life isnt a music player

Life isn't a music player where you choose whats being played. It is a radio where you have to enjoy whats being played. ~ Zayn Malik

piątek, 4 lipca 2014

Rozdział 24 cz. 2

Mój chłopak podszedł do Ronaldo jako pierwszy i się przywitał, po czym oboje podeszli do nas.
- Chyba nie muszę wam nikogo przedstawiać - zwrócił się do nas Zayn, po czym przedstawił nas wszystkich światowej sławy piłkarzowi. Kiedy przedstawił James'a zrozumiałam co mój przyjaciel w ogóle tutaj robi. Jak mogło zabraknąć największego na świecie fana Realu Madryt na spotkaniu z jego "siódemką"?
- Dobra, i tak was wszystkich nie zapamiętam, choć imiona dziewczyn jakoś lepiej przyswoiłem - zaśmiał się Cristiano, po czym zwrócił się do Louis'a.  - Ale jak rozumiem, to dzięki tobie muszę tu być Lou,  tak? - zaśmiał się po raz kolejny, a my razem z nim. Jak na razie wydawał się bardzo sympatyczny.
- Tak, to moja wina, a imienia Eleanor lepiej sobie za bardzo nie przyswajaj - odpowiedział mu Tommo ze śmiechem wskazując swoją dziewczynę.
- Dobra, ruszmy się wreszcie, już się nie mogę doczekać - powiedział Niall.
- Ej, my się znamy nie? Niall? Byłeś u nas na treningu, kiedy jeszcze Mourinho nas trenował, to tobie załatwiał rehabilitację - przypomniał sobie Ronaldo,  a ja jeszcze nigdy nie widziałam tak dumnego Nialla.
- Taaak, wystarczyło zapoznać się z jego córką - zaśmiał się blondyn i chwilę później wszyscy chłopcy przeszli do nauki podstawowych trików piłkarskich od swojego mistrza. Zauważyłam, że Louis, James i Niall radzili sobie najlepiej,  ale ten ostatni musiał zakończyć trening wcześniej ze względu na kolano, poza tym stwierdził, że jest głodny, cały Nialler.
- Emma! Możesz tu podejść? - zawołał Cristiano, a ja myślałam, że to jakiś żart.
- Czy on mówi do mnie?  - zapytałam dziewczyn siedzących koło mnie, a one przytaknęły.
- Masz ochotę trochę poćwiczyć? - zapytał mnie Portugalczyk kiedy już podeszłam bliżej do nich.
- Zawsze - odpowiedziałam pewnie, bo pomijając to, że chłopcy założyli,  że żadna z dziewczyn nie będzie chciała grać, ja kochałam football.
- To świetnie, bo potrzebujemy bramkarza - powiedział do mnie, a ja zgodziłam się i ruszyłam w stronę bramki.
- Czemu akurat ona? - zaczął marudzić Zayn.
- Bo do Eleanor miałem się nie zbliżać - zaśmiał się dzisiejszy trener i kontynuował.  - Dobra chłopcy, mamy najsłabszego bramkarza na świecie, zobaczymy jak sobie z nim poradzicie.
- Oj, żebyś się nie zdziwił - odezwał się James, który jako jedyny miał okazję ze mną grać, jeszcze w szkole.
Ja tylko uśmiechnęłam się do nich, udając,  że nie mam najmniejszego pojęcia o graniu w piłkę. Chłopcy zaczęli strzelać na bramkę. Najpierw podjął się tego oczywiście Louis, trafił w górny lewy róg bramki, więc nie dałam rady obronić tego strzału. Tommo został pochwalony przez "trenera" z czego cieszył się jak głupi, a ja w tym czasie, podeszłam do ławki i na swoją bluzkę założyłam jedną z koszulek piłkarskich, żeby się nie ubrudzić. Wiedziałam, że teraz już muszę się postarać, koszulka sięgała mi do połowy ud i była stanowczo za duża ale raczej się tym nie przejęłam.
- Słodko, wracaj na bramkę, zobaczymy kto jeszcze da ci radę - powiedział Cristiano kiedy mijałam chłopców.
- Ej, ja tu wszystko słyszę - powiedział Zayn, a James z Liamem zaczęli się z niego śmiać.
- Nie przejmuj się kochanie, lepiej skup się na strzelaniu - powiedziałam w jego stronę.
- Ale jak ja mam się skupić kiedy ona stoi na bramce! - zaczął jęczeć mój chłopak i już wszyscy się z niego śmiali.
Zayn puścił w kolejce Harry'ego, a chłopak przymierzył się do strzału. Kopnął piłkę, a ja rzuciłam się w prawo i w odpowiednim momencie odbiłam piłkę. Podniosłam się z ziemi i zaczęłam śmiać się jak głupia z ich zdziwionych min. Tylko James uśmiechał się do mnie, dumny z tego, że w sumie to on mnie tego nauczył, a po chwili również zaczął się śmiać z min chłopaków. W końcu sam postanowił się ze mną zmierzyć. Skoncentrowałam się najmocniej jak mogłam i czekałam na odpowiedni moment. Jeszcze nigdy nie udało mi się obronić jego strzału ale dzisiaj miałam dobry dzień. Zobaczyłam, że mój przyjaciel przymierza się do strzału po ziemi w lewy róg, ale rzuciłam się w prawy róg i udało mi się obronić bramkę. Wiedziałam, że będzie blefował, zawsze to robił. James stał osłupiały ciągle w tym samym miejscu, a ja uśmiechnęłam się do niego szeroko, dumna z siebie, jakbym co najmniej zdobyła złoty medal olimpijski.
- Niesamowite - powiedział cicho Ronaldo, a ja bardziej wyczytałam to z ruchu jego ust niż usłyszałam.
- To jest niemożliwe! Pierwszy raz jej się udało! Uczeń przerósł mistrza! - krzyczał James wskazując w moją stronę próbując się jakoś usprawiedliwić. Po James'ie przyszła kolej na mojego chłopaka, który podchodził do piłki z niezadowoleniem kręcąc głową.
- Nie no, ja nie dam rady - powiedział do chłopaków, a oni zaczęli się z niego śmiać. Po raz kolejny.
- Po prostu się skup kochanie i postaraj się strzelić przynajmniej w światło bramki, a resztą się  nie przejmuj. I tak nie masz ze mną szans! - krzyknęłam do niego pewna siebie, choć sama w to nie wierzyłam. To on mnie dużo bardziej rozpraszał, a nie na odwrót.
- O nie, teraz to przesadziłaś - powiedział i po prostu kopnął piłkę w moją stronę.
Skupiłam  się tylko i wyłącznie na locie piłki, a nie na tym kto ją wybił i okazało się, że wcale nie było tak trudno obronić ten strzał, nawet nie odbiłam piłki, tylko ją złapałam i uśmiechnęłam się do Zayna z satysfakcją. Mulat uklęknął na ziemi i udawał, że umiera,  a ja tylko się z niego śmiałam. Strzał Liama również udało mi się obronić, a po chwili Niall zerwał się z ławki twierdząc, że on też musi mnie przetestować. Wziął duży rozbieg i kopnął piłkę, a ja skoncentrowałam się i skoczyłam wysoko odbijając piłkę pięściami. Dobrze, że razem z koszulką wzięłam rękawice.
- Jasna cholera - przeklnął Niall, a ja zauważyłam, że teraz Cristiano Ronaldo podchodzi do piłki. Teraz zaczęłam się stresować.
- To raczej nie jest dobry pomysł - powiedziałam z przerażeniem. - Nawet wolę z tobą nie próbować.
- Ale to ja chcę spróbować z tobą - odpowiedział i puścił mi oczko.
- Widziałem to! - wydarł się na cały głos Zayn. Wiedziałam, że gdyby to nie był Cristiano Ronaldo,  na pewno już miałby przez to przejebane.
- Spokojnie - uśmiechnął się do niego piłkarz i od razu wziął rozbieg i kopnął piłkę. Za późno zareagowałam i piłka o milimetry minęła moje palce  i wpadła do siatki. Nie spodziewałam się wcale, że obronię jego strzał ale jednak szkoda, że tego nie zrobiłam, było tak blisko. Portugalczyk westchnął z ulgą, a wszyscy chłopcy znowu stali zszokowani. Ja sama byłam zdziwiona, że dzisiaj tak dobrze mi poszło. Potem nadszedł czas na trening Ronaldo z Doncaster Rovers. Ich codzienny trener uważnie wszystko obserwował i zapisywal najważniejsze rzeczy. Bawiło mnie to, że dzisiaj to trener uczy się od piłkarza, ale wiedziałam, że od Cristiano mogłaby się uczyć większość piłkarzy i trenerów na całym świecie.
- O której jest mecz? - zapytał na koniec treningu.
- O 18.30  -  ktoś mu odpowiedział.
- Więc zostanę, a wy wygracie ten mecz. Quins Park Rangers wcale nie są tacy dobrzy jak im się wydaje. Ledwo co utrzymują się w premier league - powiedział, a radość, od razu pojawiła się na wszystkich twarzach. Dało się słyszeć głośne "Jeeesst!" Tommo i inne okrzyki piłkarzy.
- To bardzo dobrze, bo Lou strasznie się ich obawiał. Power Rangers zawsze byli jego idolami - zażartował Harry i wszyscy wybuchnęli śmiechem.

*

Piłkarze wyszli na boisko,  a ja od razu poczułam tą atmosferę niosącą się po stadionie. Kochałam mecze w Manchesterze,  tutaj było podobnie, ale było dużo więcej meczy i drużyn. Dzięki Zaynowi mogliśmy usiąść z Cristiano zaraz za ławką trenerską, ale on i tak od razu stanął przy końcowej linii boiska razem z menadżerem. Ronaldo naprawdę nadawał się na trenera i to już teraz, kiedyś na pewno nim będzie, a jego drużyna będzie wybitna.
Rozległ się gwizdek i chłopcy rozpoczęli grę. Taktyka Doncaster była taka, żeby zaskoczyć ich już na samym początku i wbić bramkę już w pierwszych minutach. Starali się jak tylko mogli i w końcu w dziesiątej minucie po pięknej asyście Dean'a Furman'a i strzale Sharp'a padła bramka dla Doncaster Rovers.
- Taaak! - poderwaliśmy się z miejsc z radości przy czym moja bluzka podwinęła się jeszcze trochę wyżej. Jeśli chodziło o mecz to na razie wszystko szło według planu.
- Może już sobie usiądź - mruknął Zayn do mojego ucha gdy poczyłam jego dłonie na moim brzuchu, ciągnące mnie z powrotem na siedzenie.
- Już ci coś powiedziałam na ten temat Zayn.
- Tak wiem, ale z tego co widzę Ronaldo nie przypadkiem ciągle odwraca się w twoją stronę - powiedział wskazując na niego. - Poza tym boję się, że jeśli tak dalej pójdzie, to rozbiorę cię tu i teraz - powiedział mi do ucha zachrypniętym głosem, na co tylko uśmiechnęłam się do niego i żartobliwie uderzyłam go w ramię.
Skupiłam się z powrotem na meczu chociaż Zayn ciągle szukał czegoś ustami przy mojej szyi, więc nie było to proste. Niestety pod koniec pierwszej połowy QPR udało się wyrównać przez co zdenerwowany Cristiano usiadł obok nas.
- Ty byś to obroniła - powiedział uśmiechając się lekko w  moją stronę przez co Zayn mocniej objął mnie w talii.
- Być może, ale to nie moja kategoria - również odpowiedziałam mu uśmiechem i objęłam Zayna, żeby go uspokoić.
Druga połowa minęła dosyć nerwowo przez ciągłe akcje obu drużyn. Niestety, lub stety żadna z akcji nie zakończyła się bramką. W osiemdziesiątej piątej minucie Cristiano powiedział menadżerowi , że trzeba kogoś zmienić i już po chwili słyszałam jak mówi do nowego zawodnika:
- Zmieniamy taktykę. Przekaż Louis'owi, Ben'owi i Dean'owi, że teraz jeśli chcą wygrać muszą próbować każdego rodzaju ataków, dośrodkowań, bezpośrednich akcji, strzałow z daleka, cokolwiek, a jak to nie zadziała, to niestety trzeba się wywracać, w polu karnym ale ostrożni - mówił szybko, a już po chwili kiedy chłopak przekazał instrukcje reszcie mecz zrobił się jeszcze ciekawszy.
W końcu Lou przyjął podanie od Dean'a ale praktycznie od razu został faulowany przez zawodnika Queens Park Rangers. Nie wydawało się żeby udawał, wyglądało to dosyć poważnie. W 91 minucie sędzia podyktował rzut karny. Tommo podszedł do piłki, był sam na sam z bramkarzem i miałam nadzieję,  że wykorzysta tę sytuację tak dobrze jak na treningu. Wszyscy wstaliśmy z miejsc przejęci przebiegiem akcji. Louis wziął rozbieg i już chwilę później piłka wylądowała w siatce. Podskoczyliśmy ucieszeni zdobyciem bramki w ostatniej minucie meczu. Louis wykonał swój tradycyjny ślizg na kolanach, a piłkarze z jego klubu skoczyli na niego uradowani. Uwielbiałam oglądać taką radość po zdobyciu bramki. Chwilę później rozległ się dźwięk gwizdka sędziego, który oznaczał koniec meczu. Tommo od razu podbiegł do El zakręcił nią do okoła i pocałował, a ona wydawała się równie szczęśliwa co on. Powoli zaczęliśmy się zbierać i wychodzić ze stadionu, a chłopcy z drużyny poszli się przebrać. Czekaliśmy na nich chwilę, a gdy tylko Lou wyszedł z szatni usłyszeliśmy radosny okrzyk:
- Musimy to uczcić! Co powiecie na imprezę u mne? Wszyscy są zaproszeni!

_______________________________
Szczerze mówiąc  zdystansowałam się już do braku jakichkolwiek opinii z waszej strony, więc nie będę się tu wyżalać na temat jakie to przykre. Nie mam już na to siły.
Przypomnę tylko, że
PRZYNAJMNIEJ 1 KOMENTARZ = KOLEJNY ROZDZIAŁ

piątek, 6 czerwca 2014

Rozdział 24 część 1

- Teraz będzie obrót i zejście w dół -  tłumaczyłam grupie czternastolatek pokazując równocześnie jak będzie dalej wyglądał układ taneczny, który właśnie ćwiczyłyśmy.
Dziewczyny powtórzyły parę razy nowe kroki,  a ja obserwowałam je odwrócona w taki sposób, że na szczęście jako pierwsza zauważyłam Zayna zaglądającego przez otwarte drzwi do sali. Podbiegłam do niego szybko i pocałowałam go na powitanie równocześnie lekko  popychając go do tyłu tak, aby wyszedł za drzwi zanim dziewczyny w ogóle zorientowały się co się dzieje. Wiedziałam, że grupa nastolatek w jednym pomieszczeniu z Zaynem Malikiem to zły pomysł. Ja sama nie umiałam się dostatecznie skupić kiedy przebywałam z nim w jednym pokoju, inna sprawa, że zazwyczaj to on sam mi na to raczej nie pozwalał, ale mniejsza z tym.
- Hej -  powiedział w moje usta, uśmiechając się i nie przerywając pocałunku.
- Dobra, chyba wystarczy już tych czułości - usłyszałam rozbawiony głos , którego źródłem okazała się Danielle. Zdziwiona jej obecnością po prostu przytuliłam ją na powitanie.
- Oh, uważaj żebym ci nie przypomniał jak to było z tobą i Liamem - rzucił Zayn z wyrzutem znowu przyciągając mnie do siebie.
- Ale u was to już trochę trwa... Cztery miesiące związku i ciągle tak samo zakochani. Ile można? - powiedziała kręcąc głową, ale równocześnie uśmiechając się wesoło.
 - Co wy tu robicie?  - zapytałam po chwili.
 - To już nie można po prostu odwiedzić swojej dziewczyny w pracy? - zapytał Zayn udając zdziwienie.
- Nie, jeśli chłopak to Zayn Malik, a dziewczyna pracuje właśnie z bandą napalonych nastolatek - odgryzłam się mu, a on nadal udawał zdziwionego i oburzonego.
- A czy to coś zmienia, że chłopak to Zayn Malik? - zapytał. Nigdy nie lubiał jak traktowało się go jakby był ważniejszy od innych ze względu na zespół, ale wiedziałam, że teraz po prostu żartował, bo przecież znał sytuację.
- Nie, zupełnie nic skarbie, ale jak cię tam napadną i rozerwą na strzępy to ja nie wezmę za to odpowiedzialności - odpowiedziałam mu, a Danielle zachichotała cicho słysząc jak się przekomarzamy tak jak wtedy gdy byliśmy przyjaciółmi. Wydawało mi się jakby od tego czasu minęły całe wieki.
 - Chyba będę musiał zaryzykować, bo nie jesteśmy tu bez powodu. Dzisiaj wieczorem Doncaster Rovers grają charytatywny mecz z Queens Park Rangers i Louis będzie grał. Poza tym dzisiaj jest ten dzień, w którym nadszedł czas na spóźniony prezent urodzinowy dla Lou i pomimo tego, że nikt nie wie o co chodzi,  to powiem wam, że jestem po prostu genialny i każdy z was będzie zadowolony z tej niespodzianki - tłumaczył mi całą sytuację Zayn, a cieszył się przy tym jak dziecko, co udzielało się również mi. - Powiedziałem chłopakom, że jadę najpierw po ciebie, a jak Dani usłyszała, że prowadzisz zajęcia w studiu tańca postanowiła przyjechać ze mną i zobaczyć jak sobie radzisz - dokończył, a ja byłam zaskoczona, że tancerka tak genialna jak Danielle Peazer może się w ogóle zainteresować tym co ja tu tworzę.
 - No właśnie, więc jak? Mogę zobaczyć jak to wygląda? - zapytała uśmiechnięta szatynka, a ja ochoczo skinęłam głową i ruszyłam w stronę drzwi.
 Bałam się, że może jej się nie spodobać, a nawet, że może mnie wyśmiać, ale wiedziałam,że tak naprawdę tego nie zrobi. Była za miłą i za cudowną osobą. Wcale się nie zdziwiłam się kiedy zastałam nastolatki ściśnięte wszystkie pod drzwiami, próbujące coś podsłuchać. Szybko wróciły na miejsca uśmiechając się słodko do mnie abym im wybaczyła co odwzajemniłam.
- Wytłumaczyłabym wam teraz co to jest prywatność, ale mamy gości... - powiedziałam, ale nie było mi dane dokończyć, bo młode dziewczyny od razu rzuciły się na Zayna i Danielle wchodzących do sali prosząc Zayna o zdjęcia i autografy. Najwyraźniej zdążyły już wcześniej przygotować sobie potrzebne atrybuty. Po chwili tego zamieszania Dani została wypuszczona z małego tłumu i podeszła do mnie.
 - Potrafisz nad nimi jakoś zapanować? - zapytała ze śmiechem.
- Może nawet i potrafię, ale nie chcę. Są takie szczęśliwe, po co to psuć? Poza tym Zayn najwyraźniej też dobrze się bawi, więc jeszcze chwilę poczekam - odpowiedziałam, a dziewczyna Liama przyznała mi rację więc następne dziesięć minut spędziłam obserwując mojego cudownego chłopaka rozmawiającego z fankami.
- Ok, moje drogie panie chyba wystarczy już tego dobrego. Myślę, że powinnyście wrócić do zajęć z Emmą, a nie dyskutować tutaj że mną o różnych głupotach - powiedział w końcu wywracając oczami,  ale uśmiechając się wesoło.
Wskazał na mnie,  a dziewczyny powoli wróciły na swoje miejsca. Uśmiechnęłam się z wdzięcznością do Mulata, a on odwzajemnił go i stanął koło mnie obejmując mnie w talii przez co było mi się trudniej skupić. Ja nie miałabym serca przerywać im rozmowy z idolem, ale wiedziałam też, że musimy dzisiaj pokazać na co nas stać.
 - No dobra dziewczyny, teraz weźcie się w garść, bo macie przed sobą trudne zadanie. Mogłyście porozmawiać z Zaynem i poznać Danielle, ale oni nie są tu bez powodu. Dani chce zobaczyć jak  tańczycie, więc teraz ustawcie się porządnie,   skupcie się i zatańczcie najlepiej jak potraficie,  bo jak pani profesor Peazer się nie spodoba to rozwiązujemy grupę - powiedziałam i zobaczyłam przerażenie, zaskoczenie i zdenerwowanie na twarzach dziewczyn. - Oj, przecież  żartuję, uspokujcie się! - zaśmiałam się.  - Po prostu zatańczcie tak jak na treningach, tylko dociągajcie dokładnie wszystkie detale - poinstruowałam je i właczyłam odtwarzacz CD, a z głośników popłynęło "Happy" Pharella Williamsa.
Obserwowałam jak młode tancerki poruszały się po parkiecie, widziałam, że się starały i naprawdę im to wychodziło. Im chyba jeszcze bardziej zależało na zrobieniu dobrego wrażenia na naszych gościach. Oczywiście, były wyjątki, które tak się stresowały obecnością gwiazd, że nie wszystko im wychodziło, ale nie dziwiłam się temu.
- Świetnie, tylko Brook wyżej wyskok, a Julie pilnuj rytmu w części gdzie się dzielicie i będzie dobrze. Może Dani coś wam jeszcze powie, a potem myślę, że możecie iść do domu, jakoś szybko zleciała ta godzinka - powiedziałam i spojrzałam wymownie na Zayna.
- Tak, za szybko, bardzo mi się podobało dziewczyny i chętnie pooglądałabym was dłużej, no ale cóż - dodała z uśmiechem Danielle,  na co nastolatki uśmiechnęły się szeroko, a co odważniejsze podziękowały jej grzecznie i zaczęły wychodzić z sali. Wiedziałam, że i tak na pewno nie wyjdą ze studia przed nami. - Sama wymyśliłaś tą choreografię? - zwróciła się do mnie zawodowa tancerka  na co skinęłam jej z uśmiechem. - Jest  naprawdę bardzo dobra - dodała, a mi aż serce urosło z dumy.
- Mówiłem ci, że się na niej nie zawiedziesz - powiedział Zayn do niej i pocałował mnie w policzek, po czym zaczęliśmy się zbierać do wyjścia.

 ***

- Naprawdę uważasz, że ta bluzka nie jest za krótka? Bo według mnie stanowczo - marudził Zayn prowadząc samochód i dyskutując ze mną o długości mojej bluzki, która lekko odkrywała mój brzuch. Była krótsza niż inne, ale dlaczego miałabym jej nie ubierać? Była piękna pogoda,  a ona była bardzo wygodna.
- Tak, tak uważam, a ty mógłbyś się trochę rozluźnić. Nie rozumiem o co ci chodzi - powiedziałam kiedy Zayn parkował samochód pod stadionem.
- Może o to, że jednak idziemy później na mecz, na którym będzie mnóstwo facetów, a ty będziesz tam paradować taka rozebrana - podniósł trochę głos, a ja się zaśmiałam.
 - A więc, jesteś po prostu zazdrosny? - powiedziałam z uśmiechem.
- Nie, wcale. Chodzi o twoje... bezpieczeństwo - powiedział naburmuszony próbując się jakoś wytłumaczyć,  a ja złapałam go za rękę i obróciłam w swoją stronę kiedy już zmierzaliśmy na miejsce. Objęłam go rękami w pasie i stanęłam na palcach, żeby móc powiedzieć mu coś na ucho.
 - Nie musisz być zazdrosny kochanie. Być może ta bluzka spodoba się jakimś facetom na meczu, ale za to tylko ty będziesz mógł ją ze mnie ściągnąć, obiecuję - powiedziałam cicho, a w jego oczach zobaczyłam pożądanie, co zadowoliło mnie na tyle, że mogłam spokojnie ruszyć z nim za rękę w stronę wejścia na stadion.
Weszliśmy do środka i ku mojemu zaskoczeniu pokierowano nas prosto na boisko, a nie na siedzenia. Na zielonej murawie zobaczyłam  już Louis'a, Eleanor i Harry'ego co przypomniało mi o prezencie dla Tommo. Nie miałam pojęcia czego się możemy spodziewać, ale to chyba tak jak inni, bo wszyscy wydawali się być podekscytowani. Przywitałam się z pozostałymi i kiedy Zayn rozmawiał z Lou, ja zajęłam się rozmową z Harry'm. Dawno się z nim nie widziałam, bo ostatnio spędzałam każdą wolną chwilę z Zaynem,  co jakoś ani trochę mi nie przeszkadzało. Harry za to ostatnio był bardzo zajęty moją przyjaciółką.
 - Cieszę się, że wam się teraz tak dobrze układa - powiedział Hazz.
- Wiesz, że to dzięki tobie? Nie wiem czy byśmy się tak szybko pogodzili gdybyś mnie nie zmobilizował. Chyba jeszcze nawet nie miałam okazji ci podziękować. Dziękuję Harry - powiedziałam i przytuliłam go z wdzięczności.
- Mówiłem ci, że ta bluzka jest stanowczo za krótka, widzę to gdy przytulasz mojego przyjaciela - Zayn podszedł do nas niby żartując, ale objął mnie zaborczo w talii gdy tylko odsunęłam się od chłopaka w lokach.
To zabawne jaki był zazdrosny  nawet o swojego najlepszego kumpla pomimo tego, że twierdził, inaczej.
- Wydaje ci się - odparłam i również go objęłam.
Nagle zobaczyłam na twarzy naszego przyjaciela najszerszy uśmiech jaki kiedykolwiek widziałam w jego wykonaniu. Spojrzałam na coś co wywołało ten uśmiech i zamarłam widząc moją przyjaciółkę. Obserwowałam jak Harry podchodzi do Charlie i całuje ją na powitanie. Patrzyłam na to jacy  moi przyjaciele są szczęśliwi w swoim towarzystwie i cieszyłam się razem z nimi.
W końcu wszyscy zebrali się na boisku, chłopcy ze swoimi dziewczynami, a nawet co mnie bardzo zdziwiło James. Mój James, który właściwie nie miał nic wspólnego z chłopcami z One Direction. Zayn wygonił wszystkich chłopców do szatni aby się przebrali na co najwyraźniej byli przygotowani. Rozmawiałyśmy z dziewczynami próbując dojść do tego co Zayn wymyślił. Po chwili wybuchnęłyśmy śmiechem kiedy Lou wybiegając z szatni runął na ziemię jak długi próbujac zawiązać buta w podskokach. Nie mógł się już doczekać.
- Ok, myślę, że nadeszła ta chwila, na którą wszyscy czekamy - rozpoczął Zayn uroczyście.
- Dobra, stary przejdź do rzeczy,  bo  Lou zaraz się tu zabije - powiedział Niall wskazując na chłopaka podskakującego nerwowo w miejscu na co wszyscy parsknęli śmiechem.
- No więc tak Lou, najpierw będziesz miał okazję poznać kogoś ciekawego, wszyscy bedziemy mieli taką okazję, a później ten ciekawy ktoś zgodził się poprowadzić krótki trening z twoją drużyną - wytłumaczył mniej więcej Zayn co się będzie działo, a nas wszystkich już dosłownie zżerała ciekawość.
- Mój Boże, Zayn powiedz kto to! - nie wytrzymywał Louis.
Zayn tylko dał znak ręką ochroniarzowi przy sąsiednim wejściu na  boisko. Szerzej otwarłam oczy ze zdziwienia, z resztą pewnie jak wszyscy kiedy poszedł do nas nikt inny, tylko Cristiano Ronaldo.
_____________________________________
No i jest kolejny rozdział. Jak pewnie zauważyliście jest on podzielony na 2 części i obie będą trochę dotyczyć piłki nożnej, nie wiem czy Wam to odpowiada. Te rozdziały są spokojniejsze, ale potem będzie się działo. Mam nadzieję, że się podobał xx
I przypominam:
PRZYNAJMNIEJ JEDEN KOMENTARZ = KOLEJNY ROZDZIAŁ

wtorek, 3 czerwca 2014

Rozdział 23

 - Wszedłem do domu i zobaczyłem coś co wydawało się być tylko koszmarem. Miałem nadzieję, że zaraz się obudzę, ale niestety obraz przed moimi oczami stał się aż nadto prawdziwy. Wysoki postawny mężczyzna z odległości mniej więcej pięciu metrów mierzył do mnie z pistoletu, a moja matka leżała na ziemi z przebitą klatką piersiową, z której sączyła się ciemno czerwona krew. Uchyliłem się w ostatnim momencie przed pociskiem, który przebił drewnianą powłokę drzwi zaraz za mną. Jak można być takim potworem? Jak można tak bardzo chcieć skrzywdzić drugiego człowieka? Zrozumiałem to chwilę później, gdy rzuciłem się na niego z pięściami. Wiedziałem, że nie mam najmniejszych szans, ale nie mogłem tego tak zostawić. Popchnąłem go na regał stojacy za nim, ale on szybko się pozbierał i wymierzył we mnie bronią. Na szczęście znowu udało mi się uchylić przed lecącym w moją stronę pociskiem. Wziąłem stojące obok krzesło i zacząłem biec w jego stronę. Strzelił ponownie ale nie trafił. Dobieglem do tej bestii uderzając go krzesłem. Przewrócił się. Usiadłem na nim i zacząłem uderzać gdzie popadnie po jego ciele. Niestety byłem jeszcze zbyt słaby. Co mógł zrobić słaby piętnastolatek przeciwko temu człowiekowi? Z łatwością zepchnął mnie z siebie i wybiegając już z mojego domu ostatni raz wymierzył we mnie bronią. Nie zdąrzyłem dostetecznie się uchylić. Pocisk przeszył skórę na moim ramieniu, a ból rozszedł się po całej ręce, ale nie myślałem o tym.
Przyklęknąłem przy wykrwawiającym się ciele najukochańszej kobiety w moim życiu i nachyliłem się aby lepiej usłyszeć jej słowa.
- Jesteś jedynym mężczyzną w moim życiu, który był godzien mojej miłości synu. Zaopiekuj się siostrami. Kocham was. - łzy same ciekły po mojej twarzy kiedy moja mama wypowiedziała swoje ostatnie słowa i zamknęła oczy.
- Zaopiekuję się nimi, tak jak ty opiekowałaś się nami. Kocham cię mamo. - powiedziałem, choć dobrze wiedziałem, że już mnie nie słyszy.
 Zadzwoniłem po pogotowie, choć to i tak nic by już nie dało. Ten człowiek, nie człowiek, potwór, z zimną krwią zamordował moją matkę i próbował zabić mnie. Bez żadnego poważnego powodu. Ale on nigdy nie miał uczuć, nie miał serca, nie kochał nikogo. Nie mogłem uwierzyć, że to mój własny ojciec.
Siedziałem ciągle przy zakrwawionym ciele mojej ukochanej mamy i powoli przypominało mi się jaki ukrutny i zawistny był ten człowiek. Od tamtego momentu musiałem nie tylko opiekować się siostrami, ale także je chronić. Wytarłem łzy i postanowiłem, że muszę być silny. Obiecałem sobie, że już nigdy nie będę płakał z jego powodu. Nie dopuszczę do tego. - pierwszy raz w życiu opowiadałem komuś tą historię ze szczegółami.
To bolało, przypominanie sobie najgorszych chwil mojego życia, ale wiedziałem, że muszę, a nawet chcę to zrobić. Chciałem, żeby Emma wiedziała i chciałem być z nią szczery. Ufałem jej. Poza tym wiedziałem, że dzięki temu dobrze zrozumie całą resztę historii.
- Poza mamą nie mieliśmy już żadnej rodziny, więc razem z siostrami trafiliśmy do domu dziecka. Safaa miała wtedy niecałe sześć lat, Wal dziewięć. Don była najstarsza, miała prawie siedemnaście, więc ona musiała się wszystkim zająć pomimo, że to ja obiecałem mamie, że to zrobię.
Po prostu nie byłem wtedy wystarczająco silny, chociaż wiem, że to mnie w ogóle nie tłumaczy i cały czas mam z tego powodu wyrzuty sumienia. To dlatego teraz tak bardzo o nie dbam, a i tak wydaje mi się, że to za mało. Wtedy nie byłem w stanie zrobić nic dla nikogo, zastanawiałem się dlaczego nam się to przytrafiło, co ja takiego zrobiłem, że należała mi się taka kara. Chciałem nawet ze sobą skończyć, nie chciałem żyć. Nie zrobiłem tego tylko dlatego, że wiedziałem jak ciężko byłoby moim siostrom, nie chciałem ich krzywdzić. - opowiadałem z zaciśniętymi zębami myśląc o tym jaki byłem wtedy okropny. Jakim byłem strasznym egoistą... W ogóle nie pomagałem Doniyi, a byłem tylko rok młodszy.
Podniosłem wzrok i zobaczyłem, że po policzkach Emmy spływają łzy. Pewnie płynęły tak już od jakegoś czasu sądząc po jej zaczerwienionych oczach. Dziewczyna złapała mnie za rękę okazując mi swoje wsparcie, a ja kontynuowałem spuszczając znowu wzrok czując, że w moich oczach również zbierają się łzy, nie pozwoliłem im jednak wypłynąć.
- Na pogrzebie zjawił się ten pieprzony morderca nie wiadomo po co. Zaparkował przy cmentarzu, a gdy go zauważyłem i zacząłem biec w jego stronę w amoku z wyrazami wściekłości, a on po prostu szybko odjechał z tym swoim bezczelnym uśmieszkiem na twarzy. Czułem się wtedy tak cholernie bezsilny. On mógł sobie spokojnie jeździć po mieście, a policja nadal nie potrafiła go znaleźć. Dalej tego nie zrobili. Myślę, że on wyjechał potem na jakiś czas za granicę, nie wiem co się teraz z nim dzieje, ale lepiej żebym go już nigdy więcej nie zobaczył bo on nie przeżyje tego spotkania. - zacisnąłem dłoń w pięść ze złości, a Emma złapała ją delikatnie i rozluźniła, po czym zaczęła rysować na niej palcami różne wzorki nie wiem czy bardziej po to żeby uspokoić mnie czy siebie. Mówiłem dalej przechodząc już do części dzięki której w ogóle zacząłem tą opowieść.
- Tego samego dnia gdy po pogrzebie przywieźli nas z powrotem do domu dziecka poznałem Ian'a. Poznałaś go na moich urodzinach. Od razu się zakumplowaliśmy i jeszcze tego samego wieczoru po prostu uciekliśmy. Nie mogłem tam wysiedzieć ani chwili. Włóczyliśmy się po mieście i wtedy przypadkiem poznałem Jackie, Ian już ją znał. Ja ciągle byłem przybity po tamtejszych wydarzeniach, zanim się zorientowałem chłopak już kupił od niej jakieś narkotyki. Nawet nie wiedziałem co to było. Jackie wprowadziła nas po znajomościach do jakiegoś klubu, w którym potem pojawialiśmy się co najmniej trzy razy w tygodniu. Czasami wychodziliśmy tam każdego wieczoru.
Tej nocy pierwszy raz miałem do czynienia z narkotykami. Najpierw było to coś lekkiego, ale z czasem było coraz gorzej i przechodząc przez ekstazy i marihuane skończyłem na kokainie i amfie. W tym czasie jakoś tak wyszło, że zostaliśmy z Jackie parą, ale tak naprawdę przez ten cały syf, w który się wpakowałem... Przez te wszystkie imprezy, alkohol, narkotyki i tak dalej mało co pamiętam z tego związku, chyba była dla mnie wtedy ważna. Po prostu była jedną z niewielu bliskich mi osób w tamtym okresie i to ona wprowadziła mnie w to całe towarzystwo. Wtedy wydawało mi się to wszystko w porządku, na niczym mi nie zależało, żyłem chwilą i nic mnie nie obchodziło.
Obudziłem się z tego amoku dopiero, kiedy pewnej nocy zobaczyłem jakiegoś faceta przyciskakącego mocno jakąś młodą dziewczynę do ściany jakiegoś budynku koło klubu. Miałem zamiar po prostu ich minąć pomimo, że zdawałem sobie sprawę, że dziewczyna nie jest zadowolona z zachowania chłopaka. Rzuciłem na nich jeszcze jedno spojrzenie i zrozumiałem jakim strasznym człowiekiem się stałem gdy zorientowałem się, że dziewczyną przyciskaną do ściany jest Don. Od razu rzuciłem się na tego kolesia nie myśląc w ogóle co robię. Nie wiedziałem co moja siostra robiła w środku nocy poza domem, chociaż nie wiem czy mogłem go tak nazywać, bo dla mnie nigdy nim nie był. Nie wiedziałem kim był mężczyzna którego wtedy uderzałem, ale wiedziałem, że chciał skrzywdzić moją siostrę i, że dziewczyna miała po prostu szczęście, że akurat tamtędy przechodziłem. Choć tak naprawdę wiedziałem, że pewnie nic takiego by się nie stało gdybym chociaż trochę zajmował się swoimi siostrami. A przecież to do kurwy nędzy obiecałem mamie! Zawiódłbym ją, a to było ostatnie co chciałem zrobić mojej kochanej mamie, której wtedy tak bardzo mi brakowało ale nie dawałem sam rady. Co ona by sobie pomyślała widząc swojego jedynego syna, "jedynego mężczyznego, który był wart jej miłości" pijanego, zaćpanego i bijącego się z jakimś idiotą tylko dlatego, że sam nie zdołał zająć się rodziną? Byłem na siebie wściekły, byłem zażenowany sobą i swoją postawą. Musiałem to wszystko zakończyć i zająć się moją rodziną, ostatnimi osobami, które mi pozostały. Tej samej nocy dowiedziałem się od Don, że ona nie znała tego kolesia, że przyszedł po nią do szkoły i powiedział, że muszą porozmawiać, że jest naszym dalszym kuzynem, że poznał naszą mamę, która była przyjaciółką jego matki a ona mu uwierzyła i z nim poszła. Cały czas opowiadał jej jakieś historie o naszej mamie, więc mu zaufała. Zaciągnął ja na imprezę, a chwilę przed tym jak ich zobaczyłem powiedział, że nigdy w życiu nie widział ich matki, że to nasz popierdolony ojciec go wynajął i kazał ją przywieźć do niego, ale chłopak postanowił najpierw się zabawić. Szlak mnie trafiał gdy tylko pomyślałem, że gdybym poszedł akurat tego dnia do szkoły Don nigdze by z nim nie poszła. A to wszystko kurwa przez to moje zajebiste zachowanie! - poniosłem głos i uderzyłem z całej siły wolną ręką w łóżko. Emma już się trochę uspokoiła i teraz tylko objeła mnie swoimi drobnymi ramionami i wtuliła się we mnie, a ja przyciągnąłem ją jeszcze bardziej do siebie i opowiadałem dalej. - Po tym wydarzeniu poszedłem na odwyk, wróciłem do szkoły i zacząłem poświęcać więcej czasu siostrom. Nie było to zbyt łatwe bo Jackie ciągle mnie naciskała. Ian zrozumiał mnie, a jakiś czas później poznał dziewczynę, która mu pomogła i jemu też udało się z tego wyjść. Ale ona ciągle chciała mnie wyciągnąć na jakąś imprezę i tak dalej. Ona nie chciała tak po prostu sobie odpuścić, nie miała do tego powodów, poza tym była dilerką, więc miała by przez to problemy. Kiedy pewnego razu posunęła się nawet do tego, żeby wsypać mi czegoś do drinka gdy poszłem z nią na jedną imprezę rzuciłem ją i w sumie nie było to zbyt trudne. Trudno było mi z nią wytrzymać kiedy byłem już całkowicie czysty. Kiedy Don już osiągnęła pełnoletniość znalazła pracę i poznała Mark'a, jej męża. Kupili dom i zabrała nas z domu dziecka. Zajmowałem się siostrami najlepiej jak mogłem, ale ciągle wydawało mi się, że to za mało. Pewnego dnia przypomniałem sobie jak śpiewałem kiedyś dziewczynom na dobranoc i bardzo to lubiły. Poszedłem do X factora żeby coś dla nich zrobić, żeby wynagrodzić im to, że tak łatwo się poddałem i że je zostawiłem w tak trudnym momencie.
Dalszą historię już znasz, kupiłem im dom w Londynie kiedy Mark znalazł tu pracę, Don po jakimś czasie też i dobrze nam się tu wszystkim ułożyło. Dziewczyny są szczęśliwe, a ja mogę odpowiednie o nie zadbać. I chociaż cały czas boję się, że nie będę mógł odpowiednio ich ochronić, to myślę, że tutaj jest lepiej... I tak wszyscy chcieliśmy od dawna uciec z Bradford. - zakończyłem swoją opowieść ciesząc się, że już mam to za sobą. Spojrzałem na dziewczynę, która znowu płakała i nie mogłem uwierzyć w to jaka jest równocześnie wrażliwa i silna. Nie mogłem uwierzyć w to jaka jest cudowna, wspaniała i piękna i nie mogłem uwierzyć, że mnie w ogóle chciała, że nie uciekła po tej groźbie od Jackie. Teraz wystraszyłem się czy nie ucieknie ode mnie po tym jak opowiedziałem jej całą swoją historię, ale w głębi serca wiedziałem, że tego nie zrobi, bo jej ufałem. W głębi serca wiedziałem też, że czuję do niej znacznie więcej niż kiedykolwiek do jakiejkolwiek innej dziewczyny. Wcześniej nie chciałem o tym myśleć, ale teraz chyba zaczynałem zdawać sobie sprawę co to za uczucie. Przytuliłem ją mocniej do siebie i czułem jak jej łzy moczą moją koszulkę.
- Jesteś cudownym bratem i siostry na pewno cię kochają i wiesz co? Teraz chyba będziesz musiał być taki cudowny też dla mnie, bo ja chyba też cię kocham ... - powiedziała chowając twarz w materiale mojej koszulki i śmiejąc się cicho chcąc chyba obrócić to w żart. Byłem tak szczęśliwy, że myślałem, że się przesłyszałem. Chyba nigdy nie miałem szerszego uśmiechu na twarzy. Odsunąłem ją od siebie i spojrzałem w jej piękne oczy, ale ona speszona swoim wyznaniem spuściła wzrok. Złapałem ją pod brodę i uniosłem jej głowę tak, żebym mógł znów na nią spojrzeć. 'Mówiłem już, że mógłbym to robić bez przerwy?'
- Ja chciałem ci to pierwszy powiedzieć - powiedziałem tylko uśmiechając się od ucha do ucha, a gdy na jej pięknej twarzy również pojawił się taki uśmiech pocałowałem ją delikatnie, ale z uczuciem. - Kocham cię.
________________
PRZYNAJMNIEJ JEDEN KOMENTARZ = NASTĘPNY ROZDZIAŁ
Mam nadzieję,  że się rozdział podobał xx

sobota, 24 maja 2014

Rozdział 22

- No to co kotku? Może postawisz mi drinka, a potem przeniesiemy się do jednego z pokoi na górze?  -  zagadała do mnie ponętna blondynka.
Jeszcze miesiąc temu pewnie sam bym do niej zagadał i pewnie już znajdowalibyśmy się w sypialni. Teraz pomimo tego, że była naprawdę seksowna jej wygląd mnie odrzucał. Spojrzałem na nią i skrzywiłem się z niesmakiem. W żadnym stopniu nie przypominała pięknej szatynki, która ostatnio ciągle zajmowała moje myśli. Krótka skórzana spódniczka i obcisła  prześwitująca bluzka z dużym dekoltem nie pozostawiająca dużo wyobraźni sprawiały, że dziewczyna wyglądała jak dziwka. Cholera, a kiedyś mi się to podobało. Kiedyś od razu bym ją przeleciał, bo widać było, że jest łatwa. Może nawet już to kiedyś zrobiłem, a żadne z nas, no przynajmniej ja, tego nie pamiętamy.
Dawniej nie potrzebowałem trudnych celów,  przychodziłem na imprezę do klubu tylko po to, żeby się napić i znaleźć sobie dziewczynę na jedną noc. Teraz zupełnie mnie to nie interesowało. Naprawdę nie wiedziałem co się ze mną dzieje. Nie miałem ochoty na imprezy, a wszystkie dziewczyny porównywałem do jedynej kobiety, która chyba już na stałe osiedliła się w mojej głowie. Stałem się ciotą, ale co mogłem na to poradzić? Cały czas chciałem przebywać w towarzystwie tylko jednej dziewczyny. Niby spędzałem z nią trochę czasu i tak jakby się przyjaźniliśmy się, ale ja chciałem czegoś więcej. Problem był w tym, że nie wiedziałem jak mam się do tego zabrać. Pierwszy raz od długiego czasu znowu chciałem spróbować związku na poważnie i nie chciałem czegoś spierdolić już na samym początku. Ja pier-kurwa-dole zachowuję się naprawdę jak jakaś ciota. Co się ze mną dzieję?! Coś tam kiedyś słyszałem o czymś takim jak "miłość od pierwszego wejrzenia" czy o jakimś podobnym gównie, no ale kurwa, to się nie mogło przydarzyć, na pewno nie mi!
- Mogę postawić ci drinka, ale raczej nie licz na nic więcej - odpowiedziałem w końcu przerywając swoje rozmyślenia.
- O, ktoś tu jest w złym humorze - roześmiałam się blondynka.
- Wydaje ci się - odpowiedziałem rzucając jej niezbyt przyjemne spojrzenie. - To samo - zwróciłem się tym razem do barmana prosząc o kolejną kolejkę whiskey chcąc zapomnieć o tym całym bałaganie, który miałem teraz w głowie.
- Czyżby Harry Styles dzisiaj tylko topił smutki w alkoholu?  - zapytała dziewczyna uśmiechając się przebiegle.
- Czy my się znamy? - zapytałem żałośnie wiedząc, że najprawdopodobniej większość ludzi, o ile nie wszyscy w tym klubie mnie kojarzą. Przechyliłem kieliszek wlewając w siebie kolejna rozgrzewającą porcję alkoholu i postawiłem go na blacie.
- Wszyscy cię znają Harry - odpowiedziała nieznajoma  prychając.
- No właśnie, zajebiście - odparłem tylko.
- Uspokuj się skarbie - powiedziała i położyła swoją dłoń na moim ramieniu.
- Nie mów tak do mnie -  powiedziałem szybko i odsunąłem się, ale blondynka była naprawdę uparta.
- Daj spokój Harry, przecież wiesz, że mogę ci znacznie poprawić humor. Tylko mi na to pozwól - próbowała dalej kładąc rękę na moim udzie i szukając czegoś ustami przy mojej szyi.
- Spierdalaj! - krzyknąłem i  odepchnąłem ją od siebie. Spojrzała na mnie zdziwiona i odeszła wreszcie po chwili. Poprosiłem o szkocką i oparłem głowę na dłoniach zastanawiając się co ja w ogóle odpierdalam.
- Stary, co się dzieje?  -  powiedział Ed podchodząc do mnie z brunetką, którą obejmował w talii. Nigdy wcześniej nie widziałem go z tą dziewczyną, no ale co się dziwić? Ed był jak ja, co chwilę był z inną kobietą. Był jak ja kiedyś.
Co ja zrobiłem ze swoim życiem?  Już sam nie wiem. Jedyne co mi wyszło dobrze w życiu to zespół. Chciałbym mieć oprócz tego coś, z czego mógłbym być dumny, chciałbym mieć tylko dla siebie szatynkę, która nieświadomie tak bardzo mnie zmieniła. Co ja tam w ogóle robiłem, skoro wcale nie miałem ochoty przebywać w tym klubie? Miałem się po prostu spotkać z Ed'em, ale spotkania z nim i tak zawsze kończyły się jakąś imprezą,  piciem i podrywem. Tym razem mi to nie pasowało.
Nie odpowiadając rudemu chłopakowi skierowałem się do wyjścia z klubu. Wyszedłem na zewnątrz i wyciągnąłem z kieszeni telefon. Odblokowałem ekran i wybrałem numer jedynej osoby, z którą chciałem w tej chwili przebywać. Możliwe, że to alkohol tak na mnie zadziałał i, że teraz wcale nie postępowałem właściwie, ale miałem już dosyć tego jaką ciotą ostatnio byłem. Jeśli chciałem być z najpiękniejszą według mnie dziewczyną na świecie musiałem zaryzykować.
- Charlie? Musimy porozmawiać, będę u ciebie za piętnaście minut - powiedziałem od razu gdy odebrała telefon, abym nie mógł się już wycofać. Dziewczyna zgodziła się pomimo bardzo późnej godziny słysząc, że mówię poważnie, więc szybko wsiadłem do samochodu i ruszyłem w stronę jej mieszkania.

***

 Poszedłem otworzyć drzwi słysząc pukanie do mojego domu. Nie spodziewałem się teraz żadnych gości, Emma już u mnie była, a mnie do szczęścia nie było nic więcej potrzebne.
- Jackie? - zapytałem zdziwiony tym, że to ją zobaczyłem za drewnianą powłoką.
Spotkała się ze mną na planie teledysku co też nie zbyt mnie uszczęśliwiło, ale powiedziałem jej, że nie chcę jej już widzieć i mieliśmy się więcej nie spotkać. Najwyraźniej do blondynki nic nie dotarło. Miałem tylko nadzieje, że Em zaraz nie oderwie się od filmu żeby sprawdzić kto przyszedł.
- Cześć, mogę wejść?  -  zapytała uśmiechając się szeroko widząc, że mam na sobie tylko dresy i nie założyłem koszulki. Była żałosna.
- Nie bardzo - odparłem tylko.
- Dlaczego? Ktoś u ciebie jest?  
- Po prostu nie chcę mieć z tobą już nic wspólnego,  kiedy to zrozumiesz? - warknąłem. - I tak, ktoś u mnie jest. Idź sobie - jęknąłem.
Blondynka jednak całkowicie mnie zignorowała i  przeciskając się między moim ramieniem, a framugą drzwi ruszyła do salonu, w którym jeszcze nigdy nie była, więc nie wiem jak tam trafiła. Emma najpierw wyglądała na ogromnie zszokowaną i przejętą obecnością dziewczyny, ale już po chwili uśmiechnęła się do niej zadziwiająco szeroko.
- Em, to jest Jackie... - zacząłem, ale mi przerwała.
- My już się tak jakby znamy - powiedziała z zacięciem dziewczyna. Jak to, że już się niby znały? Czułem się bardzo dziwnie w tej sytuacji.
- Aha... Skąd się znacie?  - powiedziałem niepewnie.
- Mieszkamy po sąsiedzku - wypaliła szybko Jackie.
- Taak... Miałyśmy już okazję porozmawiać - dodała Em mierząc drugą dziewczynę nienawistnym spojrzeniem. Nie wiedziałem co między nimi zaszło, ale ewidentnie się nie lubiły.
- Więc... - zacząłem, ale zamilkłem nie mając pojęcia co powiedzieć.
- Wiesz Jackie... Spędzamy sobie właśnie WSPÓLNIE bardzo miły wieczór oglądając całkiem dobry film i nie chciałabym być niegrzeczna... Chociaż w sumie to chciałabym, ale w każdym bądź razie, przeszkadzasz nam.  - powiedziała Em najmilszym tonem na jaki było ją stać, a ja w stu procentach się z nią zgadzałem.
- Dobrze, w takim razie już pójdę - uśmiechnęła się niby słodko Jackie i zwróciła się do mnie. - Zayn zadzwoń do mnie jutro - powiedziała kładąc mi dłoń na ramieniu, a ja ściągnąłem ją z siebie.
- Nie zrobię tego Jackie. Chyba trafisz do drzwi - odpowiedziałem siląc się na miły ton i kierując dziewczynę do wyjścia. Blondynka już nic nie powiedziała tylko wyszła z mojego mieszkania. - Co się między wami stało? - zapytałem Em zaraz po zatrzaśnięciu się drzwi.
Ona złapała mnie za ręce i usiedlismy z powrotem na kanapie. Dziewczyna wyłączyła telewizor i spojrzała mi w oczy.
- To ona napisała do mnie tą groźbę - powiedziała wzdychając, a ja stanąłem od razu na równe nogi wkurzony tą informacją.
- Co?! Skąd to wiesz?  - zapytałem zdenerwowany,  chociaż nie wiem po co, bo wiedziałem, że Jackie zawsze była do czegoś takiego zdolna.
-  Przyłapaliśmy ją z Harry'm - odpowiedziała cicho.
- Zajebiście, czyli Harry o tym wszystkim wiedział, a przede mną to ukrywałaś tak?! Em, to jest kolejna rzecz, o której mi nie powiedziałaś!  - krzyknąłem ale uspokoiłem się od razu gdy zobaczyłem, że w oczach dziewczyny zbierają się łzy.
Kolejny raz z mojego powodu. Przyciągnąłem ją do siebie i mocno przytuliłem. Dlaczego do cholery musiałem tak często  doprowadzać ją do płaczu. Ona jest taka wrażliwa i delikatna ale też równocześnie  silna i uparta.
- Przepraszam, to ostatni raz kiedy coś przed tobą ukrywam - wymamrotała w moją koszulkę,  a mi to całkowicie odpowiadało. - Powiedz mi tylko kim jest dla ciebie Jackie, Zayn?
- Kiedyś byliśmy razem - odpowiedziałem również nie chcąc nic przed nią ukrywać.

____________________________________
I jest kolejny rozdział :)
Wiem, że pierwsza część rozdziału taka nie bardzo, ale to wszystko jest konieczne, żeby następne rozdziały miały sens ;p
Mam nadzieję, że się wam podobał i przypominam:
PRZYNAJMNIEJ JEDEN KOMENTARZ = NASTĘPNY ROZDZIAŁ :D

sobota, 17 maja 2014

Rozdział 21

Nigdy nie potrafiłam wyobrazić sobie lepszej pobudki niż taka we własnym wygodnym łóżku o dwunastej w południe, najlepiej ze śniadaniem do łóżka albo czymś takim. Jednak na szczęście jest taka - można obudzić się owszem o dwunastej w południe ale w czyimś ogromnym łóżku, a zamiast śniadania mieć koło siebie najprzystojniejszego mężczyznę na świecie obejmującego cię nieświadomie przez sen.
 Nie mogąc wydostać się z uścisku Mulata po prostu przekręciłam się na bok i przyglądałam się mu uważnie. Zastanawiałam się co takiego mogło się śnić Zaynowi. Wiedziałam tylko, że wołał przez sen moje imię, ale przecież nie miał powodów żeby się o mnie obawiać dlatego przyszło mi do głowy, że miało to związek jeszcze z jakimś innym wydarzeniem. Chłopak nigdy nie opowiadał mi za dużo o swojej przeszłości, ale nie chciałam go naciskać, ponieważ dowiedziałam się od Harry'ego właściwie przypadkiem,  że Zayn nie miał w życiu łatwo. Mimo to chciałam dowiedzieć się jak najwięcej o jego przeszłości,  choćby jakichś najdrobniejszych szczegółów, na początek najmilszych rzeczy, które wywołają uśmiech na jego twarzy.
-  Dzień dobry - powiedziałam,  kiedy chłopak naprzeciwko mnie w końcu otwarł oczy ukazując mi ich niesamowity odcień.
- Dzień dobry - odpowiedział i uśmiechnął się szeroko.  - Mógłbym się tak budzić codziennie - dodał wesoło,  a ja tylko przytaknęłam mu wpatrując się w jego cudowny chłopięcy uśmiech. Leżeliśmy tak jeszcze chwilę leniwie się sobie przypatrując.
- Chyba już pora wstawać,  panie Malik - stwierdziłam w końcu  siadając na łóżku.
- O nie, ja nie wstaję -  zaprotestował chłopak nadal leżąc w pomiętej pościeli.
- Radzę ci jednak wstawać leniu,  bo mam dla ciebie niespodziankę - powiedziałam uśmiechając się do niego,  a on zmarszczył brwi zastanawiając się o co może chodzić.  - Ja wstaję - dodałam i wstałam z łóżka zabierając Zaynowi kołdrę,  żeby mieć się czym zakryć.
- Jak wstajesz to bez tego - powiedział chłopak i ściągnął że mnie okrycie szarpiąc za nie. Ja pisnęłam głośno i szybko uciekłam naga do łazienki. Zatrzasnęłam drzwi wciąż słysząc wesoły śmiech Zayna.

 ***

 Zszedłem po schodach na dół i zastałem piękną dziewczynę siedzącą swobodnie na kanapie w moim salonie. Na codzień nie byłem przyzwyczajony do towarzystwa oprócz częstych odwiedzin chłopaków, ale teraz nawet przeszła mi przez głowę myśl, że mógłbym się do tego przyzwyczaić.
- No więc,  uznałam, że chcę dowiedzieć się czegoś o tobie jeszcze z czasów jak nie byłeś taki sławny, kasiasty i nadęty i nie kupowałeś koleżankom najnowszego iphona w zamian za jakiegoś starego samsunga - powiedziała Em uśmiechając się wesoło, a ja byłem coraz bardziej przestraszony przez jej słowa.
- Tego samego dnia ustaliliśmy, że chcemy się przyjaźnić - próbowałem się wyjaśnić z uśmiechem.
- To było dopiero po zakupie - powiedziała stanowczo moja dziewczyna.
- I to miał być prezent pod choinkę... - spróbowałam jeszcze raz.
- To również ustaliliśmy dopiero po zakupie - mówiła nadal stanowczo, ale z uśmiechem.
- Jezu, ale ty jesteś uparta. Lepiej powiedz mi już co to za niespodzianka - odpowiedziałem z niecierpliwością siadając koło niej i obejmując ją w talii.
Trzymając ją ciągle blisko siebie upajałem się jej ciągłą obecnością. Miałem nadzieję, że tak zostanie w najbliższym czasie, a właściwie miałem nadzieję, że tak zostanie na zawsze. Dziewczyna pokazała na ekran telewizora, a moje oczy rozszerzyły się w zdziwieniu kiedy zobaczyłem tam  wypożyczone wszystkie odcinki "x factor'a" z 2010 roku, w czasie którego powstało one direction, podczas którego razem z chłopakami zaczynaliśmy śpiewać i dopiero się poznawaliśmy.
- Ty chyba oszalałaś - powiedziałem w szoku, pomimo, że dzięki temu programowi rozpoczął się najwspanialszy okres w moim życiu.
To była przygoda dzięki,  której poznałem najlepszych przyjaciół na świecie. Emmy wtedy jeszcze nie znałem, ale ona oprócz bycia moją przyjaciółką stała się też moją dziewczyną, która z dnia na dzień wydawała się wspanialsza. Nie wiedziałem co się ze mną dzieję, ale najchętniej spędzałbym z nią każdą minutę mojego życia, mógłbym patrzeć na nią bez przerwy i czułem, że ta mała, delikatna, wrażliwa i cudowna dziewczyna zajmuje coraz więcej miejsca w mojej głowie i sercu...
- Być może,  ale mam nadzieję,  że się do mnie przyłączysz i najwyżej wyjaśnisz mi niektóre rzeczy, bo ja i tak i tak mam zamiar to obejrzeć - odpowiedziała mi Emma z naciskiem. - Ok,  ale ja nie biorę odpowiedzialności  za twoje późniejsze uszkodzenia mózgowe - powiedziałem po chwili namysłu szykując się na naprawdę dobry kabaret.


   *

 - Ej nie śmiej się! Przecież my się nie prosiliśmy żeby nas pomalowali jak do zmierzchu! To był halloweenowy odcinek! - krzyknąłem udając oburzenie kiedy  Em po prostu pękała ze śmiechu z powodu zobaczenia nas pomalowanych w którymś odcinku. - Lepiej słuchaj,  bo tutaj Lou pierwszy raz coś śpiewa oprócz refrenów - powiedziałem kiedy dziewczyna zaczęła się uspokajać.
Siedzieliśmy prawie cały cały dzień oglądając kolejne odcinki talent show za co zabiłbym gdybym nie oglądał ich z Emmą. Dziewczyna parskała śmiechem praktycznie przy każdym naszym występie i w sumie się jej nie dziwiłem, sam się z nas śmiałem. - No i co dowiedziałeś się z tego czegoś o mnie? - zapytałem po maratonie śmiejąc się z tego,  że chciała coś z tego wywnioskować.
-  W sumie to tylko tyle,  że Hazz miał rację. Ty naprawdę nie umiesz tańczyć - zaśmiała się. - Ja ci zaraz dam Hazz miał rację!  On nigdy nie ma racji! Chociaż może ja faktycznie nie umiem tańczyć,  za to ty zaraz mi zatańczyć tak jak ci zagram!  - wołałem łaskocząc ją bez opamiętania i goniąc po całym mieszkaniu aż trafiła w odpowiednie miejsce czyli do mojej sypialni.

______________________________
PRZYPOMINAM, ŻE NASTĘPNY ROZDZIAŁ POJAWI SIĘ TYLKO JEŚLI POD TYM BĘDZIE CHOCIAŻ JEDEN KOMENTARZ :))

wtorek, 13 maja 2014

Liebster Awards

Hej ;))
Dzisiaj nie z rozdziałem,  ale za to zostałam nominowana do Liebster Awards przez Vivani Degrassi z bloga http://schadow-ff.blogspot.com

Pytania:
Jakie jest Twoje Hobby?
Jakie jest Twoje ulubione Fanfiction?
Jak masz na imię?
 Co lubisz w sobie?
 Czy masz rodzeństwo?
Do jakich fandomów należysz?
 Ulubiona i ulubiony aktor?
 Kolor oczu?
 W jakim mieszkasz województwie?
Jaka jest twoja ulubiona liczba?
Masz jakiegoś zwierzaka?

Moje odpowiedzi:)
1. Kiedyś było to pływanie i gra na gitarze. Teraz jest to głównie czytanie i pisanie,  a także taniec.
2. Och... czytam tego całe mnóstwo, ale ostatnio jest to zdecydowanie "Cień"  o Ashtonie. Poza tym uwielbiam Dark/Knockout, After, Furious, Heartwrecker i inne <3
3. Oliwia .
4. Hmm... Na pewno to, że jestem tak bardzo zwariowana, choć czasami jest to pewnie dosyć dziwnie odbierane xD
5. Mam, młodszą siostrę...
6. Lubię bardzo wielu artystów, ale należę tylko do trzech fandomów: directioner,  mixer, 5sosfam.
7. Nie mam ulubionej aktorki... Dosyć lubię Jennifer Lawrence, a aktor to Johny Deep.
8. Szaro - zielony.
9. W Śląskim.
10. 7
11.  Tak, kota :)

Moje pytania:
Jak masz na imię?
Ile masz lat?
Jakie jest twoje hobby?
Masz rodzeństwo?
Z jakiego jesteś miasta?
Jaki jest twój ulubiony kolor?
Do jakich fandomów należysz? / Czego słuchasz?
Jaki sport lubisz najbardziej?
Ulubiony piosenkarz/ka?
Twój ulubiony aktor/ka?
Masz jakieś motto życiowe? Jeśli tak to jakie?

Nominowani:
http://knockout-fanfiction.blogspot.com/
http://i-will-change-your-life.blogspot.com/
http://furious-fanfiction.blogspot.com/
http://you-and-i-and-onedirection.blogspot.com/
http://heartwrecker-fanfiction.blogspot.com/
http://my-loved-enemy.blogspot.com/
http://cienfanfic.blogspot.com/

piątek, 9 maja 2014

Rozdział 20

 Dopiero gdy weszliśmy do nagrzanego mieszkania Zayna poczułam, że jestem cała mokra, z resztą tak samo jak on. Jednak dzięki dystansowi pokonanemu w biegu  nie było nam zimno. Chłopak zamknął drzwi na klucz i nagle zrobiło się okropnie gorąco. Staliśmy blisko siebie w wąskim korytarzu wzajemnie otaksowując się wzrokiem.
Mokra grzywka Zayn'a opadła lekko na czoło, co wyglądało równocześnie uroczo i seksownie. Jego biała koszulka, która teraz była całkiem przemoczona mocno przylegała do torsu chłopaka prześwitując, dzięki czemu widziałam dokładnie każdy tatuaż na jego ramionach i klacie oraz każdy miesień na jego brzuchu. Ten fakt wcale nie pomagał mi się uspokoić. Podejrzewałam, że ja wyglądam podobnie... W sensie, że mokra koszulka przylegała do mojej skóry, a nie, że było to seksowne, co tylko jeszcze bardziej mnie krępowało.
- Jasna cholera - wymamrotał Mulat zjeżdżając wzrokiem po moim ciele, po czym odchrząknął. - Chyba powinniśmy się przebrać - dodał głośniej, na co przytaknęłam więc złapał mnie za rękę i poprowadził do swojej sypialni gdzie znajdowały się jego ubrania. Starałam się na niego nie patrzeć,  bo każde takie spojrzenie kończyło się u mnie uderzeniem gorąca. Podeszliśmy do ogromnej szafy i Zayn zaczął przeglądać ubrania. Próbowałam ignorować fakt, że w moim obecnym stanie podniecenia na sam jego widok dodatkowo znajdujemy się się w jego sypialni z wielkim łóżkiem.
- Ściągnij to... - zaczął spoglądając na mnie zza drzwi szafy. W jego oczach nagle zabłysło pożądanie, co pewnie było też widoczne w moich. - Chociaż w sumie, nie... Nie męcz się - zmienił zdanie podchodząc do mnie powoli. - Może ci pomogę... - mówił nadal do mnie podchodząc, jeśli o mnie chodzi, stanowczo zbyt wolno. Ja chciałam mieć go już blisko przy sobie.
Zbliżył się do mnie maksymalnie, przez co dystans między nami całkowicie znikł. Spojrzał mi w oczy, a ja wyczułam między nami ogromne napięcie... I to wcale nie takie, które panowało między nami jeszcze parę godzin temu. Chłopak wpił się gwałtownie w moje usta po chwili przygryzając moją dolną wargę. Złapał za koniec mojej bluzki i podciągał ją powoli do góry, aż nie wylądowała na podłodze obok nas. Poczułam, że się rumienię gdy Zayn zjechał wzrokiem po moim nowo-odkrytym ciele i po chwili przełknął głośno ślinę.
- A tam, walić to, po co się w ogóle ubierać? - zapytał retorycznie i znowu namiętnie połączył nasze języki.
Zaczął błądzić rękami po moich biodrach i plecach, przez co przeszły mnie dreszcze. W przypływie pewności siebie oplotłam go nogami w pasie, a on od razu ruszył w kierunku łóżka nie rozrywając naszych ust. Położył mnie na nim, po czym sam się na nie wdrapał i pochylił nade mną tak, że znajdowałam się pomiędzy jego nogami i rękami. Zanim sama zarejestrowałam co robię szybko ściągnęłam z niego mokrą koszulkę przez co temperatura skoczyła o jeszcze kilka stopni w górę. Opuszkami palców zaczęłam błądzić po jego tatuażach, a on zassał lekko skórę przy moim  obojczyku przez co zachłysnęłam się powietrzem z przyjemności. Po chwili zaczął zjeżdżać pocałunkami co raz niżej po moim brzuchu aż do prawego biodra gdzie znajdował się tatuaż.
- Tego wcześniej nie widziałem - powiedział zachrypniętym głosem gdy przeczytał napis "Never give up". - Ale dzisiaj mam zamiar zobaczyć wszystko - dodał i tak też się później stało.

*

Wciągnąłem głośno powietrze z przerażeniem gdy po otwarciu oczu ujrzałem koło siebie znajomą, blondynkę zamiast spodziewanej przeze mnie cudownej szatynki.
- Jackie? - zapytałem.
- Tak skarbie?  - zagruchała dziewczyna odwracając się w moją stronę i uśmiechając się.
- Nie nazywaj mnie tak -  odpowiedziałem przez zęby, ale najwyraźniej nie zraziłem jej tym do siebie.
- Oj, daj spokój. Rozluźnij się trochę. Mam coś nowego, spróbujesz ze mną?  - zapytała sięgając po foliowy woreczek do swojej torebki leżącej na ziemi. Wysypała trochę białego proszku na swoją dłoń i spojrzała na mnie. - No weź przestań kotku. Obiecuję ci, że po tym będzie ci o wiele lepiej - powiedziała,  a ja spojrzałem na nią z pogardą.
Przez chwilę wpatrywałem się tylko w białą substancje, po czym delikatnie złapałem jej dłoń i pochyliłem się. W momencie gdy się zaciągnąłem poczułem przyjemne uczucie gdy narkotyk rozprowadzał się po moim organizmie. Zamknąłem na chwilę oczy, a gdy je otworzyłem obraz przed nimi był już zupełnie inny.
 Przy dużym stole w jadalni mojego rodzinnego domu siedziało kilka młodych dziewczyn. Na pierwszy rzut oka wyglądało to po prostu na sympatyczne spotkanie paru koleżanek, jednak po chwili dotarło do mnie, że przy stole siedzą moje siostry. Normalnie nie byłoby w tym nic nadzwyczajnego. Po prostu moje trzy ukochane siostry spędzające razem czas. Jednak po chwili zorientowałem się, że tym razem nie są same. Zaraz koło Don siedziała Emma śmiejąc się z czegoś wesoło. Uśmiechnąłem się sam do siebie na tak cudowny widok.
 Po chwili usłyszałem walenie do drzwi wyjściowych. Podszedłem do nich i spojrzałem przez oczko w drewnianej powłoce. Zobaczyłem Go. Mój znienawidzony ojciec dobijał się do moich drzwi ze strzelbą w ręku. Zauważyłem jak Emma wstaje i rusza w kierunku drzwi.
- Nie,  Em. Nie otwieraj tych drzwi - próbowałem ja ostrzec, ale minęła mnie bez słowa tak jakby mnie w ogóle nie widziała ani nie słyszała. - Em, nie otwieraj tych cholernych drzwi!  Emma! - krzyczałem próbując do niej podejść,  zastawić jej drogę,  cokolwiek, ale nie potrafiłem się ruszyć. Jakby moje nogi były wmurowane w podłogę.
Czułem się tak cholernie bezsilny. Nie mogłem nic zrobić. Emma zaraz przed otwarciem drzwi odwróciła na chwilę głowę w moją stronę. Ona mnie nie zauważała, ale ja mogłem ujrzeć ostatni błysk w jej pięknych oczach zaraz przed jedynym strzałem oddanym z broni człowieka po drugiej stronie drzwi. Później mogłem już tylko bezradnie patrzeć jak jej ciało osuwa się na ziemię.
- Emma! Em, nie! - wołałem, ale nie przyniosło to żadnych efektów. Krzyczałem jak opętany rzucając się we wszystkie strony. Nie mogłem tego znieść.
-Zayn! Zayn, obudź się! - usłyszałem znajomy głos jakby oddalony o kilkaset mil, ale wreszcie udało mi się otworzyć oczy.
Zobaczyłem nad sobą moją piękną dziewczynę,  którą jeszcze przed chwilą musiałem oglądać martwą na podłodze mojego rodzinnego domu w najgorszym koszmarze mojego życia. Pierwszy raz byłem tak bezsilny. To najgorsze uczucie na świecie - bezsilność.
 Przełknąłem głośno ślinę, usiadłem na łóżku i przyciągnąłem ją do siebie w opiekuńczym geście próbując uspokoić oddech. Dziewczyna po prostu mocno się do mnie przytuliła, a ja byłem wdzięczny, że nie zadaje żadnych pytań.
Bylem już przyzwyczajony do koszmarów tego typu. Zazwyczaj w nocy w mojej głowie odtwarzała się chwila śmierci mojej matki,  lub   ewentualny powrót ojca aby się na mnie zemścić. Czasami w moich snach  cierpiały moje siostry, ale jeszcze nigdy w roli głównej mojego koszmaru nie występowała żadna inna osoba. Teraz była to Emma, dziewczyna na której tak bardzo mi zależało i którą teraz także musiałem chronić. Wcześniej nie zdawałem sobie sprawy jak bardzo ważna jest dla mnie i jak bardzo  cierpiałbym po jej stracie. W tej chwili dziewczyna, którą właśnie mocno przytulałem do swojej klatki piersiowej była dla mnie najważniejsza. Jeszcze niedawno najważniejsze dla mnie były siostry i ich bezpieczeństwo. Teraz priorytety trochę się zmieniły.
 Jakiś czas później,  uspokojony przez Em udało mi się zasnąć, pierwszy raz po jakimkolwiek nocnym koszmarze. Działała na mnie uspokająco, a ja miałem cholerne szczęście, że mogłem mieć ją przy sobie.

___________________________________
1. Przepraszam, że rozdział jest dopiero dzisiaj, ale po prostu była majówka itd, itp. PRZEPRASZAM. Postaram się dodawać rozdziały co tydzień.
2. Sorry, że sen nie jest napisany kursywą, ale dodaję z tableta i nie da się zrobić kursywy akbo po prostu ja nie wiem jak to ogarnąć xD
3. Nie wiem, czemu, ale po prostu mam już dość, być może to przez mój dzisiejszy melancholijny nastrój z powodu jednego z najgorszych dla mnie dni w roku.
Nie mam już siły wypraszać was o komentarze, bo po pierwsze nie chcę Was do tego zmuszać, po drugie, nie przynosi to żadnego efektu, a po trzecie piszę aby się rozwijać.. W każdym bądź razie nie wiem, czy zdajecie sobie z tego sprawę, ale ja naprawdę się staram i tracę mnóstwi czasu na napisanie takiego rozdziału, a dla Was to jest tylko minuta, aby napisać jakikolwiek komentarz.
Zaczęłam tutaj pisać aby uzyskać jakąkolwiek opinię, a nie ma to dla mnie większego sensu, jeśli i tak nie poznaję waszego zdania na temat tych moich głupot..
Pisać będę dalej, bo robię to dla siebie, ale nie widzę większego sensu zamieszczania tutaj kolejnego rozdziału jeśli i tak nie poznaję waszej opinii. Natomiast widzę nadal sens tego wszystkiego jeśli będę miała chociaż jednego aktywnego czytelnika. Tak więc ustalam zasadę, której się zawsze bardzo wystrzegałam, ale nie wymagam dużo.
DODAM NASTĘPNY ROZDZIAŁ TYLKO JEŚLI ZOBACZĘ PRZYNAJMNIEJ JEDEN KOMENTARZ.
Przykro mi, że muszę tak postępować, ale nie widzę już innego wyjścia. Mam nadzieję, że nie będziecie na mnie za to źli.


niedziela, 27 kwietnia 2014

Rozdział 19

 - Mogę wiedzieć czym sobie nagle zasłużyłem na takie traktowanie?  - zapytał Zayn ze zdziwieniem, które pomimo tego, że nie powinno, trochę mnie zaskoczyło.
Może on mnie już nie chce? Ja bym siebie nie chciała. Pewnie nawet nic szczególnego do mnie nie czuje, a ja sobie wyobrażam niewiadomo co i chcę, żeby przyjął mnie z powrotem jak jakiegoś kirde syna marnotrawnego. W końcu odrzucam go przez ostatnie dni, po czym nagle do niego przybiegam i obściskuję się z nim przy wszystkich. Sama bym tego nie rozumiała gdybym nie znała sytuacji.
- Niczym, po prostu się za tobą stęskniłam -  skłamałam i wcale nie czułam  się z tym dobrze, ale nie mogłam powiedzieć mu prawdy. To znaczy poniekąd musiałam powiedzieć mu prawdę, ale nie całą.
- Serio? Dopiero teraz? Bo ja tęsknię za tobą już od jakiegoś czasu, ale ty ciągle mnie odrzucasz. Wysyłasz mi sprzeczne sygnały Em. Nie rozumiem tego - moje serce zaczęło kwawić w momencie gdy tylko zauważyłam ból w jego oczach. Byłam dla niego naprawdę okropna. Nawet nie znał przyczyny mojego zachowania.
- Przepraszam -  wymamrotałam tylko cicho i spuściłam wzrok na swoje stare nike'i.
- Nie przepraszaj mnie Em, po prostu mi to wyjaśnij - powiedział stanowczo mulat, a ja wiedziałam że muszę to zrobić. Problem był w tym, że zupełnie nie miałam na to siły i bałam się jego reakcji.
- To skomplikowane - powiedziałam powoli, a Zayn pokierował mogą twarz do góry, tak żeby mógł mi spojrzeć w oczy.
- Nie jestem głupi - powiedział poważnie, a ja trochę się  uspokoiłam patrząc w jego brązowe tęczówki. Jednak nadal nie byłam przekonana co do powiedzenia mu prawdy, po prostu bałam się, że to się może źle skończyć, że może mi nie wybaczyć i że mogę go stracić. Nie mogłam do tego dopuścić. To głupie jak szybko można uzależnić się od drugiego człowieka.
- Wiem o tym.
- Więc czemu nie chcesz mi powiedzieć o co chodzi? Dlaczego mi nie ufasz? - powiedział chłopak z żalem i tym razem to on spuścił wzrok. Złapałam go za ręce i spojrzałam mu w oczy.
- Ufam ci - odpowiedziałam mu z przekonaniem. - Po prostu to może trochę zająć, a jakby nie było, ty właśnie nagrywasz teledysk do waszego najnowszego hitu - powiedziałam z uśmiechem, który on lekko odwzajemnił. Myślałam, że może uda mi się chociaż trochę odwlec tą rozmowę w czasie, ale niestety nie miałam takiego szczęścia. Miałam ochotę uderzyć Harry'ego kiedy poszedł do nas i zwrócił się do Zayna.
- Stary, możecie już jechać z Lou i Liamem. My z Niall'em nagramy swoje części i kończymy na dzisiaj - mulat skinął głową że zrozumieniem, a ja chyba ściągnęłam na siebie wzrok Hazzy moim nienawistnym spojrzeniem. - Dasz radę mała - skierował do mnie swoje ostatnie słowa i odszedł w innym kierunku.
Dobra, wystarczy. Muszę mu wreszcie powiedzieć. Po co tak to odwlekać? Lepiej mieć to już za sobą prawda? Miejmy taką nadzieję. Muszę mu to powiedzieć, inaczej go stracę, wiem o tym.
- Jedźmy do ciebie - powiedziałam nie żałując swoich słów. Już podjęłam decyzję. Tak już miałam, gdy już zdecydowałam, nie zmieniałam zdania.  

*  

- Poczekaj, zrobię naszą ulubioną kawę i wszystko mi opowiesz - zażartował chłopak gdy tylko weszliśmy do jego domu.
- Zayn, to nie jest śmieszne - powiedziałam, ale nie udało mi się powstrzymać delikatnego uśmiechu wkradającego się na moją twarz.
- Wiem, po prostu staram się rozładować atmosferę - odpowiedział wzdychając i zrzucając z siebie swoją skórzaną kurtkę na podłogę skierował się do salonu. On usiadł na kanapie, a ja zaczęłam chodzić w kółko po pokoju nie mogąc opanować nerwów.
- Chyba najlepiej będzie jak ci to pokażę - powiedziałam w końcu i z tylnej kieszeni jeansów wyciągnęłam list od blondynki. Podałam kartkę chłopakowi, a on rozłożył ją i zaczął czytać gdy ja spacerowałam w dalszym ciągu po pomieszczeniu tym razem zastanawiając się co ta dziewczyna robiła na planie teledysku i o czym rozmawiała z Zaynem
- Dlaczego mi o tym kurwa nie powiedziałaś Emma?  - zapytał ostro chłopak gdy skończył czytać i wstał z kanapy ciągnąc swoje włosy do góry. Robił to tylko gdy był naprawdę bardzo zły. Wiedziałam, że tak będzie.
- Ja... Sama nie wiem... Bo zrobiłbyś jakąś awanturę czy coś w tym stylu - odpowiedziałam nie składnie starając się jakoś mu to wyjaśnić.
- Tak coś bym z tym zrobił, bo tak nie może być. Trzeba coś z tym zrobić - podniósł głos, ale rozumiałam go w tej sytuacji.
- No właśnie o to mi chodzi. Nie powinieneś nic z tym robić - również zaczęłam krzyczeć, sama nie wiem czemu.
- Dlaczego?!
- Bo ona kimkolwiek jest, się o tym dowie!  - odpowiedziałam ukrywając przed nim, że znam tożsamość autorki tego listu i co najlepsze on też ją zna. Źle czułam się z tym, że to przed nim ukrywam, ale co ja mogłam zrobić? Nie wiedziałam co mogłoby się stać gdybym powiedziałam mu całą prawdę, więc  postąpiłam tak jak poradził mi Harry.
- I co z tego?! - zapytał ciągle podniesionym głosem jakby w ogóle nie czytał tej wiadomości.
- I coś może ci się stać! Dlatego ci nie powiedziałam! Bo mi na tobie cholernie zależy! Bo nie mogę dopuścić do tego, żeby coś ci się stało! Bo jesteś teraz dla mnie najważniejszy na świecie i nie mogę cię stracić  rozumiesz?! -  wyznałam mu w przepływie emocji całą prawdę co do moich uczuć i teraz stojąc po środku jego salonu nie wiedziałam jak mam się zachować. Byłam na skraju załamania. Wiedziałam, że jeżeli on zaraz czegoś nie powie poddam się, a po mojej twarzy popłyną łzy. Zayn tylko patrzył na mnie szeroko otwartymi oczami zdziwiony tym jaki kierunek obrała nagle ta rozmowa gdy z moich faktycznie zaczęły płynąć słone krople.
 Nic nie powiedział, a ja nie mogąc wytrzymać tego napięcia wybiegłam z jego mieszkania na zewnątrz w sam środek ulewy. Chciałam po prostu od niego uciec. Nie chciałam już z nim rozmawiać. Ja powiedziałam mu wszystko co do niego czułam od jakiegoś czasu, a on nie był w stanie mi nic odpowiedzieć. Zupełnie nic, nawet "Już cię nie chcę, spierdalaj". Wiedziałam, że ta rozmowa się źle skończy. Słyszałam jak biegnie za mną i woła mnie, ale nie zwracałam na to uwagi. Miałam tego wszystkiego dość. Chciałam uciec. Łzy ciągle płynęły po mojej twarzy mieszając się z kroplami deszczu. Czułam, że mój wodoodporny tusz do rzęs wcale taki nie jest, więc otarłam twarz starając się uspokoić, ale nie umiałam. Nie zważając na czerwone światło wbiegłam na ulicę co spotkało się z odgłosami pisków opon przy ostrym hamowaniu samochodów i z bulwersacją kilku kierowców, którzy przed chwilą prawie pozbawili mnie żucia. Teraz mnie to nie obchodziło. Chciałam po prostu uciec przed wszystkim co się wydarzyło w ciągu ostatnich kilku dni. Usłyszałam jak Zayn ciągle mnie woła z coraz bliższej odległości, więc chciałam przyspieszyć, ale nie zdążyłam czując tylko jak łapie mnie za rękę. Szybko się wyrwałam odwracając tym samym w jego stronę.
- Co?! - zawołałam, ale on mi nie odpowiedział tylko złapał mogą twarz w dłonie i przyciągnął mnie do siebie łącząc nasze usta w pocałunku nie zwracając uwagi na to, że stoimy po środku zakorkowanej drogi.
- Czuję dokładnie to samo, jesteś dla mnie najważniejsza dlatego jestem w stanie cię zrozumieć skarbie, ale musisz mi bardziej ufać i mówić o takich rzeczach... O wszystkich rzeczach. Czy teraz możemy już o tym wszystkim zapomnieć? - powiedział Zayn z przekonaniem gdy już zakończył pocałunek.
- Oczywiście -odpowiedziałam od razu. Nie potrzebowałam ani jednej sekundy na zastanowienie się się nad tym
- Wspaniale, a tak poza tym kiedy następnym razem wbiegniesz na drogę na czerwonym świetle, nie będę już taki miły - powiedział surowo chłopak ale złapał mnie za rękę i uśmiechnął się szeroko prowadząc mnie z powrotem do swojego mieszkania. W jego oczach tańczyły te wesołe iskierki, których już tak dawno nie miałam okazji oglądać. Ja pewnie wygłądałam teraz na co najmniej tak samo szczęśliwą jak on. Cieszyłam się, że on czuje to samo co ja, że udało nam się rozwiazać nasz problem i że teraz mogłam swobodnie wracać z nim za rękę do jego domu.
- Dobrze, panie komendancie - odpowiedziałam wesoło.
_____________________________________
Przepraszam, że rozdział jest dopiero dzisiaj ale wczoraj miałam ciężki dzień i nie dałam rady. Zrozumcie mnie.
Mam nadzieję, że rozdział się Wam spodobał. O komentarze już nie będę prosić, bo to nie ma najmniejszego sensu.

niedziela, 20 kwietnia 2014

Rozdział 18

Otwarłam powoli oczy obudzona przez delikatne promienie słońca wpadające do mojej sypialni przez szybę.  Przeciągnęłam się leniwie i spokojna usiadłam na łóżku. Sama byłam zaskoczona tym spokojem, bo moje ostatnie dni wyglądały wręcz przeciwnie. Zaczęłam zastanawiać się o co chodzi gdy nagle dotarły do mnie wszystkie wczorajsze wydarzenia. Wizyta Harry'ego. List z groźbą. Tajemnicza blondynka mieszkająca zaraz na przeciwko mnie mająca coś wspólnego z Zaynem. I dzisiejsze zaplanowane spotkanie z moim chłopakiem.
 Wyskoczyłam z łóżka i dopiero wtedy zauważyłam, że koło mnie spała Charlie, ale obudziłam ją swoim gwałtownym zachowaniem. No tak, przecież Harry poinformował ją wczoraj o wszystkim, żeby została ze mną i trochę przypilnowała. Po chwili razem ruszyłyśmy w stronę kuchni skąd ulatniał się zachęcający zapach naleśników.  Stanęłyśmy zdziwione w progu gdy w kuchni zobaczyłyśmy Lindsay, Gabe'a i Harry'ego robiących razem naleśniki i śmiejących się z czegoś wesoło. Wiedziałam, że Harry po mnie przyjedzie, ale nie spodziewałam się, że aż tak wcześnie. Chociaż właściwie to która jest godzina?
- No, o wilku mowa, a wilk tuż, tuż - zaśmiała się Linds. - Właśnie miałam iść was obudzić śpiochy już jest jedenasta!
 - Nie chciałem was budzić wcześniej. Tak słodko spałyście - uśmiechnął się Hazza,  a ja pokazałam mu język.  - Zbieraj się już. Mogłem na ciebie poczekać tylko dlatego, że pierwsze sceny teledysku do "Midnight Memories" są beze mnie - dodał chłopak.
- Och, jaka szkoda. Mniej Harry'ego niż zazwyczaj? Jak ja to przeżyję?! - przekomarzałam się z nim,  a on zmierzył mnie swoim "złowieszczym" spojrzeniem.

 ***

Od kąd tylko weszła do kuchni nie mogłem się na nią napatrzeć. Nawet zaraz po przebudzeniu wyglądała  idealnie. Przyłapałem się nawet na myśleniu o tym, że mógłbym ją taką oglądać każdego ranka. Kiedy to się stało, że myślę tak o jakiejkolwiek dziewczynie? Dawny Harry Styles poderwałby jakąś laskę na imprezie na jedną, ewentualnie kilka nocy, ale nigdy nie myślałby o wiązaniu się na stałe. Nigdy nie miałem szczęścia u dziewczyn. To znaczy miałem. Mógłbym poderwać każdą gdybym tylko chciał i często to wykorzystywałem, ale z żadną nie wychodziło mi nic na poważnie, więc po pewnym czasie dałem spokój. Jednak teraz kiedy ją poznałem miałem ochotę spróbować jeszcze raz. Miałem ochotę próbować ciągle, aż coś z tego nie wyjdzie, pomimo, że nie znałem jej zbyt dobrze.

***

Gdy tylko wsiadłam do samochodu Harry'ego mój żołądek zaczął się skręcać ze stresu. W sumie nie wiedziałam czemu. Przecież po prostu jadę na spotkanie z moim chłopakiem prawda? Tylko, że muszę wyjaśnić mu swoje ostatnie zachowanie, co może okazać się dosyć trudnym zadaniem. Z drugiej jednak strony naprawdę okropnie czułam się bez niego i cholernie za nim tęskniłam, więc już nie mogłam doczekać się momentu kiedy wreszcie go zobaczę.
Gdy tylko pojawiliśmy się w odpowiednim miejscu zdziwiłam się widząc przed wejściem tłum fanek. Chociaż właściwie mogłam się tego spodziewać. Po prostu po tych kilku dniach spędzonych bez Zayna i reszty chłopców z zespołu powoli zaczynałam zapominać o tych "zaletach" spędzania z nimi czasu.
- O kurde, chyba jednak jesteśmy trochę za późno -powiedział Harry zakładając na głowę kaptur od bluzy i swoje ciemne ray bany.
- No co ty nie powiesz geniuszu?  - zapytałam również zakładając swoje okulary przeciwsłoneczne, gdyż przez związek z Zaynem też stałam się już rozpoznawalna.
- Ej, to ty tak długo spałaś! - oskarżył mnie chłopak.
 - Trzeba było mnie obudzić! - odpowiedziałam. - Przeciskamy się ryzykując życie czy jest jakaś inna droga? - zapytałam raczej nie spodziewając się wyboru drugiej opcji.
 - Z każdej strony na pewno są fanki. Mamy zajęty tylko określony teren do nagrywania gdzie mogą się już dostać tylko zaufane osoby. Musimy się po prostu dam przedostać -powiedział Harry na co tylko przytaknęłam i przyszykowałam się mentalnie do drogi.
Chciałam już mieć to za sobą. Skierowaliśmy się w stronę fanek i oczywiście od razu rozległy się piski i wrzaski dziewczyn. Myślałam, że zaraz eksploduje mi głowa. Jak one wytrzymały same ze sobą tyle czasu? Harry złapał mnie mocno za rękę i zaczął przeciskać się przez tłum.
- Błagam, dajcie nam przejść. Autografami i zdjęciami zajmę się później, ale na razie musimy się tam dostać! - zaczął krzyczeć chłopak gdy dziewczyny zaczęły dosłownie zdzierać z niego koszulkę.
- Kretynie! Dlaczego nie zadzwoniłeś po Baldy'ego albo  kogokolwiek z ochrony?! Jakoś by nas przeprowadzili - nagle mnie oświeciło. Szkoda, że nie pomyślałam o tym wcześniej, nie pozwoliłabym mu wprowadzić się w sam środek tego... Czegoś.
- Dam sobie radę sam! -  zaprotestował ostro.  - Przepraszam! Przepraszam! - zaczął krzyczeć i mocniej przeciskać się przez tłum. - Zajebiście! I to niby miało być to "tajne miejsce nagrywania"? To im faktycznie wyszło - zwrócił się do mnie ciągle próbując dostać się jakoś na plan.
Im bliżej celu byliśmy tym więcej szczegółów zauważyłam. Zobaczyłam na planie swojego przystojnego chłopaka, a moje serce zaczęło bić mocniej na jego widok. Zatrzymało się jednak chwilę później gdy rozpoznałam osobę, z którą rozmawiał. Blondynka spojrzała w stronę zamieszania i nasze oczy się spotkały.
- Harry, patrz, to ona!  Ta suka jest tu przed nami.  - zwróciłam się do chłopaka, a gdy dziewczyna to zobaczyła posłała mi triumfujący uśmiech i jakby nigdy nic wróciła do rozmowy z moim chłopakiem. No zaraz chyba kurwa nie wytrzymam. Myślała, że wygrała, ale nie wiedziała jeszcze jak cholernie się pomyliła. Nie dam jej tej satysfakcji. Nie po raz kolejny. Nigdy więcej.
Zanim sama zdążyłam zarejestrować co robię  przecisnęłam się natarczywie do końca tłumu i przeszłam przez  prowizoryczną barierkę. Zostawiając w tym miejscu zszokowanego Harry'ego ruszyłam szybko w stronę blondynki. Nie zwracając na nią w ogóle uwagi przyciągnęłam do siebie Zayna za koszulkę i wpiłam się w jego usta. Kiedy prawie natychmiast odwzajemnił mój pocałunek poczułam całą tą tęsknotę i niepewność co do naszego związku, które oboje odczuwaliśmy w ostatnim czasie. Teraz wszystkie te negatywne emocje jakby się ulatniały, a ich miejsce zastępowały szczęście i pasja. Tak bardzo mi go brakowało. Jego widoku, jego słów, jego dotyku. Najchętniej już nigdy bym nie przestala go całować i się nim cieszyć. Dopiero teraz poczułam jak wielki błąd popełniłam stosując się do poleceń z tego durnego listu. Gdy odważyłam się wreszcie otworzyć oczy napotykając te piękne czekoladowe tęczówki i po chwili odsunąć się od Zayna wokół zobaczyłam  uśmiechających się z zadowoleniem chłopaków patrzących na nas razem z całą ekipą. Dopiero po chwili do moich uszu dotarły nowe wrzaski fanek zespołu.
- Zemma, Zemma! - wołały, a ja nagle zaczęłam lubić wszystkie dziewczyny stojące wytrwale na około terenu przeznaczonego dla chłopaków. Pomimo, że nigdy nie przepadałam za tego typu przesłodzonymi połączeniami imon, to te od razu pokochałam. Dlatego, że dotyczyło mnie i Zayna i dlatego, że wreszcie wiedziałam, że mam wśród tych wszystkich fanek wsparcie, pomimo tego, że niektóre na pewno za mną nie przepadają. Uśmiechnęłam się szeroko że szczęścia i wtedy przypomniałam sobie o jeszcze jednym fakcie. Rozejrzałam się uważnie wokół, ale nigdzie w zasięgu mojego wzroku nie zauważyłam znienawidzonej przeze mnie blondynki. Uśmiechnęłam się jeszcze szerzej. Tym razem to ja wygrałam. Jeden do jednego. Na razie.
___________________________________
No to macie taki kolejny rozdział.  Mam nadzieję, że wam się spodobał i czekam na wasze komentarze i opinie. :))
Jeśli macie jakieś sugestie, zastanawiacie się nad czymś albo sami już domyślacie się co może się dziać dalej to napiszcie to proszę w komentarzu. To jest tylko parę sekund, a ja cieszę z każdego komentarza jak głupia, poza tym po prawej stronie bloga jest nowa ankieta i chciałabym, żeby każdy kto czyta te moje głupoty odpowiedział, to zajmie wam jeszcze mniej.
Poza tym jeśli może chcielibyście być informowani o nowych rozdziałach to w zakładce "informowani" podajcie mi swoje twittery lub skontaktujcie się ze mną na moim tt:
@oliwia_malik69

Czekam na komentarze i do następnego razu xx

sobota, 12 kwietnia 2014

Rozdział 17

Kilka następnych dni było jednymi z najgorszych dni mojego dotychczasowego życia. Bez Zayna czułam się jakby mi czegoś brakowało, jakbym była tylko połową siebie. Czułam się tak strasznie samotna, choć miałam wokół siebie mnóstwo ludzi. Nawet gdy uciekałam z Manchesteru i zostawiałam tam wszystko co się dla mnie liczyło nie było tak źle. Pewnie dlatego, że wtedy oprócz smutku i samotności czułam się wreszcie wolna. Oprócz wszystkich przyjaciół i dobrych wspomnień zostawiałam też coś czego miałam dosyć i co tylko mnie tam więziło, czyli mój własny dom i rodzinę. Teraz byłam wolna, a mimo to nieszczęśliwa.
Opatuliłam się dokładniej kocem siedząc przy oknie, trzymając niewiadomego pochodzenia kartkę i czytając wydrukowane na niej słowa, które wprowadziły tyle chaosu do mojego życia. Po raz kolejny poczułam jak do moich oczu napływają łzy.
 - Możesz mi do cholery powiedzieć dlaczego Zayn siedzi u siebie załamany bo niewiadomego czemu nie chcesz się z nim widywać i dlaczego ty siedzisz i robisz to samo tutaj? - usłyszałam ostre słowa wypowiedziane lekko zachrypłym głosem Harry'ego.
Podniosłam głowę i ujrzałam go zdenerwowanego  opierającego się o drzwi mojego pokoju. Gdy zobaczył łzy w moich oczach jego wyraz twarzy lekko złagodniał.
- Bo nie mogę się z nim spotykać. Cóż za ironia, prawda? -odpowiedziałam i uśmiechnęłam się lekko, ale to nie pomogło w zachowaniu pozorów nieprzejmującej się niczym dziewczyny prowadzącej przyjemną pogawędkę ze swoim przyjacielem, bo po moim policzku spłynęła pierwsza słona kropla.
 Harry nic nie powiedział tylko poszedł do mnie i przytulił mnie mocno próbując pocieszyć. Odwzajemniłam uścisk gdy po mojej twarzy spływały kolejne łzy. Cieszyłam się, że tu jest, jednak nic nie mogło mi zastąpić obecności Zayna.
- Co to jest?  - zapytał po chwili wyciągając mi kartkę z ręki nim zdążyłam zareagować.
- Oddaj mi to Harry! Natychmiast! - krzyczałam próbując mu ją wyrwać, ale przytrzymywał mnie z dala od niej. Strasznie mnie tym wkurzył ale tak naprawdę już nie miałam siły trzymać tego przed wszystkimi w tajemnicy. Chciałam móc z kimś o tym pogadać. Nie wiedziałam co robić.
 - Powiedziałaś mu o tym? -zapytał odwracając się do mnie po chwili z poważną miną.
- Oczywiście, że nie - odparłam zrezygnowana  siadając na łóżku.
- Zayn musi się o tym dowiedzieć. Musimy mu powiedzieć - stwierdził Harry z przekonaniem, a ja wstałam jak poparzona.
- Nie! Zwariowałeś?! Czy ty umiesz czytać?! "... Może się to źle skończyć. Nie tylko dla ciebie, ale również dla niego."- zacytowałam na pamięć kawałek listu podkreślając ostatni wyraz.
- Nie dopuszczę do tego żeby coś mu się stało - dodałam, Harry zmarszczył czoło zastanawiając się nad czymś.
- W porządku. Nie powiemy mu, ale musimy coś zrobić - powiedział po chwili, po czym podszedł do biurka i zabrał z niego długopis.
- Co robisz Hazz? - zapytałam trochę zdezorientowana, ale mi nie odpowiedział.
Obserwowałam jak zapisuje pod wiadomością dużymi, wyraźnymi literami kolejne słowa. "Wiesz, że groźby są karalne?"
- Gdzie to znalazłaś?  - zapytał po chwili.
- Przed drzwiami, na zewnątrz - odpowiedziałam zastanawiając się co on zamierza. Loczek bez słowa wyszedł z pokoju z listem w ręku, a ja ruszyłam za nim. Otworzył drzwi mieszkania i położył kartkę pod wycieraczką tak, że wystawił tylko jej kawałek.
- Co ty planujesz?  -zapytałam zaskoczona kiedy już wrócił do środka.
- Ktoś, kto to tutaj podłożył najprawdopodobniej jeszcze tutaj wróci, a ja mam zamiar dowiedzieć się kto to jest -odpowiedział mi z przekonaniem, ale ja miałam pewne wątpliwości co do tego planu. - A teraz obserwuj co się tam dzieje, bo ja muszę się czegoś napić - dodał przeczesując palcami włosy i odszedł.
Stanęłam przy drzwiach i spojrzałam przez oczko w nich. Zobaczyłam tylko pusty korytarz. Nie wiem czego Harry się spodziewał.
- Patrz cały czas! Zaraz wracam! - krzyknął chłopak z kuchni jakby czytając mi w myślach.
- Em? Co ty robisz? - zapytała zdziwiona Charlie wychodząc że swojego pokoju.
- Sama nie wiem - westchnełam. - Lepiej idź do kuchni i powiedz Harry'emu, żeby mi też przyniósł coś do picia - dodałam, a mojej przyjaciółce momentalnie zabłyszczały oczy.
- Harry tu jest? - pisnęła dziewczyna z uśmiechem, a ja przytaknęłam.
Również się uśmiechnęłam, gdy jak na skrzydłach ruszyła w stronę kuchni. Odwróciłam się i znowu spojrzałam przez oczko w drzwiach żeby skontrolować sytuację na klatce schodowej. Po chwili Hazza pojawił się w przedpokoju z dwoma filiżankami wypełnionymi gorącym płynem.
- Herbata?  - zapytałam unosząc jedną brew ze zdziwienia.
- Nawet nie pytaj - parsknął śmiechem. - Tak już mam. Jak się denerwuję, piję herbatę -powiedział, a ja zaśmiałam się rozbawiona wizją Harry'ego,  który za każdym razem gdy się czymś zdenerwuje, pierwsze co robi to idzie sobie zrobić herbatkę.
Upiłam łyk z przygotowanego dla mnie płynu i z przyzwyczajenia spojrzałam przez szklane oczko w drzwiach. Ludzie przechodzili spokojnie przez klatkę schodową nie zwracając uwagi na kartkę na podłodze.  Jakiś czas później skupiłam bardziej  wzrok na obrazie na klatce gdy ujrzałam wychodzącą z mieszkania na przeciwko zadowoloną, szczupłą, mocno pomalowana blondynkę o prostych włosach. Gdybym spotkała ją gdzieś na mieście pomyślałabym, że jest naprawdę bardzo ładna, ale teraz zaniepokoiło mnie jej zachowanie. Dziewczyna spojrzała z dumnym uśmiechem w stronę moich drzwi, ale mina jej zrzędła gdy na ziemi zobaczyła kartkę. Po chwili rozejrzała się uważnie, sprawdzając czy nikt jej nie widzi i ruszyła w stronę mojej wycieraczki. Nie przewidziała jednak naszego planu.
- Harry... -powiedziałam z lekkim przerażeniem, a chłopak słysząc mój ton bez wachania chwycił za klamkę. Za drzwiami ujrzał nieznaną nam blondynkę podnoszącą kartkę z ziemi. Jej źrenice rozszerzyły się ze strachu i zdziwienia gdy nas zobaczyła. Chłopak złapał ją za ramię żeby ją przytrzymać.
- Ty to napisałaś?  -zapytał ostro,  ale ona nie wydawała się zbytnio przejęta.
- Oczywiście, że ja - odparła. - Ale nikt wam w to nie uwierzy bez tego -pomachała nam kartką przed oczami,  byłam jednak na tyle szybka, że zdążyłam wyrwać jej list,  ona jednak chyba właśnie na to liczyła. Jakby specjalnie chciała nam ją oddać. Nie rozumiałam tego. -Poza tym kiedy Zayn będzie już znał całą sytuację nie pozwoli wam nic mi zrobić -uśmiechnęła się bezczelnie. - A tobie nadal dobrze radzę zostawić go w spokoju. On jest tylko i wyłącznie mój.  - powiedziała przez zęby po czym wyrwała się z uścisku Harry'ego i spokojnie wyszła z budynku.
Razem z Harry'm tylko zszokowani patrzeliśmy jak odchodzi z godnością. Wygrała. Nie wiedzieliśmy kim była, co miała wspólnego z Zaynem i co planowała, ale oboje z Harry'm byliśmy pewni, że to nie zapowiada się dobrze.
- Co za suka - podsumował Harry zamykając drzwi. Miał rację. Nie wiedziałam o niej praktycznie nic, ale wiedziałam, że nigdy nie oddam jej Zayna. Ta suka może i wygrała teraz, ale nie wygra ze mną nigdy więcej. Na pewno nie wygra najważniejszego dla mnie teraz człowieka. Nie dostanie Zayna tak łatwo. On jest mój. I będzie mój, tylko będę musiała się o to bardziej postarać, a moje ostatnie zachowanie na pewno mi tego nie ułatwi.

*

 -...Więc nie przejmuj się nią. Spotykaj się z Zaynem i zachowuj się normalnie. Zobaczymy co dalej zrobi, ale na razie raczej nic. Powiem Charls żeby cię trochę przypilnowała. Bądźcie ostrożne, a jakby coś się działo to od razu dzwoń. Wiem gdzie mieszka, więc mogę się nią zająć - uśmiechnął się przebiegle Harry kontynuując podsumowanie naszego planu, który omawialiśmy dobrych kilka godzin pijąc chyba z pięć herbat pod rząd. Hazz chyba był jakiś uzależniony od tego, a teraz ja uzależniałam się razem z nim. - Jutro wyjaśnisz to wszystko Zaynowi, tylko nie mów mu o tej lasce. Musimy się najpierw więcej dowiedzieć. Przypilnuję cię jutro. Rano przyjeżdżam po ciebie i zabieram na plan " Midnight Memories". - oznajmił wychodząc z mojego mieszkania po kilku godzinach rozmów na każdy temat i wygłupów dla uspokojenia. Bardzo dobrze spędzało nam się razem czas. Stresowałam się przed jutrzejszym spotkaniem z Zaynem,  ale wiedziałam, że ta chora sytuacja, w której znajdował się nasz zwiazek musi się w końcu zakończyć.

__________________________________

No więc jest następny rozdział...  Mam nadzieję,  że wam się spodobał i że poświęcice pare sekund swojego cennego czasu na napisanie chociaż króciutkiego komentarza, będzie mi naprawdę miło, nawet bardzo :)

piątek, 4 kwietnia 2014

Rozdział 16

 -Tak, widzimy się na miejscu - potwierdziłam i zakończyłam rozmowę z Harry'm,  który miał za około pół godziny przywieźć Zayn'a na obrzeża miasta gdzie szykowałam dla niego urodzinową niespodziankę.
 Pierwsza wersja planu była taka, że to ja miałam go tutaj przywieźć, ale od ostatniego listu, który dostałam od, jak mi się wydawało jednej z fanek ograniczałam kontakt z nim do minimum. Ciągle wymyślałam jakieś wymówki. Wiedziałam, że go tym ranię i strasznie mnie to bolało, ale wolałam nie ryzykować. Nie wiedziałam co mogłoby się stać gdybym zignorowała pogróżkę. Jednak odpuścić urodzin Zayna nie mogłam.
Przewiesiłam ostatnią serpentynę przez wysoki mur, po czym wyjęłam z auta farbę w ulubionum kolorze mulata - niebieskim i napisałam nastaranniej jak umiałam.
"Dla ciebie skarbie! Niech ludzie wiedzą co potrafisz.  Wszystkiego Najlepazego!"
I tak nie wyszło nawet w połowie tak ładnie jakbym chciała. Jakieś 20 minut później w zasięgu mojego wzroku pojawił się znajomy czarny range rover Hazzy. Zawsze wybierał czarne auto kiedy jechał gdzieś incognito.
Stanęłam pod moim prezentem dla Zayna gdy Loczek zaparkował swój samochód koło mojego i ze środka wysiadł uśmiechniety mulat. Automatycznie uśmiechnęłam się na jego widok. Cieszyłam się, że przynajmniej tutaj mogłam swobodnie zachowywać się przy moim chłopaku. Zayn podszedł do mnie powoli ciągle pochłaniając wzrokiem wysoki mur z dedykacją dla niego. Być może dosyć śmiesznie to wyglądało, ale wiedziałam, że on sam dużo lepiej to zagpspodaruje. Widziałam, że cieszył się, nie wiedziałam tylko czy bardziej na widok prezentu czy mój. 'Dlaczego miałby się cieszyć na twój widok kretynko? Raczej powinien być na ciebie zły.' Skarciłam się sama w duchu, ale uśmiech nie schodził mi z twarzy gdy widziałam uśmiechniętego Zayna. W oczach tańczyły mu wesołe iskierki ze szczęścia,  a jego szczęście było moim szczęściem.
- Wszystkiego najlepszego! - powiedziałam na powitanie uśmiechając się jeszcze szerzej. - Pomyślałam, że to bardziej ambitne niż ściany twojego mieszkania - dodałam, a on przyciągnął mnie do siebie.
- Mówiłem ci już kiedyś, że jesteś najcudowniejszą dziewczyną na świecie? - zapytał patrząc mi głęboko w oczy i pocałował mnie delikatnie z usta.
- Wcale nie jestem - odparłam wtulając się w niego mocniej idobrze wiedziałam co mówię.
Wiedziałam, że ostatnio bliżej mi raczej do najgorszej dziewczyny na świecie. Ciągle zżerało mnie poczucie winy z tego powodu.
- Wiesz co? Ja już wiem co powinno być tutaj jako pierwsze - powiedział po chwili i trzymając mnie za rękę ruszył w stronę samochodu Harry'ego. Przywitałam się z Loczkiem, a Zayn wyciągnął z tylnego siedzenia samochodu czerwoną puszkę z farbą i ruszyliśmy z powrotem w stronę murowanej ściany.
- Teraz wiem czemu kazałaś mu to zabrać - powiedział mulat wskazując na przedmiot trzymany przez niego w ręku. Podeszliśmy do jego prezentu.
Zayn wyciągnął rękę z puszką i nacisnął przycisk rozpylający farbę,  drugą ciągle mnie obejmował. Po chwili zorientowałam się, że mój chłopak używa czerwonego koloru do namalowania dużego serca pod moimi życzeniami dla niego. W lewej połowie serca napisał "E" na co się uśmiechnęłam,  a na jego środku narysował znak plusa. -Pomożesz mi? - zapytał i podał mi puszkę uśmiechając się uroczo.
Bez wahania wzięłam ją od niego i dopełniłam rysunek dopisując duże "Z" w drugiej połowie serca. Opuściłam rękę z farbą i spojrzałam w te piękne czekoladowe tęczówki chłopaka u mojego boku. Zayn pochylił się i namiętnie pocałował. Już po chwili zarzuciłam mu ramiona na szyję i przyciągnęłam go bliżej siebie pogłębiając pocałunek. Chłopak objął mnie w talii łącząc praktycznie nasze ciała. Zatracaliśmy się coraz bardziej, ale chciałam tego, chciałam nacieszyć się nim dzisiaj. Póki mogłam. Nagle przerwał nam dźwięk robionego zdjęcia i słowa Hazzy.
- Aww, jak słodko -zawył chowając swonego iphona do kieszeni i uśmiechając się niewinnie. -Nie no, a tak serio to Liam już się do mnie dobija. Mamy wracać -oboje z Zayn'em wydaliśmy zgodny odgłos niezadowolenia słysząc jego słowa.
- Jedź z nami -poprosił słodko Zayn, a ja nie miałam serca mu dzisjaj odmawiać.
- Ok. Pojadę, ale muszę swoim autem więc...
- Pojadę z tobą - powiedział mulat, a Harry zaśmiał się głośno nie wiadomo z czego.
- No tak, najpierw zatrudniasz mnie jako szofera dla niego, a potem mi go zabierasz tak? Taka z ciebie przyjaciółka? Świetnie, to jedźcie sobie razem, ale lepiej się pilnujcie, żebyście w ogóle dojechali skoro już będziecie sam na sam w jednym samochodzie - powiedział Hazz udając obrażonego, ale po chwili roześmial się znowu głośno gdy zobaczył nasze miny.

*

- Sto lat! Sto lat! - wszyscy zaśpiewali głośno kiedy razem z Zayn'em weszliśmy do jego domu.
- Oj, dajcie spokój. Który to już raz dzisiaj? - zaśmiał się mulat, a wszyscy jego goście przestali śpiewać i również się zaśmiali.
- I tak ciągle za mało. To już dwudzieste pierwsze stary... Już możesz wszystko. A ja, jako najstarszy z zespołu, będę mentorem każdego z was po kolei - powiedział z dumą Louis obejmując Zayna ramieniem i gestykulując śmiesznie drugą ręką.
 -Dzięki Tommo, ale chyba sobie jakoś poradzę -odpowiedział mulat uderzając go żartobliwie w ramię.
Zostałam zaprowadzona do salonu i poczęstowana kawałkiem ogromnego tortu zrobionego przez Harry'ego i wsunęłam go siedząc na kanapie obejmowana przez solenizanta ciągle zagadywanego przez kogoś innego. W pewnym momencie przysiadła się do mnie Perrie i przywitała się wesoło. Nie wiedziałam, że tu będzie, ale to tylko jeszcze bardziej poprawiło mi humor.
- Ostatnio rzadko cię widuję z Zaynem. Czemu? -zapytała zaciekawiona dziewczyna kiedy mulat zajął się rozmową z Niall'em i Olly'm
- Wiem, to trochę skomplikowane - odpowiedziałam wzdychając ciężko i spuszczając wzrok w dół.
- Ok, nie ważne. Nie psujmy sobie wieczoru, ale mam nadzieję, że mi to kiedyś wyjaśnisz... I to szybko - powiedziała uśmiechnięta Pezz za co dziękowałam jej w duchu.
Również się uśmiechnęłam. Jej uśmiech był naprawdę bardzo zaraźliwy. Blondynka chyba musiałaby siedzieć w izolatce, żeby nikt się do niej nie uśmiechał. Zabawa się rozkręcała i pomimo, że Zayn ciągle był zajęty dobrze się bawiłam bo były tam tylko najbliższe chłopakowi osoby, które całkowicie przypadły mi do gustu, bez wyjątku. Na imprezie znajdowali się oczywiście chłopcy z zespołu ze swoimi dziewczynami, Olly Murs, Ed Sheeran,  dziewczyny z Little Mix, kilku przyjaciół Zayna z Bradford i jego siostry, teraz już tylko Doniya i Wal. Z wszystkimi zmieniłam kilka słów i wszystko, było w najlepszym porządku, ale lekko zdziwiła mnie jedna rozmowa z przyjacielem Zayn'a z jego rodzinnego miasta - Ian'em. "Pamiętam jak jeszcze mieszkaliśmy z Zayn'em w pokojach zaraz koło siebie i jak często wymykaliśmy się wieczorami. Te baby były straszne, mówię ci ciężko było jakoś przed nimi zwiać, ale nam się udawało."  Chłopak był już dosyć pijany kiedy zaczął opowiadać mi o swojej przeszłości, więc nie przejęłam się tym za bardzo ale jednak trochę mnie to zaniepokoiło. O czym on mówił? Nie mieściło mi się to w głowie. W prawdzie Zayn nigdy nie mówił mi nic o swojek przeszłości i o życiu w Bradford tylko o siostrach, ale nigdy się nad tym nie zastanawiałam i postanowiłam, że teraz też nie będę. Przecież Ian mógł mówić totalne głupoty. Może pomylił Zayn'a z innym swoim znajomym. W każdym razie postanowiłam dzisiaj o tym nie myśleć.
Najwięcej czasu spędziłam z Pezz, Dani, Eleanor i z Wal. Zayn przez cały czas był przechwytywany przez kogoś innego przez co nie mieliśmy dla siebie zbyt dużo czasu. W końcu większość gości zaczęła się powoli rozjeżdżać. Ja jednak zostałam, ciągle zagadywana przez Ed'a.
Nagle obok nas przysiadł Zayn i od razu wpił się w moje usta przyciągając mnie do siebie. Ed po chwili znudzony naszym zachowaniem dał sobie spokój i odszedł w stronę Harrego,  a wtedy mulat odsunął się ode mnie  namierzając wzrokiem rudzieleca.
- No wreszcie poszedł - wymruczał znowu mnie całując.
-Jesteś okropny -zaśmiałam się odsuwając się od niego gdy mój telefon zaczął dzwonić w mojej kieszeni. Lindsay. Spojrzałam na zegarek i zorientowałam się, że jest już dobrze po trzeciej w nocy. Postanowiłam nawet nie odbierać.
- Chyba będę się już zbierać -powiedziałam i ruszyłam w stronę korytarza. Zayn ruszył za mną i pomógł mi założyć kurtkę.
- Musisz już iść? Możesz zostać na noc. Pewnie jeszcze będziemy siedzieć. Jak chcesz możemy gdzieś wyjść. Na spacer, albo gdziekolwiek. Widziałaś już jak pięknie jest nad Tamizą nocą? Możemy spędzić razem cały jutrzejszy dzień i porobić co tylko chcesz tylko proszę nie idź jeszcze. Ostatnio w ogóle nie miałaś dla mnie czasu -powiedział   błagalnym tonem patrząc mi w oczy.
- Wiem,  tak wyszło -odpowiedziałam zmęczonym głosem. Znowu dogoniły mnie wyrzuty sumienia,  ale wiedziałam, że to po prostu niebezpieczna gdzieś z nim wyjść.
- Stęskniłem się już za tobą -wyrzucił, a ja poczułam się jakby moje serce roztrzaskiwało się na kawałki. Czułam to samo. Niestety wiedziałam, że muszę go po raz kolejny zranić i to bolało mnie najbardziej.
- Ja też, bardzo. Ale nie mogę. Przepraszam Zayn -powiedziałam i ze łzami w oczach wybiegłam na zewnątrz.

***

- O co tu kurwa chodzi? - mruknąłem siadając załamany na kanapie w swoim salonie.
Po chwili przysiadł się do mnie Ed i przyglądał mi się chwilę nic nie mówiąc.
- Co się dzieje stary? Gdzie jest Em? - zapytał po chwili, ale ja nie miałem najmniejszej ochoty mu odpowiadać.
Rudzielec był ostatnią osobą, z którą chciałbym rozmawiać o mojej dziewczynie, która w ogóle nie ma dla mnie czasu. Wiedziałem, że Emma mu się spodobała i że na pewno czegoś by z nią spróbował gdybym mu cały czas w tym nie przeszkadzał. On już taki był. Dlatego cały czas przystawiał się do mojej cudownej Em. Nie miał żadnych skrupułów jeśli chodziło o dziewczyny. Dlatego ja musiałem ciągle pilnować jedynej, która mnie aktualnie obchodziła.
- Już poszła. Nie mogła zostać - odparłem.
- Coś mi się wydaje, że trochę u was słabo ostatnio.
- Być może, trochę, ale nie powinno cię to interesować stary - powiedziałem najmilszym tonem na jaki potrafiłem się zdobyć. To śmieszne co zazdrość mogła ze mną zrobić,  przecież to mój przyjaciel.
Po chwili Ed poszedł po kolejnego drinka, a do mnie podszedł Harry z napojem dla mnie.
-  Więc nie wiesz o co chodzi z Em? - zapytał od razu, a ja wiedziałem, że jeśli chciałem z kimś o tym pogadać to najlepiej z nim, bo pomimo tego, że wszyscy bardzo ją polubili, ona sama najbardziej ufała chłopakowi w lokach. Ja też mu ufałem, bo wiedziałem na czym polega jego relacja z Emmą.
- Nie wiem, ciągle nie ma dla mnie czasu - odpowiedziałem i pociągnąłem łyk piwa ze szklanej butelki.
- No to chyba będzie trzeba się tym zająć... - powiedział tajemniczo, a ja już nawet nie miałem siły zastanawiać się co on planuje.
_____________________________________________________________________
Bardzo chciałabym zobaczyć pod tym rozdziałem chociaż 1 komentarz! PROSZĘ.
TO DLA MNIE NAPRAWDĘ DUŻO ZNACZYM A JEŚLI NIE WIDZĘ POD ROZDZIAŁEM ANI JEDEGO KOMENTARZA TO WYDAJE MI SIĘ TO WSZYSTKO BEZ SENSU, NO BO CHYBA NIKT TEGO NIE CZYTA TAK? ; (

sobota, 29 marca 2014

Rozdział 15

Włączyłam telewizor i rozsiadłam się wygodnie na kanapie koło Charlie. Chwilę później dołączyła do nas Lindsay z Gabe'm, który ostatnio ciągle u niej przesiadywał. Podgłośniłam dźwięk gdy zaczął się program na który czekaliśmy.
 - Dzisiaj specjalnie dla Państwa ekskluzywny wywiad z pięciorgiem najsłynniejszych chłopaków w Wielkiej Brytanii i nie tylko. Już teraz przed państwem zespół One Direction!  - powiedziała na wstępie blond-prezenterka, a już po chwili podbiegła do niej piątka przystojnych chłopaków. Mnie jednak interesował tylko jeden z nich. Uśmiechnęłam się kiedy na ekranie telewizora pojawił się moj chłopak. Jak zwykle Zayn wyglądał niesamowicie.
- A ty co się tak szczerzysz? - zaśmiał się z mojego zachowania Gabe.
- Ty już się lepiej zajmij obściskiwaniem mojej przyjaciółki - odpyskowałam mu dzięki czemu się zamknął.
 Chłopcy rozsiedli się na dwóch kanapach koło dziennikarki i byli już gotowi do wywiadu. Ostatnio mieli ich całą masę z powodu niedawnego wydania swojej trzeciej płyty. Kobieta zadała im kilka pytań na temat "Midnight Memories". Zadawała pytania typu "Jak samo oceniacie swój trzeci album?", "Czy dzięki niemu zdobyliście jeszcze więcej fanów?", "Kto najwięcej przy nim pracował?" i tak dalej. Ja znałam już odpowiedzi na wszystkie te pytania, więc nie skupiłam się zbytnio na wypowiedziach chłopaków.
Zastanawiałam się jak to się stało, że jestem w związku z chłopakiem, o którego zabiegają wszystkie media i ludzie. Jak to jest, że on wybrał akurat mnie. Dlaczego? Przerwałam swoje rozmyślenia gdy moją uwagę przykłuło kolejne pytanie dziennikarki.
- Myślę, że teraz przejdziemy do części trochę bardziej prywatnej. Zayn. Ostatnio często jesteś widywany w towarzystwie pewnej tajemniczej dziewczyny... Wiemy tylko, że nazywa się Emma Dawson. Cały świat zastanawia się kim ona dla ciebie jest. Czy jesteście już parą? -zapytała kobieta szybko wyrzucając z siebie słowa. Była bardzo podekscytowana tym tematem. Z resztą jak chyba cała reszta kraju. Praktycznie codziennie mogłam znaleźć w którymś z czasopism jakąś wzmiankę o moim powiązaniu z mulatem. Nie wiedziałam jak można aż fascynować się czyimś związkiem.
- Tak, jesteśmy razem - potwierdził Zayn, a blondynka uśmiechnęła się i od razu przeszła do następnych pytań.
- Od jak dawna?
 - Od sylwestra
- Myślisz, że to tak na poważnie?
- Mam taką nadzieję - uśmiechnął się szeroko mulat, a prezenterka ciągle nie dawała mu spokoju.
- Od samego początku istnienia waszego zespołu nie miałeś żadnego poważnego związku. Dlaczego nagle teraz?  Dlaczego ona? I jak myślisz, jak zareagują na to twoje fanki? - wyrzucała z siebie pytania jak maszyna,  a Zayn zaczął się denerwować. Ja również.
 - Mam nadzieję, że fanki ją pokochają. Jest dla mnie bardzo ważna - odpowiedział omijając pierwsze pytania, które według mnie były zbyt intymne i szczerze mówiąc trochę mnie urazily. Pomimo tego , że sama przed chwilą się nad tym zastanawiałam.
- Ale dlaczego nagle teraz i dlaczego akurat ona? - zapytała szybko jakby była w jakimś amoku, a mulat pochylił się ze zdenerwowania i oparł ręce na swoich kolanach. Myślałam, że zaraz tam pojadę i po prostu wpierdolę tej prezenterce.
- Chyba nie odpowiadam za swoje uczucia prawda? I nie wydaje się pani, że to trochę zbyt osobiste pytania? - zapytał ostro.
- Tak, według mnie jest pani po prostu bezczelna - dołączył się do dyskusji Harry, a wszyscy chłopcy go poparli. Byłam naprawdę wdzięczna Loczkowi za tą interwencję. Obiecuję, że jeśli kiedyś spotkam tą kobietę, to nic z niej nie zostanie. Zaskoczona dziennikarka w końcu się zamknęła, a po kilku sekundach ciszy na ekranie pojawiły się reklamy. Miałam nadzieję, że ta kobieta właśnie straciła pracę, bo zachowała się naprawdę strasznie. Ten wywiad był totalną porażką, ale to tylko i wyłącznie z winy tej wścibskiej dziennikarki. Była okropna. Żałowałam tylko, że to w taki sposób świat oficjalnie dowiedział się o moim związku z Zayn'em.

*

Wieczorem z uśmiechem na twarzy otwarłam drzwi mojego mieszkania z zamiarem wyjścia na spotkanie z moim chłopakiem, ale zatrzymałam się raptownie widząc na wycieraczce złożoną na pół białą kartkę. Podniosłam ją i przeczytałam wydrukowaną wiadomość.
"Odpierdol się od Zayna. Nie możesz z nim być, nie zasługujesz na niego. On jest mój. Zostaw go bo inaczej obiecuję, że to się dla Was źle skończy. Za równo dla ciebie jak o dla Niego." 
  Przerażona rozejrzałam się po klatce, ale nikogo tam nie było. Złożyłam kartkę na pół i ze łzami w oczach wróciłam do pokoju. Jak to może się źle skończyć również dla niego? Nie rozumiałam. Wiedziałam tylko trzy rzeczy. Po pierwsze,  nie mam zamiaru z niego rezygnować, po drugie on nie może się o tym dowiedzieć, a po trzecie nie mogę ryzykować. Nie tym, że Jemu może się coś stać. Nie mogę się z nim spotykać. Na pewno nie tak często i nie w miejscsch publicznych. Tylko jak utrzymać związek nie spotykając się ze sobą?
Tego jeszcze nie wiedziałam. Wzięłam do ręki telefon i wystukałam krótką wiadomość.
"Źle się czuję, nie przyjdę. Przepraszam. X"
I tak byłam teraz zbyt roztrzęsiona żeby z kimkolwiek się spotykać czy rozmawiać. Łzy popłynęły po mojej twarzy gdy otrzymałam wiadomość od Zayna.
" Może ja przyjdę do ciebie? Przynieść ci coś?  Xx"
"Nie, dziękuję. Poradzę sobie. :)" - odpisałam szybko i przestałam panować nad swoimi łzami kładąc się na łóżku.
_________________________________________
Proszę, skomemtujcie chociaż króciutko ten rozdział. Dla Was to tylko parę sekund, a mi będzie bardzo miło :)
Poza tym przypominam o ankiecie z boku bloga.