, no ale cóż - dodała z uśmiechem Danielle,  na co nastolatki uśmiechnęły się szeroko, a co odważniejsze podziękowały jej grzecznie i zaczęły wychodzić z sali. Wiedziałam, że i tak na pewno nie wyjdą ze studia przed nami. - Sama wymyśliłaś tą choreografię? - zwróciła się do mnie zawodowa tancerka  na co skinęłam jej z uśmiechem. - Jest  naprawdę bardzo dobra - dodała, a mi aż serce urosło z dumy.
- Mówiłem ci, że się na niej nie zawiedziesz - powiedział Zayn do niej i pocałował mnie w policzek, po czym zaczęliśmy się zbierać do wyjścia.

 ***

- Naprawdę uważasz, że ta bluzka nie jest za krótka? Bo według mnie stanowczo - marudził Zayn prowadząc samochód i dyskutując ze mną o długości mojej bluzki, która lekko odkrywała mój brzuch. Była krótsza niż inne, ale dlaczego miałabym jej nie ubierać? Była piękna pogoda,  a ona była bardzo wygodna.
- Tak, tak uważam, a ty mógłbyś się trochę rozluźnić. Nie rozumiem o co ci chodzi - powiedziałam kiedy Zayn parkował samochód pod stadionem.
- Może o to, że jednak idziemy później na mecz, na którym będzie mnóstwo facetów, a ty będziesz tam paradować taka rozebrana - podniósł trochę głos, a ja się zaśmiałam.
 - A więc, jesteś po prostu zazdrosny? - powiedziałam z uśmiechem.
- Nie, wcale. Chodzi o twoje... bezpieczeństwo - powiedział naburmuszony próbując się jakoś wytłumaczyć,  a ja złapałam go za rękę i obróciłam w swoją stronę kiedy już zmierzaliśmy na miejsce. Objęłam go rękami w pasie i stanęłam na palcach, żeby móc powiedzieć mu coś na ucho.
 - Nie musisz być zazdrosny kochanie. Być może ta bluzka spodoba się jakimś facetom na meczu, ale za to tylko ty będziesz mógł ją ze mnie ściągnąć, obiecuję - powiedziałam cicho, a w jego oczach zobaczyłam pożądanie, co zadowoliło mnie na tyle, że mogłam spokojnie ruszyć z nim za rękę w stronę wejścia na stadion.
Weszliśmy do środka i ku mojemu zaskoczeniu pokierowano nas prosto na boisko, a nie na siedzenia. Na zielonej murawie zobaczyłam  już Louis'a, Eleanor i Harry'ego co przypomniało mi o prezencie dla Tommo. Nie miałam pojęcia czego się możemy spodziewać, ale to chyba tak jak inni, bo wszyscy wydawali się być podekscytowani. Przywitałam się z pozostałymi i kiedy Zayn rozmawiał z Lou, ja zajęłam się rozmową z Harry'm. Dawno się z nim nie widziałam, bo ostatnio spędzałam każdą wolną chwilę z Zaynem,  co jakoś ani trochę mi nie przeszkadzało. Harry za to ostatnio był bardzo zajęty moją przyjaciółką.
 - Cieszę się, że wam się teraz tak dobrze układa - powiedział Hazz.
- Wiesz, że to dzięki tobie? Nie wiem czy byśmy się tak szybko pogodzili gdybyś mnie nie zmobilizował. Chyba jeszcze nawet nie miałam okazji ci podziękować. Dziękuję Harry - powiedziałam i przytuliłam go z wdzięczności.
- Mówiłem ci, że ta bluzka jest stanowczo za krótka, widzę to gdy przytulasz mojego przyjaciela - Zayn podszedł do nas niby żartując, ale objął mnie zaborczo w talii gdy tylko odsunęłam się od chłopaka w lokach.
To zabawne jaki był zazdrosny  nawet o swojego najlepszego kumpla pomimo tego, że twierdził, inaczej.
- Wydaje ci się - odparłam i również go objęłam.
Nagle zobaczyłam na twarzy naszego przyjaciela najszerszy uśmiech jaki kiedykolwiek widziałam w jego wykonaniu. Spojrzałam na coś co wywołało ten uśmiech i zamarłam widząc moją przyjaciółkę. Obserwowałam jak Harry podchodzi do Charlie i całuje ją na powitanie. Patrzyłam na to jacy  moi przyjaciele są szczęśliwi w swoim towarzystwie i cieszyłam się razem z nimi.
W końcu wszyscy zebrali się na boisku, chłopcy ze swoimi dziewczynami, a nawet co mnie bardzo zdziwiło James. Mój James, który właściwie nie miał nic wspólnego z chłopcami z One Direction. Zayn wygonił wszystkich chłopców do szatni aby się przebrali na co najwyraźniej byli przygotowani. Rozmawiałyśmy z dziewczynami próbując dojść do tego co Zayn wymyślił. Po chwili wybuchnęłyśmy śmiechem kiedy Lou wybiegając z szatni runął na ziemię jak długi próbujac zawiązać buta w podskokach. Nie mógł się już doczekać.
- Ok, myślę, że nadeszła ta chwila, na którą wszyscy czekamy - rozpoczął Zayn uroczyście.
- Dobra, stary przejdź do rzeczy,  bo  Lou zaraz się tu zabije - powiedział Niall wskazując na chłopaka podskakującego nerwowo w miejscu na co wszyscy parsknęli śmiechem.
- No więc tak Lou, najpierw będziesz miał okazję poznać kogoś ciekawego, wszyscy bedziemy mieli taką okazję, a później ten ciekawy ktoś zgodził się poprowadzić krótki trening z twoją drużyną - wytłumaczył mniej więcej Zayn co się będzie działo, a nas wszystkich już dosłownie zżerała ciekawość.
- Mój Boże, Zayn powiedz kto to! - nie wytrzymywał Louis.
Zayn tylko dał znak ręką ochroniarzowi przy sąsiednim wejściu na  boisko. Szerzej otwarłam oczy ze zdziwienia, z resztą pewnie jak wszyscy kiedy poszedł do nas nikt inny, tylko Cristiano Ronaldo.
_____________________________________
No i jest kolejny rozdział. Jak pewnie zauważyliście jest on podzielony na 2 części i obie będą trochę dotyczyć piłki nożnej, nie wiem czy Wam to odpowiada. Te rozdziały są spokojniejsze, ale potem będzie się działo. Mam nadzieję, że się podobał xx
I przypominam:
PRZYNAJMNIEJ JEDEN KOMENTARZ = KOLEJNY ROZDZIAŁ

wtorek, 3 czerwca 2014

Rozdział 23

 - Wszedłem do domu i zobaczyłem coś co wydawało się być tylko koszmarem. Miałem nadzieję, że zaraz się obudzę, ale niestety obraz przed moimi oczami stał się aż nadto prawdziwy. Wysoki postawny mężczyzna z odległości mniej więcej pięciu metrów mierzył do mnie z pistoletu, a moja matka leżała na ziemi z przebitą klatką piersiową, z której sączyła się ciemno czerwona krew. Uchyliłem się w ostatnim momencie przed pociskiem, który przebił drewnianą powłokę drzwi zaraz za mną. Jak można być takim potworem? Jak można tak bardzo chcieć skrzywdzić drugiego człowieka? Zrozumiałem to chwilę później, gdy rzuciłem się na niego z pięściami. Wiedziałem, że nie mam najmniejszych szans, ale nie mogłem tego tak zostawić. Popchnąłem go na regał stojacy za nim, ale on szybko się pozbierał i wymierzył we mnie bronią. Na szczęście znowu udało mi się uchylić przed lecącym w moją stronę pociskiem. Wziąłem stojące obok krzesło i zacząłem biec w jego stronę. Strzelił ponownie ale nie trafił. Dobieglem do tej bestii uderzając go krzesłem. Przewrócił się. Usiadłem na nim i zacząłem uderzać gdzie popadnie po jego ciele. Niestety byłem jeszcze zbyt słaby. Co mógł zrobić słaby piętnastolatek przeciwko temu człowiekowi? Z łatwością zepchnął mnie z siebie i wybiegając już z mojego domu ostatni raz wymierzył we mnie bronią. Nie zdąrzyłem dostetecznie się uchylić. Pocisk przeszył skórę na moim ramieniu, a ból rozszedł się po całej ręce, ale nie myślałem o tym.
Przyklęknąłem przy wykrwawiającym się ciele najukochańszej kobiety w moim życiu i nachyliłem się aby lepiej usłyszeć jej słowa.
- Jesteś jedynym mężczyzną w moim życiu, który był godzien mojej miłości synu. Zaopiekuj się siostrami. Kocham was. - łzy same ciekły po mojej twarzy kiedy moja mama wypowiedziała swoje ostatnie słowa i zamknęła oczy.
- Zaopiekuję się nimi, tak jak ty opiekowałaś się nami. Kocham cię mamo. - powiedziałem, choć dobrze wiedziałem, że już mnie nie słyszy.
 Zadzwoniłem po pogotowie, choć to i tak nic by już nie dało. Ten człowiek, nie człowiek, potwór, z zimną krwią zamordował moją matkę i próbował zabić mnie. Bez żadnego poważnego powodu. Ale on nigdy nie miał uczuć, nie miał serca, nie kochał nikogo. Nie mogłem uwierzyć, że to mój własny ojciec.
Siedziałem ciągle przy zakrwawionym ciele mojej ukochanej mamy i powoli przypominało mi się jaki ukrutny i zawistny był ten człowiek. Od tamtego momentu musiałem nie tylko opiekować się siostrami, ale także je chronić. Wytarłem łzy i postanowiłem, że muszę być silny. Obiecałem sobie, że już nigdy nie będę płakał z jego powodu. Nie dopuszczę do tego. - pierwszy raz w życiu opowiadałem komuś tą historię ze szczegółami.
To bolało, przypominanie sobie najgorszych chwil mojego życia, ale wiedziałem, że muszę, a nawet chcę to zrobić. Chciałem, żeby Emma wiedziała i chciałem być z nią szczery. Ufałem jej. Poza tym wiedziałem, że dzięki temu dobrze zrozumie całą resztę historii.
- Poza mamą nie mieliśmy już żadnej rodziny, więc razem z siostrami trafiliśmy do domu dziecka. Safaa miała wtedy niecałe sześć lat, Wal dziewięć. Don była najstarsza, miała prawie siedemnaście, więc ona musiała się wszystkim zająć pomimo, że to ja obiecałem mamie, że to zrobię.
Po prostu nie byłem wtedy wystarczająco silny, chociaż wiem, że to mnie w ogóle nie tłumaczy i cały czas mam z tego powodu wyrzuty sumienia. To dlatego teraz tak bardzo o nie dbam, a i tak wydaje mi się, że to za mało. Wtedy nie byłem w stanie zrobić nic dla nikogo, zastanawiałem się dlaczego nam się to przytrafiło, co ja takiego zrobiłem, że należała mi się taka kara. Chciałem nawet ze sobą skończyć, nie chciałem żyć. Nie zrobiłem tego tylko dlatego, że wiedziałem jak ciężko byłoby moim siostrom, nie chciałem ich krzywdzić. - opowiadałem z zaciśniętymi zębami myśląc o tym jaki byłem wtedy okropny. Jakim byłem strasznym egoistą... W ogóle nie pomagałem Doniyi, a byłem tylko rok młodszy.
Podniosłem wzrok i zobaczyłem, że po policzkach Emmy spływają łzy. Pewnie płynęły tak już od jakegoś czasu sądząc po jej zaczerwienionych oczach. Dziewczyna złapała mnie za rękę okazując mi swoje wsparcie, a ja kontynuowałem spuszczając znowu wzrok czując, że w moich oczach również zbierają się łzy, nie pozwoliłem im jednak wypłynąć.
- Na pogrzebie zjawił się ten pieprzony morderca nie wiadomo po co. Zaparkował przy cmentarzu, a gdy go zauważyłem i zacząłem biec w jego stronę w amoku z wyrazami wściekłości, a on po prostu szybko odjechał z tym swoim bezczelnym uśmieszkiem na twarzy. Czułem się wtedy tak cholernie bezsilny. On mógł sobie spokojnie jeździć po mieście, a policja nadal nie potrafiła go znaleźć. Dalej tego nie zrobili. Myślę, że on wyjechał potem na jakiś czas za granicę, nie wiem co się teraz z nim dzieje, ale lepiej żebym go już nigdy więcej nie zobaczył bo on nie przeżyje tego spotkania. - zacisnąłem dłoń w pięść ze złości, a Emma złapała ją delikatnie i rozluźniła, po czym zaczęła rysować na niej palcami różne wzorki nie wiem czy bardziej po to żeby uspokoić mnie czy siebie. Mówiłem dalej przechodząc już do części dzięki której w ogóle zacząłem tą opowieść.
- Tego samego dnia gdy po pogrzebie przywieźli nas z powrotem do domu dziecka poznałem Ian'a. Poznałaś go na moich urodzinach. Od razu się zakumplowaliśmy i jeszcze tego samego wieczoru po prostu uciekliśmy. Nie mogłem tam wysiedzieć ani chwili. Włóczyliśmy się po mieście i wtedy przypadkiem poznałem Jackie, Ian już ją znał. Ja ciągle byłem przybity po tamtejszych wydarzeniach, zanim się zorientowałem chłopak już kupił od niej jakieś narkotyki. Nawet nie wiedziałem co to było. Jackie wprowadziła nas po znajomościach do jakiegoś klubu, w którym potem pojawialiśmy się co najmniej trzy razy w tygodniu. Czasami wychodziliśmy tam każdego wieczoru.
Tej nocy pierwszy raz miałem do czynienia z narkotykami. Najpierw było to coś lekkiego, ale z czasem było coraz gorzej i przechodząc przez ekstazy i marihuane skończyłem na kokainie i amfie. W tym czasie jakoś tak wyszło, że zostaliśmy z Jackie parą, ale tak naprawdę przez ten cały syf, w który się wpakowałem... Przez te wszystkie imprezy, alkohol, narkotyki i tak dalej mało co pamiętam z tego związku, chyba była dla mnie wtedy ważna. Po prostu była jedną z niewielu bliskich mi osób w tamtym okresie i to ona wprowadziła mnie w to całe towarzystwo. Wtedy wydawało mi się to wszystko w porządku, na niczym mi nie zależało, żyłem chwilą i nic mnie nie obchodziło.
Obudziłem się z tego amoku dopiero, kiedy pewnej nocy zobaczyłem jakiegoś faceta przyciskakącego mocno jakąś młodą dziewczynę do ściany jakiegoś budynku koło klubu. Miałem zamiar po prostu ich minąć pomimo, że zdawałem sobie sprawę, że dziewczyna nie jest zadowolona z zachowania chłopaka. Rzuciłem na nich jeszcze jedno spojrzenie i zrozumiałem jakim strasznym człowiekiem się stałem gdy zorientowałem się, że dziewczyną przyciskaną do ściany jest Don. Od razu rzuciłem się na tego kolesia nie myśląc w ogóle co robię. Nie wiedziałem co moja siostra robiła w środku nocy poza domem, chociaż nie wiem czy mogłem go tak nazywać, bo dla mnie nigdy nim nie był. Nie wiedziałem kim był mężczyzna którego wtedy uderzałem, ale wiedziałem, że chciał skrzywdzić moją siostrę i, że dziewczyna miała po prostu szczęście, że akurat tamtędy przechodziłem. Choć tak naprawdę wiedziałem, że pewnie nic takiego by się nie stało gdybym chociaż trochę zajmował się swoimi siostrami. A przecież to do kurwy nędzy obiecałem mamie! Zawiódłbym ją, a to było ostatnie co chciałem zrobić mojej kochanej mamie, której wtedy tak bardzo mi brakowało ale nie dawałem sam rady. Co ona by sobie pomyślała widząc swojego jedynego syna, "jedynego mężczyznego, który był wart jej miłości" pijanego, zaćpanego i bijącego się z jakimś idiotą tylko dlatego, że sam nie zdołał zająć się rodziną? Byłem na siebie wściekły, byłem zażenowany sobą i swoją postawą. Musiałem to wszystko zakończyć i zająć się moją rodziną, ostatnimi osobami, które mi pozostały. Tej samej nocy dowiedziałem się od Don, że ona nie znała tego kolesia, że przyszedł po nią do szkoły i powiedział, że muszą porozmawiać, że jest naszym dalszym kuzynem, że poznał naszą mamę, która była przyjaciółką jego matki a ona mu uwierzyła i z nim poszła. Cały czas opowiadał jej jakieś historie o naszej mamie, więc mu zaufała. Zaciągnął ja na imprezę, a chwilę przed tym jak ich zobaczyłem powiedział, że nigdy w życiu nie widział ich matki, że to nasz popierdolony ojciec go wynajął i kazał ją przywieźć do niego, ale chłopak postanowił najpierw się zabawić. Szlak mnie trafiał gdy tylko pomyślałem, że gdybym poszedł akurat tego dnia do szkoły Don nigdze by z nim nie poszła. A to wszystko kurwa przez to moje zajebiste zachowanie! - poniosłem głos i uderzyłem z całej siły wolną ręką w łóżko. Emma już się trochę uspokoiła i teraz tylko objeła mnie swoimi drobnymi ramionami i wtuliła się we mnie, a ja przyciągnąłem ją jeszcze bardziej do siebie i opowiadałem dalej. - Po tym wydarzeniu poszedłem na odwyk, wróciłem do szkoły i zacząłem poświęcać więcej czasu siostrom. Nie było to zbyt łatwe bo Jackie ciągle mnie naciskała. Ian zrozumiał mnie, a jakiś czas później poznał dziewczynę, która mu pomogła i jemu też udało się z tego wyjść. Ale ona ciągle chciała mnie wyciągnąć na jakąś imprezę i tak dalej. Ona nie chciała tak po prostu sobie odpuścić, nie miała do tego powodów, poza tym była dilerką, więc miała by przez to problemy. Kiedy pewnego razu posunęła się nawet do tego, żeby wsypać mi czegoś do drinka gdy poszłem z nią na jedną imprezę rzuciłem ją i w sumie nie było to zbyt trudne. Trudno było mi z nią wytrzymać kiedy byłem już całkowicie czysty. Kiedy Don już osiągnęła pełnoletniość znalazła pracę i poznała Mark'a, jej męża. Kupili dom i zabrała nas z domu dziecka. Zajmowałem się siostrami najlepiej jak mogłem, ale ciągle wydawało mi się, że to za mało. Pewnego dnia przypomniałem sobie jak śpiewałem kiedyś dziewczynom na dobranoc i bardzo to lubiły. Poszedłem do X factora żeby coś dla nich zrobić, żeby wynagrodzić im to, że tak łatwo się poddałem i że je zostawiłem w tak trudnym momencie.
Dalszą historię już znasz, kupiłem im dom w Londynie kiedy Mark znalazł tu pracę, Don po jakimś czasie też i dobrze nam się tu wszystkim ułożyło. Dziewczyny są szczęśliwe, a ja mogę odpowiednie o nie zadbać. I chociaż cały czas boję się, że nie będę mógł odpowiednio ich ochronić, to myślę, że tutaj jest lepiej... I tak wszyscy chcieliśmy od dawna uciec z Bradford. - zakończyłem swoją opowieść ciesząc się, że już mam to za sobą. Spojrzałem na dziewczynę, która znowu płakała i nie mogłem uwierzyć w to jaka jest równocześnie wrażliwa i silna. Nie mogłem uwierzyć w to jaka jest cudowna, wspaniała i piękna i nie mogłem uwierzyć, że mnie w ogóle chciała, że nie uciekła po tej groźbie od Jackie. Teraz wystraszyłem się czy nie ucieknie ode mnie po tym jak opowiedziałem jej całą swoją historię, ale w głębi serca wiedziałem, że tego nie zrobi, bo jej ufałem. W głębi serca wiedziałem też, że czuję do niej znacznie więcej niż kiedykolwiek do jakiejkolwiek innej dziewczyny. Wcześniej nie chciałem o tym myśleć, ale teraz chyba zaczynałem zdawać sobie sprawę co to za uczucie. Przytuliłem ją mocniej do siebie i czułem jak jej łzy moczą moją koszulkę.
- Jesteś cudownym bratem i siostry na pewno cię kochają i wiesz co? Teraz chyba będziesz musiał być taki cudowny też dla mnie, bo ja chyba też cię kocham ... - powiedziała chowając twarz w materiale mojej koszulki i śmiejąc się cicho chcąc chyba obrócić to w żart. Byłem tak szczęśliwy, że myślałem, że się przesłyszałem. Chyba nigdy nie miałem szerszego uśmiechu na twarzy. Odsunąłem ją od siebie i spojrzałem w jej piękne oczy, ale ona speszona swoim wyznaniem spuściła wzrok. Złapałem ją pod brodę i uniosłem jej głowę tak, żebym mógł znów na nią spojrzeć. 'Mówiłem już, że mógłbym to robić bez przerwy?'
- Ja chciałem ci to pierwszy powiedzieć - powiedziałem tylko uśmiechając się od ucha do ucha, a gdy na jej pięknej twarzy również pojawił się taki uśmiech pocałowałem ją delikatnie, ale z uczuciem. - Kocham cię.
________________
PRZYNAJMNIEJ JEDEN KOMENTARZ = NASTĘPNY ROZDZIAŁ
Mam nadzieję,  że się rozdział podobał xx