life isnt a music player

Life isn't a music player where you choose whats being played. It is a radio where you have to enjoy whats being played. ~ Zayn Malik

piątek, 31 stycznia 2014

Rozdział 10

  Chłopcy podjechali pod mój dom limuzyną, co nie zdziwiło mnie ani trochę,  bo przygotowali mnie wcześniej na to wydarzenie. Po pierwsze był to świąteczny prezent dla Nialla i tylko on ciągle nie wiedział na czyj koncert jedziemy. Oczywiście mieliśmy specjalne miejsca dla vipów, dzięki znajomościom Zayna. Muszę się przyzwyczaić, że dla One Direction wszystkie te najdroższe sprawy to codzienność.
 Zmierzaliśmy długim autem w stronę O2 Arena wysłuchując ciągłych jęków Nialla, który nie umiał już wytrzymać z ciekawości. Jakąś godzinę później znajdowaliśmy się już na swoich miejscach zaraz pod sceną. Nie mogłam uwierzyć, że tu w ogóle jestem a tym bardziej z tymi wszystkimi chłopakami. Chyba większość dziewczyn byłaby gotowa mnie zabić aby zamiast mnie być w takiej sytuacji.
Jakiś czas później po stadionie rozległy się jeszcze donośniejsze piski, kiedy na scenę dumnie wkroczyła Demi Lovato śpiewając swój najnowszy przebój "Neon lights" Niallowi oczy się zaświeciły na jej widok i od razu zaczął śpiewać razem z fankami dziewczyny. W końcu to on był jej największym fanem. Wiem, że już od dawna blondyn przyjaźnił się z Demi, ale rzadko mieli okazje żeby się zobaczyć. Ten koncert w Londynie dziewczyna ukryła przed nim, a chłopcy starannie zajmowali się, żeby przypadkiem nie usłyszał o tym w mediach. Zayn musiał to wszystko załatwić już dużo wcześniej. Nie wiem jak im wszystkim udało się ukryć takie wydarzenie, ale Niall był zaskoczony i uradowany jak małe dziecko. Cel osiągnięty.
Koncert mijał w świetnej atmosferze i bardzo mi się podobało pomimo, że nie byłam wielką fanką Demi. Piosenkarka właśnie zapowiadała swoją ostatnią piosenkę.
-Myślę, że będziemy już kończyć i najlepszy na pożegnanie i nie tylko będzie "Angels among us". - powiedziała i wszyscy zaczęli znowu piszczeć. Muzyka zaczęła ponownie rozlegać się ze sceny kiedy dziewczyna odwróciła się w naszą stronę.
-To dla ciebie Niall!  Jesteś moim aniołem! Wesołych Świąt ! - powiedziała Demi przez mikrofon patrząc prosto na blondyna. Chłopak otworzył szeroko oczy ze zdumienia, ale już po chwili uśmiechał się do niej wesoło.
 Po koncercie poszliśmy za kulisy spotkać się z Demi. Niall stwierdził,  że nigdy nie dostał lepszego prezentu i był naprawdę wdzięczny Zaynowi. Po chwili wreszcie podeszła do nas zmachana jeszcze trochę piosenkarka.
-Jak mogłaś mi nie powiedzieć?! - krzyknął udając oburzenie Niall, ale uśmiechał się szeroko przytulając ją na powitanie. Dziewczyna przywitała się w ten sposób ze wszystkimi chłopakami, a gdy przytuliła się z Zaynem on mnie przedstawił. -Bardzo miło mi cię poznać - uśmiechnęła się do mnie promiennie, a ja odwzajemniłam jej gest.
-Mnie również. Świetny koncert. - powiedziałam,  a ona podziękowała mi i tyle jej było.
Zwinęła nam gdzieś Nialla i poszli. Wszyscy chłopcy się rozeszli w różne strony, a Zayn pociągnął mnie w jakieś cichsze miejsce kulis i złapał mnie za rękę. Już chciał coś powiedzieć,  ale podszedł do nas uroczy, rudy chłopak. Proszę państwa, Ed Sheeran we własnej osobie. Zayn przywitał się z nim przybijając piątkę.
 -Widzę, że wymieniłeś kumpla na laskę. - zaśmiał się.  -Ale mi to całkowicie pasuje. - podszedł do mnie pocałował mnie w dłoń jak gentelman i przedstwił sie.
-Emma Dawson - odpowiedziałam tym samym.
-Piękne imię Emmo - pochwlalił rudzielec, na co się uśmiechnęłam. Nagle Zayn przyciągnął mnie do siebie.
 -My już musimy lecieć Ed. Widzimy się w sylwestra. - rzucił oschle chłopak, a ja nie wiedziałam o co mu chodzi.
 -Gdzie musimy lecieć? Wyjaśnisz mi to ? - zapytałam ciągle nie rozumiejąc jego zachowania kiedy oddaliliśmy się już trochę.
-Gdzieś gdzie nie ma Sheerana - bąknął cicho, ale i tak go usłyszałam
-O co ci chodzi? Dopiero co się z nim poznałam. - spytałam już trochę wkurzona i zatrzymałam się gwałtownie.
-Kleił się do ciebie. - powiedział przez zaciśnięte zęby.
 -To nie prawda. A nawet jakby tak było, to co? -nie rozumiałam.
-On nie traktuje dziewczyn poważnie. Znam go dosyć dobrze. Patrzył na ciebie jak na kolejną zabawkę. - wycedził. -Nie pozwolę,  żeby cię skrzywdził, z resztą nie pozwolę na to nikomu.

_________________________________________________________________

Premiera "Midnight Memories", 20 urodzinki Hazzy, a ja taki słaby rozdział dodaję. Wstyd mi za siebie. Zastanawiałam się czy w ogóle dodawać ten rozdział, ale jakoś miałam ochotę na trochę Eda xd . Żeby nie było, ja nic nie mam do Eda, uwielbiam go, po prostu tutaj musi być taką postacią.
Tak więc macie taki krótszy i słabszy post, no ale cóż... miewam lepsze i gorsze rozdziały ;c
Pozdrawiam i proszę,  zostawiajcie mi jakiekolwiek komentarze. Żebym wiedziała, że ktoś te moje wypociny czyta. Każdy nawet najkrótszy komentarz jest dla mnie bardzo miły. :))

niedziela, 26 stycznia 2014

Rozdział 9

Nie chciałam wracać do domu. Ciągle nie byłam gotowa. Bałam się nie tego, że rodzice mogli jeszcze nie wyjechać, choć to nie byłoby przyjemne spotkanie. Bardziej bałam się reakcji Jessie i Toma. Przecież Emily i Darren na pewno  byli przerażeni całą tą sytuacją i bałam się,  że tak może już zostać. Poza tym pomimo, że przy Zaynie udało mi się uspokoić nie chciałam tak szybko wracać do przykrych wspomnień. Mogłabym się znowu rozkleić i kto by mnie wtedy posklejał z powrotem jeśli jego nie byłoby przy mnie.
Właśnie jechaliśmy do jego domu, do którego drogę za niedługo będę chyba znać na pamięć. Wcześniej zatrzymaliśmy się na poczcie abym mogła odebrać dla niego świąteczny prezent. Dojechaliśmy na miejsce i weszliśmy do jego domu. Chłopak dał mi swoją koszulkę na przebranie i stare leginsy jednej ze swoich sióstr, które musiała tu kiedyś zostawić. Wszystkie swoje rzeczy zostawiłam w domu, więc byłam skazana na taki strój. W końcu zdecydowałam wręczyć Zaynowi prezent.
-Wesołych Świąt! - powiedziałam starając się być wesoła. Nie chciałam już myśleć o mojej sytuacji rodzinnej. -Myślę, że powinniśmy to przetestować. - uśmiechnęłam się szeroko. Chłopak otworzył pudełko i oczy aż mu się zaświeciły kiedy zobaczył jego zawartość. Otrzymał ode mnie zestaw najlepszych farb do graffitti jakie tylko udało mi się znaleźć. Wiedziałam, że sam miał już pełno innych farb, ale chciałam, żeby miał je ode mnie, poza tym nie wiedziałam czy ma ich odpowiednią ilość na coś, co szykowałam dla niego na urodziny.
-Tak musimy je przetestować. - uśmiechnął się i pociągnął mnie za sobą na górę. Wszedł do pokoju w którym znajdowały się wszystkie jego projekty. Od razu zabrał się do pracy wybierając najpierw kolor zielony. -Są świetne - powiedział z zadowoleniem.
 -Tylko nie zużyj wszystkich naraz, jeszcze muszą starczyć ci na coś specjalnego -powiedziałam tajemniczo.
-Mam się bać?  - zapytał zaciekawiony, a ja pokiwałam głową. - Chcesz spróbować? - zapytał mnie wyciągając w moją stronę puszkę.
 -Ja nie umiem - powiedziałam stanowczo.
-Możesz się nauczyć - odpowiedział i pokazał mi w miarę prosty wzór. - Pokażę ci. - Zaczął wszystko po kolei dokładnie mi opisywać i pokazywać. W końcu wręczył mi puszkę i stwierdził, że teraz ja.
 -Zniszczę ci ścianę.
 -Mam jeszcze sporo pokoi - powiedział z tym swoim pięknym chłopięcym uśmiechem. Zauroczona tym widokiem po prostu odebrałam od niego jedną puszkę. Starałam się robić wszystko tak jak mi pokazał, ale czułam, że nie idzie mi to najlepiej. W porównaniu z jego graffitti moje było niczym. Dobrze, że on je dobrze zaczął bo nic by z tego nie było. Zayn ciągle uważnie mi się przyglądał co jeszcze bardziej mnie dekoncentrowało.
 -Jak na pierwszy raz nieźle ci idzie, ale mam jeszcze ciekawsze zadanie. Pokażę ci - powiedział i przyciągnął mnie do siebie po czym mocno przycisnął do ściany. Nasze twarze znajdowały się w odległości zaledwie kilku centymetrów od siebie.  -Nie ruszaj się - wyszeptał do mojego ucha niskim głosem,  a ja praktycznie przestałam oddychać. Jak on to robił?! Po chwili po prostu odsunął się ode mnie i zapytał mnie o kolor.
-Czerwony - odpowiedziałam ciągle z lekkim trudem zabierając oddech. Zayn wziął odpowiednią farbę i przesunął się w moją stronę. Trzymał spray w pewnej odległości od mojego boku. -Zniszczysz sobie koszulkę - powiedziałam nagle odzyskując trzeźwość myślenia.
-Trudno. Chcę mieć cię na ścianie na przyszłość. - powiedział i zaczął powoli obkrążać farbą kontury mojego ciała. Farba przyjemnie drażniła moją skórę. Starałam się cały czas wstrzymywać oddech skrępowana jego ruchami. W końcu dotarł z puszką do mojej głowy. -Zasłoń twarz koszulką - powiedział i po chwili wykonałam jego polecenie. -Śmiesznie wyglądasz - powiedział i zaśmiał się ze mnie i kontynuował swoją pracę. Gdy skończył ściągnął moją koszulkę w dół i oparł dłonie po obu stronach mojej głowy. Uśmiechając się powoli zbliżał się do mnie. Jak dla mnie zbyt powoli. No dalej, pocałuj mnie wreszcie!
Zamknęłam oczy gdy rozległ się dzwonek jego telefonu. Obiecuję,  że kiedyś to ja rozwale mu tą pieprzoną komórkę. Może wtedy będziemy mieli trochę spokoju. Przeklnął pod nosem dokładnie jak zrobił, gdy ostatnio znajdowaliśmy się w podobnej sytuacji,  nawet w tym samym pokoju. Gdy Zayn skończył rozmowę odsunął mnie od ściany. Podziwialiśmy jego dzieło, które prezentowało się naprawdę dobrze. Wyglądało bardzo ciekawie. Uśmiechnąłem się bo bardzo mi się podobało, nawet pomimo tego, że to ja znajdowałam się na ścianie.
-Teraz twoja kolej - powiedział chłopak z uśmiechem, a ja otwarłam szerzej oczy ze zdumienia i zaczerwieniłam się
 -Serio?
-Jak najbardziej- wyszczerzył się i ustawił się zaraz koło mojego czerwonego śladu.
 -Nie wydaje mi się, żeby to był dobry po...
 -Weź ten granatowy -przerwał mi chłopak, a ja z ciężkim westchnieniem zrobiłam to. Serce biło mi jak szalone kiedy zbliżyłam się do niego z farbą w ręce. Cały czas pięknie się do mnie uśmiechał co trochę mnie uspokoiło.  Już po chwili  opanowałam się i starałam skupić się tylko na swoim zadaniu. Kiedy skończyłam zsunęłam jego koszulkę na dół tak jak on to zrobił wcześniej z moją. Uśmiechnęłam się i przybliżyłam do niego. Po chwili jednak odsunęłam się drażniąc się z nim. Chłopak jednak nie pozwolił mi na coś takiego. Momentalnie zmienił naszą pozycję tak, że to znowu ja byłam przyciśnięta do ściany. Niestety ten pokój chyba miał na sobie jakąś klątwę. Tym razem usłyszeliśmy jak ktoś trzaska drzwiami jego domu i od razu wbiega po schodach na górę.
-Zayn! Masz kurwa wyłączony telefon. Ja nie jadę jutro na koncert,  muszę jechać do rodziców El. Znajdź kogoś na ten bilet.- powiedział od razu Louis spotykając się z nami na korytarzu. -Co wy tu w ogóle odpierdalacie? - zapytał kiedy zauważył, że oboje jesteśmy cali w farbach.
 -Kurwa Tommo... Mam już was wszystkich dość - powiedział zrezygnowany chłopak.

 ***

Lekko się zdziwiłem kiedy wchodząc do domu Zayna zastałem jego wraz z Emmą całych uwalonych farbą, ale wolałem nie wnikać co się tam działo, szczególnie, że mój kumpel był strasznie wkurwiony. Na szczęście dziewczyna po chwili poszła się przebrać, więc mogliśmy spokojnie porozmawiać
 -Malik co jest? - zapytałem.
-Kurwa cały czas nam ktoś przeszkadza. Ja pierdole wy to naprawdę macie wyczucie czasu. Dlatego wyłączyłem telefon. - burknął dopiero po chwili mocno wkurzony chodząc po całym pokoju.
-Ha! Wiedziałem, że to nie tylko przyjaźń! - wykrzyknąłem, wiedziałem to od samego początku.
-No, właśnie na razie kurwa tak. -odpowiedział mi niezadowolony chłopak.
 -Spokojnie stary. Jeszcze będzie odpowiedni moment. Masz czas, nie dasz sobie tak po prostu z nia spokoju jak z innymi. Zależy ci na niej. Wszyscy widzimy jak na nią patrzysz. - uśmiechnąłem się.
-Jak?
-Jakby była najważniejsza na świecie. Tak jak Li patrzy na Dani. - powiedziałem szczerze. Cieszyłem się z tego. Jeszcze nigdy nie widziałem, żeby Zayn darzył jakąś dziewczynę takim uczuciem.
 -I tak jak ty patrzysz na El, tylko ty patrzysz nią jeszcze tak jakby była jedyną dziewczyną na Ziemii Lou. Po co jedziesz do jej rodziców?  - wiedziałem, że w końcu o to zapyta.
 -Jadę tam bo ją kocham stary. To niespodzianka. - powiedziałem poważnie, a Zayn uśmiechnął się wreszcie.
-Kiedy to się stało?  Kiedy się zorientowaleś, że ją kochasz? - zapytał mnie ciągle szeroko się uśmiechając.
-Sam nie wiem.  Po prostu pewnego dnia patrząc na nią zdałem sobie sprawę,  że nie mogę już bez niej żyć. Po prostu to poczułem.

poniedziałek, 20 stycznia 2014

Rozdział 8

Wysiadłam z samochodu Zayna ze wszystkimi swoimi rzeczami. Pocałowałam go w policzek na pożegnanie i ruszyłam w stronę drzwi wejściowych. Jakieś pół godziny temu Jassie zadzwoniła do mnie i powiedziała, że mogę już wracać do domu co przyjęłam z radością. Otworzyłam drzwi i weszłam do środka.
 -Już jestem - zawołałam, ale nikt mi nie odpowiedział. Dopiero po chwili z salonu ktoś wyszedł. Niestety osobą tą okazał się mój ojciec. Zaraz za nim pojawiła się moja matka. Spojrzałam na nich przerażona. Ojciec nic się nie zmienił, za to mama wyglądała na dużo starszą i zmęczoną. Nie wiedziałam co moja starsza, niby odpowiedzialniejsza siostra wymyśliła, ale to absolutnie nie zapowiadalało się dobrze. Ciągle stałam w tym samym miejscu i patrzyłam na nich bez słowa.
 -Jessie! Co ona tu robi?! - zapytał mój nieszczęsny ojciec. Właśnie zaczęłam się zastanawiać czy aby najlepszym wyjściem nie będzie po prostu uciec kiedy z jednego z pokoi wyszła moja siostra.
-Wróciła do domu tato. - odpowiedziała grzecznie i uśmiechnęła się do mnie delikatnie.
 -Jak to wróciła?! Chcesz mi powiedzieć, że ona tu mieszka?! - zapytał ostro niegrzecznie pokazując na moją osobę. Nie mogłam go znieść.
-Ja tu nadal jestem. - powiedziałam zakładając ręce na piersi.
-Ty się nie odzywaj! Nie masz do tego prawa! -wykrzyknął.
-I co? Znowu masz zamiar wszystkiego mi zakazywać?! - krzyknęłam jeszcze głośniej od niego. Nie byłam w stanie dłużej utrzymywać na wodzy swoich emocji.
-Powinnaś była się mnie słuchać od zawsze! Niestety, ale choć się tego wstydzę jestem twoim ojcem! - auć, zabolało. A jego słowa miały przecież już nigdy mnie nie zaboleć.
 -Właśnie niestety jesteś. Mimo to zupełnie nie interesowało cię co się ze mną dzieje! Od zawsze byłam dla ciebie tylko głupim dzieckiem, które musisz tylko wykarmić!
 -Nie tylko to robiłem!
-Nie! Masz rację. Wiesz co jeszcze robiłeś?! Zakazywałeś mi wszystkiego co tylko mogło sprawić mi radość! Raniłeś mnie przez cały czas! - krzyczałam. Miałam wreszcie okazję, żeby się na nim zemścić i chciałam zrobić to jak najlepiej.
 -Nigdy nas nie słuchałaś! Zawsze byłaś nieposłuszna!
 -Zawsze! Zawsze was słuchałam! Nie pamiętam, żebym nie spełniła jakiegoś waszego pieprzonego polecenia! Robiłam wszystko co tylko chciałeś, ale ty i tak tego nie zauważałeś! - wrzeszczałam prosto w jego twarz wszystkie swoje myśli.
 -Zawsze byłaś bezczelna...
-I co?! Zbytnio się nie zmieniłam prawda?! Jedyny raz kiedy sprzeciwiłam się waszemu zdaniu był kiedy powiedziałam, że nie pójdę na medycynę, ale dla ciebie nawet ten jeden raz to było za dużo! Przez cały czas byłam przez was ograniczana! Nie robiłam nic czego chciałam! Cały czas tylko robiłam co mi kazaliście bo nie było innego wyjścia!
 -Dość tego! Nie masz prawa tak się do mnie odzywać!
-Mam prawo! Mam to cholerne prawo do wyrażania swojego zdania i właśnie to robię! Robię to na co nigdy mi nie pozwalałeś! Już nie możesz mi rozkazywać!
-Jestem twoim ojcem i ciągle mogę ci rozkazywać! Nawet jeśli jesteś już pełnoletnia!
-Już nie możesz! A wiesz dlaczego?! Bo już od dawna nie uważam cię za mojego ojca! Jestem już całkiem od ciebie niezależna! - wykrzyknęłam najgłośniej jak tylko umiałam i wybiegłam na zewnątrz. Kiedy zatrzaskiwałam głośno drzwi słyszałam już tylko płacz dzieci, które niestety musiały tego wszystkiego słuchać.
 Nie przerywając biegu skierowałam się do pobliskiego studia tańca, które należało do kuzynki Toma i do którego miałam klucze. Łzy wysychały na moich policzkach w czasie biegu. Rozpędzona wpadłam do największej sali w studiu ściągnęłam bluzę i włączyłam "Radioactive" - Imagine Dragons. Bardzo często wyładowywałam emocje poprzez taniec.

***

 Spędziłem wigilię z siostrami w domu. W spokoju. Wszystkie tak samo wzruszyły się dostając mój prezent. Najbardziej w życiu chciałem, żeby wiedziały, że mają na kogo liczyć. Chciałem dawać im wszystko czego tylko zapragnęły i chronić je przez cały czas. Jedyne czego nie mogłem dla nich zrobić to zmienić ich przeszłości i to bardzo mnie bolało.

*
Po kolacji postanowiłem zadzwonić do Emmy, ale nie odbierała telefonu. Po kilku telefonach zacząłem się martwić i postanowiłem do niej pojechać. Miałem bardzo złe przeczucia.

***
Ciągle starałam się pozbyć złych emocji wymyślając nowy układ, ale łzy nadal ciekły po moich policzkach. Siedziałam w studio już od kilku godzin, ale to tym razem nie pomagało. Nie sądziłam, że wizyta rodziców  i przykre słowa ze strony mojego ojca aż tak bardzo mnie zranią. Myślałam, że skoro ja nie obchodzę ich, to ja również nie będę się już nimi przejmować ale to niestety działało tylko w jedną stronę. Czułam złość i nienawiść do moich rodziców, ich wizyta naprawdę mnie zraniła, ale cieszyłam się, że Jessie pozwoliła mi powiedzieć co myślę.  Wiedziała, że to sobie cenię najbardziej. Możliwość wyrażenia własnego zdania.
 Negatywne emocje ciągle mnie nie opuszczały pomimo wielogodzinnego tańca. To się jeszczę nie zdażyło. Postanowiłam wytańczyć całą tą złość nawet jeśli miałabym siedzieć tu całą noc. Włożyłam w ten układ wszystkie swoje uczucia.

***

 Wszedłem po cichu do studia tanecznego gdzie jak się dowiedziałem mogła znajdować sie dziewczyna, której poszukiwałem. Zajrzałem do dużej sali skąd dobiegała muzyka. Emma była tak zaabsorbowana tańcem, że nawet mnie nie zauważyła. Cofnąłem się tak aby mnie nie zobaczyła i abym mógł dłużej obserwować jej ruchy.
Poruszała się z taką gracją jakiej jeszcze nigdy w życiu nie widziałam, ale jednocześnie od razu wyczułem w jej ruchach jakiś przekaz. Już po chwili zorientowałem się, że Em właśnie w tej chwili wyraża wszystkie swoje emocje tańcząc do jednej z moich ulubionych piosenek. Jej ruchy były tak bardzo dopracowane i tak bardzo pasowały do każdego momentu "Radioactive". Tańczyła wspaniale. Nigdy nie widziałem nic bardziej przekonującego. Dzięki jej ruchom wiedziałem dokładnie co czuje ta piękna tancerka. Najbardziej odczuwałem złość, ale widziałem też smutek co i mnie zasmuciło.
 Dopiero gdy dokładniej przyjrzałem się twarzy dziewczyny, zobaczyłem, że po jej policzkach spływają łzy. Nie mogłem dłużej bezczynnie na to patrzeć. Podszedłem do niej i przyciągnąłem ją do siebie. Nie mogłem patrzeć na to jak cierpi Już po chwili po prostu płakała w moją koszulkę, ale z czasem zaczęła się uspokajać.

***

Kiedy Zayn podszedł i przytulił mnie okazało się, że był najprawdopodobniej jedyną rzeczą, która mogła mnie wtedy uspokoić.

__________________________________________________
Ta dam! No to macie 8! Dla mnie to był ciężki do napisania rozdział, dlatego mam nadzieję, że wam się spodoba.  Komentujcie ;)

środa, 15 stycznia 2014

Rozdział 7

Siedziałam w cukierni czekając na Jessie,  która miała zaraz przyjść i ustalić ze mną co robimy dalej w sprawie rodziców. Podniosłam wzrok kiedy weszła do środka.
-Cześć. - przywitałam się a ona zmierzała mnie surowym wzrokiem. Dopiero wtedy zorientowałam się, że może mieć kłopoty przez mój wybryk. - Podejrzewają coś?- zapytałam.
-Na szczęście udało mi się ich przekonać,  że nie mam z tobą kontaktu, że pojawiłaś się u mnie zaraz po swojej ucieczce,  ale że cię nie przyjęłam i nie wiem gdzie teraz jesteś. Ciężko teraz wytrzymać z nimi w jednym domu, ale pomimo to muszę stwierdzić, że cała ta twoja akcja naprawdę mi się spodobała. Jednak cieszę się, że dałaś o sobie znać, sama chętnie zrobiłabym im coś takiego.- uśmiechnęła się do mnie,  a ja byłam po prostu w szoku.
-Serio? Byłam pewna, że będziesz wściekła,  no ale wiesz... Znowu przypomniałam sobie o tym wszystkim i nie umiałam się powstrzymać. Zayn nawet chciał żebym poszła z nimi pogadać, ale to nie skończyłoby się dobrze. - powiedziałam jej, a ona zaczęła się śmiać nie wiadomo z czego.
-A propo Zayna... Widziałaś jakieś dzisiejsze gazety? - podała mi jedną, którą wyciągnęła ze swojej torebki. Na jej okładce widniał nie kto inny jak ja z moim nowym przyjacielem ( jak to śmiesznie brzmi) na zakupach. Otwarłam szerzej oczy ze zdumienia.
- Myślę, że zadając się z tym chłopakiem raczej nie unikniesz rozgłosu. Rodzice najpierw cię nie poznali, ale teraz przynajmniej wiedzą co się z tobą dzieje i jak świetnie sobie bez nich radzisz. - zaśmiała się. - Nawet nie przeczytali żadnego z tych artykułów, stwierdzili, że to był twój wybór i że już ich nie obchodzisz. Szczególnie tata. Mama za to ganiała za nim mówiąc "Ale zobacz jak urosła"...
-Zaraz czekaj tego jest więcej?! -przerwałam jej.
-Młoda,  jesteś teraz na okładce co drugiego takiego pisemka. Możesz się cieszyć,  że akurat teraz, inaczej rodzice nie uwierzyliby, że masz się aż tak dobrze bez nich. Ok, ja nie mam już czasu. Tu masz swoje rzeczy. Wszystkie ciuchy i wszystko co mogło wskazywać na twoją obecność. Tom się tym zajął, a ja wyciągnęłam naszych drogich gości na spacerek. - powiedziała z lekkim uśmieszkiem. -Dzieci już za tobą tęsknią. Ostatnio w ogóle nie było cię w domu przez tego Malika. - dodała po chwili smutnym głosem.
-Ja też już tęsknię. Jak będzie ze świętami? - zapytałam równie smutno co ona.
-Myślę, że powiemy im, że idziemy na wigilię do rodziców Toma. Miejmy nadzieję, że to kupią.
-Tak- odparłam i sięgnęłam po swojego nowego iphona,  który właśnie zaczął dzwonić. Spojrzałam na ekran. Zayn.
 -Skąd ty to masz? - pokazała na nowe urządzenie zdziwiona Jessie, a ja tylko pokazałam na chłopaka znajdującego się na okładce gazety przede mną i odebrałam telefon. - Ja muszę już lecieć. - powiedziała jeszcze cicho moja siostra i wyszła z cukierni.
-Zayn?
 -Witam panią,  panno Dawson jak pani mija dzień? - zapytał wesoło chłopak.
 -Męcząco - odpowiedziałam ciężko.
-Widziałaś dzisiejsze gazetki?- zapytał na pewno uśmiechając się od ucha do ucha.
-Właśnie mam jedną przed oczami. - westchnęłam. - Co to za głupoty?
 -Mi się tam to podoba. To strasznie śmieszne czytać o sobie takie rzeczy. - zaśmiał się.
Miał dzisiaj wyjątkowo dobry chumor. W przeciwieństwie do mnie. Rano siostra Zayna poznała mnie w takiej a nie innej sytuacji, nie spaliśmy do trzeciej w nocy, więc byłam zmęczona, moi okropni rodzice siedzieli w moim domu, więc nie miałam gdzie mieszkać i dzieci już za mną tęskniły. Zajebiście po prostu.
-Bawi cię to Malik? Bo mnie nie bardzo.
-O, widzę,  że ktoś tu ma zły chumorek.
-Nie denerwuj mnie nawet. Mam już swoje rzeczy, ale Lindsay wieczorem wyjeżdża, mogę jeszcze u ciebie zostać?
-Będę zaszczycony.
-A i mam wielką prośbę... Spotykasz się dzisiaj z chłopakami?
-Przychodzą dzisiaj popołudniu
 -To świetnie.

*

-Cześć. - uśmiechnęłam się szeroko kiedy reszta zespołu pojawiła się w drzwiach mojego tymczasowego miejsca zamieszkania. Odpowiedzieli tym samym i każdy z nich przytulił mnie na powitanie. -Ja nie będę wam przeszkadzać  w waszym męskim spotkaniu. Zaraz wychodzę o ile zgodzicie się coś dla mnie zrobić.  - powiedziałam niepewnie.
 -Wszystko,  maleńka. - powiedział Harry z czego się zaśmiałam.
-Potrzebuję po prostu waszych podpisów. - chłopcy zaczęli się śmiać.
-Wiedziałem, że jeszcze kiedyś o to poprosisz. - zawołał Niall wśród odgłosów rozbawienia swoich kolegów.
Wszyscy chłopcy złożyli podpisy na przygotowanym wcześniej przeze mnie zdjeciu.
-Podejrzewam, że to nie dla ciebie. - zaśmiał się cicho Zayn, który podpisywał się jako ostatni.
-Dla Linds. Harry? - zwrociłam się do chłopaka w lokach. - Naprawdę jesteś taki skory do pomocy?
-Zależy w czym?
-W odwiedzeniu fanki?
-No pewnie. -odpowiedział i ochoczo wstał z kanapy. Wykonałam telefon do mojej przyjaciółki,  aby zwołała do siebie całą naszą paczkę, bo mam im coś ważnego do powiedzenia.
 -Nie obrazicie się,  że go wam porwę na chwilkę? - posypały się komentarze w stylu "z chęcią od niego odpoczniemy", więc zwróciłam się znowu do bruneta. - Hazz, po prostu dasz to zdjęcie mojej przyjaciółce ok? - chłopak zgodził się i pojechaliśmy do Lindsay.
Gdy dziewczyna otworzyła drzwi i ujrzała za nimi Harry'ego Styles'a podniosła dłonie do twarzy i nie umiała nic powiedzieć. Zawsze najbardziej z całego zespołu uwielbiała właśnie jego. Hazz podszedł do niej uśmiechnął się z tymi swoimi słodkimi dołeczkami i podał jej zdjęcie.
-Zdaję mi się,  że to prezent świąteczny od Em, więc... Wesołych świąt! -zawołał chłopak i przytulił ją z tej okazji. Moja przyjaciółka odwzajemniła uścisk i prawie popłakała się ze szczęścia.
 -Emmo Dawson jesteś najlepszą przyjaciółką na świecie. - zwróciła się do mnie i wpuściła nas do środka. Weszłam do dobrze znanego mi już miejsca gdzie znajdowali się już James i Gabe. Harry  zapoznał się z nimi i wyglądało na to, że przypadli sobie do gustu. Ja rozmawiałam z Linds, która ciągle jak urzeczona wpatrywała się w Harry'ego. Po chwili do pokoju weszła Charlie, której gdy tylko zobaczyła naszego towarzysza oczy się aż zaświeciły. Z resztą, co dosyć mnie zdziwiło, ze wzajemnością. Chociaż w sumie dziewczyna podobała się wielu chłopakom,  była bardzo ładna, w końcu była modelką. Zapoznali się w końcu z Harry'm. Oboje byli zawstydzeni, czemu przyglądaliśmy się z uśmiechami na twarzy.
-Dobra, przejdźmy do rzeczy. Nie przyszłam tutaj tylko po to żeby was zapoznać z Harry'm. On jest tylko prezentem dla Linds.
 -Ej! - usłuszałam dwa skrzywdzone głosy z ust Gabe'i Harry'ego z czego wszyscy się zaśmialiśmy.
-Ale serio... Czuję się uprzedmiotowiony Em. - powiedział Harry z wyrzutem.
 -Przepraszam Hazz - powiedziałam słodko i kiedy chlopak mi wybaczył kontynuowałam swoją wypowiedź. -Za chwilę się zmywamy, bo zwołałam was tutaj tylko żeby przekazać wam ważną wiadomość. No więc wiem, że mieliśmy dopiero wybrać którąś z zaproponowanych imprez na sylwestra, ale myślę, że po mojej propozycji nie będzie problemu z wyborem. Mianowicie, wszyscy jesteście zaproszeni na chyba największą imprezę w całym Londynie. Całe One Direction, Edd Sheeran, Olly Murs, Little Mix i tak dalej zapraszają na zabawę. Nie wiem jak wy sobie tam poradzicie, ale dzięki mnie będziecie imprezować z największymi gwiazdami w Anglii. Już mi nie dziekujcie, tak wiem, wiem, ja to mam teraz chody w showbiznesie. - uśmiechnęłam się szeroko kiedy zobaczyłam ich miny.
 Harry również się z nich śmiał. Mój telefon zawibrował i otwarłam wiadomość od Zayna.
"Co tak długo? Zaczynam się martwić, że Harry coś ci zrobił. Xx"
Zaśmiałam się odczytując tą woadomość i zwróciłam się do Loczka, który właśnie zabawiał towarzystwo jakąś historią.
-Chodź Hazz idziemy, bo Zayn już się o nas martwi. - powiedziałam, a on spojrzał na mnie sugestywnie.
-O mnie się raczej nie martwi - powiedział i wszyscy się zaśmiali. W drodze powrotnej Hazza cały czas wypytywał mnie o Charlie co uważałam za bardzo słodkie. Widać było, że oboje wpadli sobie w oko. Miałam nadzieję, że coś się z tego rozwinie.

______________________________________________________
No to macie tu taki rozdział  dodany o 2.30 w nocy. Chyba naprawdę cierpię na bezsenność. -.-'
A tak serio to mam nadzieję, że się wam spodoba.  Mi osobiście wydaje się całkiem uroczy.

PROSZĘ, KOMENTUJCIE JEŚLI PRZECZYTALIŚCIE,  bo serio wydaje mi się, że piszę to sama dla siebie.  No trudno, piszę bo to po prostu lubię, ale jednak jakieś komemtarze byłyby mile widziane.  Pozdrawiam. X

niedziela, 12 stycznia 2014

Rozdział 6

-Mogę jechać do Linds,  albo do kogoś innego - zaproponowałam, choć po tym co przed chwilą zrobiłam było mi to naprawdę obojętne.
-Nie. Pojedziesz do mnie. - odpowiedział mi stanowczo. Widocznie spiął się na moje słowa. Nic już nie mówiłam. Nie chciałam go denerwować. Spędziłam z nim dzisiaj naprawdę miły dzień i nie chciałam zepsuć dobrej atmosfery szczególnie,  że miałam u niego spać. No właśnie,  miałam u niego spać. Trochę się stresowałam, że będzie próbował to wykorzystać, ale Zayn nie wydawał się być takim chłopakiem. No i w ostateczności,  już z nim przecież spałam. Miałam spędzić z nim już drugą noc? Zdziwiło mnie tempo  w jakim rozwijała się nasza znajomość. Przecież znam go od jakichś czrerech dni! W prawdzie przez te dni spędziliśmy ze sobą sporo czasu, ale i tak to było dziwne. Szczególnie, że chłopakiem, z którym spędzam ostatnio tyle czasu jest Zayn Malik.
 -O czym myślisz?- zapytał spoglądając na mnie z zaciekawieniem.
-O tym, że znamy się tak krótko, a spędzamy razem tyle czasu. - odpowiedziałam zgodnie z prawdą.
 -Przeszkadza ci to? - zmarszczył brwi. Znowu się zdenerwował. Boże, jak on często zmienia chumor.
 -Nie, w sumie nie. Tylko ty jesteś Wielki Zayn Malik - odpowiedziałam mu śmiesznie wymawiając trzy ostatnie słowa na co lekko się uśmiechnął.
 -Po pierwsze nie "Wielki", tylko zwyczajny Zayn Malik, a po drugie to co? Nie mogę spotykać się z normalną dziewczyną? Chcę się z tobą spotykać i przyjaźnić jeśli tylko też byś chciała, bo naprawdę cię polubiłem. - powiedział, a ja z zaskoczenia aż otwarłam szerzej oczy. Chce się przyjaźnić? Bardzo chętnie.
-Ja też bym chciała - bąknęłam cicho, a on uśmiechnął się ciągle patrząc na drogę. Podjechaliśmy pod jego dom, a raczej willę, a ja zaskoczona jej wielkością nie byłam w stanie wysiąść. Po chwili drzwi samochodu same się otworzyły i zorientowałam się,  że to Zayn je otworzył. Weszliśmy do środka pięknie urządzonego mieszkania razem ze wszystkimi zakupami i położyliśmy je w jego ogromnym salonie.
-Później się tym zajmiemy. Może najpierw cię oprowadzę. - powiedział i poprowadził mnie w stronę następnego pomieszczenia. Pokazał mi nowoczesną kuchnię i wielką jasną łazienkę z dużą narożna wanną. Potem poprowadził mnie po schodach na górę do długiego korytarza z duża ilością drzwi. Najpierw pokazał mi swój pokój. Jego pokój spodobał mi się zdecydowanie najbardziej ze wszystkich pomieszczeń. Na środku znajdowało się wielkie łóko do którego prowadziły małe schodki. Wszystkie meble były do siebie dopasowane, a telewizor był naprawde ogromny. Ale nie to było najlepsze. Najlepsze było to, że całe ściany były pokryte wspaniałymi graffitti. Aż zaparło mi dech w piersiach.  Ta forma sztuki zawsze bardzo mi się podobała, ale nigdy nie miałam do niej talentu.
-Sam to zrobiłeś? - zapytałam pokazując na ściany, a on potwierdził kiwając głową. Byłam zachwycona.
-Podoba ci się? -zapytał jakby nie widział tego po moim głupkowatym wyrazie twarzy.
-Żartujesz? To jest genialne! - nie mogłam się napatrzeć. Uśmiechnął się zadowolony z siebie.
-Idziemy dalej czy będziesz tak stała i podziwiała do rana? - zapytał i uśmiechnął się słodko. Naprawdę cieszył się, że mi się podoba. - No chodź. Jest jeszcze jeden jak chcesz. - powiedział a ja na te słowa zaciekawiona od razu ruszyłam do drzwi. Weszliśmy do następnego pokoju gdzie nie było żadnych mebli, ponieważ prace artystyczne Zayna ciągle trwały. Na ziemii rozłożonych było pełno papierów, sprayów i szkiców. Poprowadził mnie w prawy róg pokoju i pokazał mi na ścianie sporej wielkości "M".
-Wiesz jak to się czyta?
-Em - odpowiedziałam myśląc, że robi ze mnie idiotkę.
 -Właśnie, zrobiłem to wczoraj. Dla ciebie, Em. - powiedział i spojrzał mi głęboko w oczy. Przyjemne ciepło rozlało się po moim sercu. Stanęłam na palcach i złożyłam pocałunek na jego policzku.
-Dziękuję Zi - powiedziałam zwracając się do niego tylko pierwszą literą jego imienia. Uśmiechnął się i przybliżył się do mnie jeszcze bardziej a mi serce zaczęło bić mocniej. Nasze usta już miały się zetknąć w pocałunku kiedy rozległ się dzwonek jego telefonu.
-Kurwa - mruknął pod nosem i odebrał telefon. -Co jest Li? -zapytał od razu, był naprawdę wkurzony. -Tak, przeszkadzasz... W domu... Z Emmą... Nie pierdol tylko mów co chcesz dobra?... Nie wiem, Olly z Sheeran'em mieli się tym zająć... Myślę, że może... Nara Liam. - skończył rozmowę i zaczął coś mruczeć pod nosem.
-Coś się stało?
 -Nic, tylko nikt się nie zajął muzyką na sylwestra. - odpowiedział niezadowolony  chłopak. -Edd Sheeran? - zapytałam -Tak i Olly Murs. - odpowiedział mi a ja zaskoczona nie mogłam nic powiedzieć.
-Oo... Olly Murs?! - wyksztusiłam w końcu. Odpowiedział twierdząco na co zaczęłam jak głupia skakać po "grffittiowym" pokoju śpiewając "Dear Darling". Zayn zaczął się ze mnie śmiać ale nie było to dla mnie ważne. Byłam jakaś strasznie wesoła.
 -Możesz go osobiście poznać jeśli tylko zgodzisz się iść ze mną na imprezę w sylwestra- powiedział unosząc jedną brew i uśmiechając się.
-Jestem całkowicie za. Szkoda tylko, że nie mogę kogoś zabrać...
-Myślę, że to nie będzie problem.
-Dlaczego tak uważasz? - zdziwiłam się.
-Bo to głównie moja impreza. - uśmiechnął się szeroko a ja od razu to odwzajemniłam. Wyszliśmy z jego artystycznego pokoju i Zayn zaprowadził mnie do pomieszczenia na przeciwko.
-To będzie twój pokój. - oznajmił mi. Był bardzo ładny z czerwonymi ścianami i ogromnym łóżkiem, ale po tym jak obejrzałam pokój mulata ten nie robił już na mnie wrażenia.  - Chyba, że będziesz się chciała w nocy przytulić to czekam z otwartymi ramionami. - dopowiedział i szczerze mówiąc ta wersja bardziej mi pasowała, choć nie wiedziałam czy z niej skorzystam. Poprowadził mnie do schodów prowadzących na samą górę.
-Muszę cię jeszcze poinformować,  że na dole znajduje się jacuzzi i sauna gdybyś chciała skorzystać.
 -I tak nie mam stroju.
-Wcale nie musisz mieć. - uśmiechnął sie tak, że aż oczy mu sie zaświeciły, a ja przewróciłam swoimi. -No to idziemy na górę. - powiedział i weszliśmy po schodach.
Chyba dobrze wiedział co robi zaprowadzając mnie tam na samym końcu,  bo chciałam zostać tam już na zawsze. Na dachu jego domu znajdował się wielki taras z widokiem na całe miasto.. Mogłabym tak godzinami patrzeć z tej perspektywy na oświetlony nocą Londyn -To jest zdecydowanie moja ulubiona część tego domu. - powiedział Zayn.
-Tak, moja też- powiedziałam tylko ciągle oszołomiona pięknem tego widoku. Chłopak zaśmiał się i poprowadził mnie na kanapę umieszczoną na tarasie gdzie potem siedzieliśmy godzinami i rozmawialiśmy. Poznawaliśmy się coraz lepiej.
Pewnie siedzialibyśmy tak dłużej gdybym nie zaczęła w końcu przysypiać na ramieniu Zayna. Tak więc koło 3 nad ranem chłopak dał mi jedną ze swoich koszulek, a ja poszłam się umyć. Potem położyłam się sama w "swoim pokoju", ale tam było tak dziwnie pusto i zimno i stwierdziłam, że przydałby się obok Zayn i chyba ściągnęliśmy się myślami,  bo  prawie od razu usłyszałam pukanie.
-Śpisz?  - zapytał chłopak, a ja odpowiedziałam przecząco.  - To chodź tam do mnie. Będzie cieplej. - powiedział i uniósł brwi ze zdziwieniem kiedy bez żadnych protestów wstałam i ruszyłam w jego stronę.
 W jego pokoju, w jego łóżku i przy jego boku było rzeczywiście o niebo lepiej.

*

Rano wstałam i nie chcąc budzić Zayna poszłam do kuchni żeby zrobić sobie herbatę. Zaparzyłam napój i czekałam aż będzie gotowy kiedy usłyszałam jakby przekręcanie klucza w drzwiach.
Zaalarmowana zawołałam Zayna i wyszłam z kuchni żeby lepiej zorientować się co się dzieje. Chłopak właśnie zbiegał ze schodów w samych spodniach od dresu kiedy do jego domu wkroczyła bardzo ładna, drobna dziewczyna. Zauważyłam, że jest bardzo podobna do Zayna.
-Wal? -zapytał mulat i dopiero wtedy dziewczyna podniosła  na nas wzrok. Patrzyła na przemian to na mnie to na chłopaka po czym uśmiechnęła się szeroko i powiedziała.
 -Witaj braciszku. Nie wiedziałam, że przeszkadzam. - dopiero wtedy zorientowałam się, że stoję przed nią ubrana tylko w koszulkę Zayna, a on w same dresy.

_________________________________________________________

Specjalnie czekałam z dodaniem tego rozdziału, żeby podarować go wam dzisiaj z okazji urodzinek Zayna, które swoją drogą będą opisane za jakiś czas. Wiem,  że na razie nie dzieje się dużo, ale jeśli dotrwacie to będzie to wam wynagrodzone w późniejszych rozdziałach. :)

Poza tym jeśli przeczytaliście, to PROSZĘ ZOSTAWCIE JAKI KOLWIEK KOMENTARZ, bo coraz częściej zastanawiam się czy ktoś to w ogóle czyta ;c

czwartek, 9 stycznia 2014

Rozdział 5

Co?! Jak to rodzice?! Nagle nasi kochani rodzice postanowili odwiedzić swoją starszą córeczke w Londynie?! Tak bez zapowiedzi?! Naprawde trudno było mi w to uwierzyć.
Siedziałam w samochodzie Zayna,  a on właśnie szybko  odjeżdżał spod mojego domu. Wtedy zobaczyłam ich auto na podjeździe. No tak mogłam się domyślić, że mamy gości. Skręciliśmy mocno w prawo i wtedy pojazd zatrzymał się z głośnym piskiem.
-Na serio nie chcesz zobaczyć się z rodzicami? Nie chcesz powiedzieć im przez co uciekłaś i co dręczyło cię przez tyle lat? Teraz masz szansę. - zapytał chłopak z szokiem wypisanym na twarzy.
- Nie - odpowiedziałam stanowczo, ale w środku znowu ogarnęła mnie dawna złość i nienawiść. Zayn miał rację. Nie mogłam zmarnować takiej okazji. -Nie, bo to zaszkodzi Jessie, ale mam lepszy pomysł. - powiedziałam z determinacją.
Wyciągnęłam z torebki moją różową pomadkę i wyszłam z samochodu.
-Idziesz ze mną? - zapytałam odwracając się jeszcze na chwilę do Zayna.
-Jasne. Zawsze i wszędzie -odpowiedział mi uśmiechając się uroczo.
-Nawet jeśli potem będziemy poszukiwaniu przez policję w całym kraju? - zapytałam unosząc jedną brew.
-Szczególnie wtedy - wyszczerzył się zaintrygowany moim zachowaniem i ruszył za mną zostawiając samochód na środku drogi.
Powoli ruszyliśmy z powrotem w stronę domu. Schyleni podbiegliśmy do auta moich rodziców od strony gdzie nie mogli nas zobaczyć przez okna. Wyciągnęłam z kieszeni przygotowaną wcześniej szminkę.
-Em? - zapytał z zaciekawieniem Zayn cały czas uśmiechając się wesoło.
-Wiem co robię.  - przerwałam mu i przygryzłam lekko wargę kreśląc na szybach odpowiednie litery.
 Towarzyszący mi chłopak zaśmiał się cicho kiedy zrozumiał co chcę przekazać moim rodzicom, ale mnie to nie zbyt bawiło. To była wiadomość mająca na zadanie przekazać im jak bardzo czasem boli brak zainteresowania. Chciałam też żeby wiedzieli, że wszystko ze mną ok i świetnie sobie radzę bez nich. Kiedy skończyłam odsunęliśmy się trochę podziwiając moje dzieło. Naprawdę bardzo podobało mi się to co zrobiłam. Na szybach samochodu widniał duży ciemno różowy napis o treści "jeśliby was to interesowało to ciągle żyję". Miałam nadzieję, że wreszcie coś do nich dotrze.
-No. Pięknie się spisałaś Em. - powiedział z dumą w głosie Zayn i pocałował mnie w policzek. Uśmiechnęłam się. Ja również byłam bardzo zadowolona z efektu swojej pracy. Nagle usłyszeliśmy, że za nami ktoś wybiega na podwórko.
-Hej, wy! Huligani! Zaraz zadzwonię na policję! - krzyczał mój sąsiad biegnąc w naszą stronę. No tak! Zapomniałam o sąsiadach. Zayn śmiejąc się pod nosem złapał mnie za rękę i pociągnął w stronę gdzie zostawił samochód. Wpadliśmy do niego ciągle się śmiejąc, a chłopak szybko ruszył z miejsca, ale chyba tylko i wyłącznie z rozpędu, bo sąsiad szybko się zmęczył i dał sobie spokój. Miałam tylko nadzieję, że albo mnie nie poznał, albo jeśli jednak tak, to że zrozumie moją sytuację. Napis na samochodzie chyba ewidentnie naprowadzał na pewien trop.
-Gdzie jedziemy? - zapytałam mojego kierowcę ciągle zadyszana po biegu.
-Do mnie. Przecież nie możesz zostać u siebie. - odpowiedział  mi Zayn uśmiechając się jeszcze szerzej.

***

Zbuntowana Emma to było coś wspaniałego. Strasznie podobało mi się to co zrobiła i cieszyłem się, że poniekąd to ja ją do tego zdeterminowałem. Dobrze, że nie pozostawiła wizyty swoich rodziców, których zdaje się, że szczerze nienawidziła bez słowa. Bardzo rozbawiło mnie zachowanie jej sąsiada kiedy krzyczał "Hej, wy! Huligani!" i próbował za nami biec, ale w  żaden sposób nie mógł za nami nadążyć Wiedziałem,  że to będzie jedno z moich ulubionych wspomnień, szczególnie, że nie mam ich zbyt wiele. Poza tym plusy tej sytuacji ciągle się nie kończyły. Właśnie  wiozłem Em do swojego domu gdzie miała spędzić całą noc.

_______________________________________________________________

Krótki, ale mam nadzieje, że się podoba. Komentujcie x ;)

wtorek, 7 stycznia 2014

Rozdział 4

Zdziwiłam się gdy usłyszałam pukanie do drzwi w sobotnie popołudnie. Sama miałam zaraz wyjść do Lindsay i reszty naszej paczki, ale niestety nie było mi to dane. Za drzwiami stał nie kto inny jak Zayn Malik. Wszedł bez żadnych skrupułów do mojego domu i na powitanie pocałował mnie w policzek, a mi znowu prawie serce z piersi wyskoczyło jak zawsze gdy to robił.
-Ubieraj się, idziemy po twój nowy telefon. - rzucił tylko i ściągnął moją kurtkę z wieszaka. - Jak chcesz możemy zrobić od razu świąteczne zakupy, bo nie wiem jak ty, ale ja jeszcze nie kupiłem żadnych prezentów.- uśmiechnał się do mnie.
-Tak myślę, że to dobry pomysł. Poczekaj, pójdę po pieniądze i możemy iść. - powiedziałam odwzajemniając uśmiech. -Tylko daj mi twój telefon, bo muszę zadzwonić do znajomych, że mnie nie będzie. - dodałam jeszcze gdy wróciłam już na dół z potrzebnymi rzeczami.
 -Ok. - zgodził się i podał mi swojego iphona. Wybrałam numer Lindsay, który na szczęście znałam na pamięć.
-Linds? Słuchaj, sorry, ale nie będzie mnie dzisiaj. Przekaż reszcie ok?
-Ok, ale dlaczego? Miałaś nam zdaje się opowiedzieć co dokładnie pan Malik zrobił z twoim telefonem. - powiedziała smutny głosem.
 -Innym razem. - zaśmiałam się. - Idę na zakupy.
-Sama? Coś tego nie widzę. - zapytała mnie podejrzliwie. Kurde, rozgryzła mnie. - Z czyjego numeru dzwonisz? - dobrze wiedziała o co zapytać. Już się nie wymigam.
-Zayna. - odpowiedziałam po prostu.
-Ja pierdziele! Chcesz mi powiedzieć, że mam numer Zayna Malika?! - wykrzyknęła. -Tak, masz jego numer, ale nie zadreczaj go ciągłymi telefonami ok? - zaśmiałam się. - Muszę kończyć. Pa. - pożegnałam się i rozłączyłam.
-Powinienem był dać na zastrzeżony tak? - zapytał ze śmiechem Zayn, a ja po prostu mu przytaknęłam.

*

Po wyjściu ze sklepu nadal nie wierzyłam, że Zayn w zamian za mojego starego samsunga kupił mi najnowszego iphona, takiego jak on sam miał. Mówiłam mu, że go nie chcę, że jest za drogi i go nie przyjmę, ale czego ja się spodziewałam? Może, że Zayn Malik mnie posłucha? Naprawdę zabawne.
-Oszalałeś?! Ja go nie przyjmę. - ciągle byłam na niego wściekła kiedy szliśmy w stronę następnego sklepu w centrum.
-Będziesz musiała. Następnego telefonu ci nie kupię - uśmiechnął się i spojrzał na mnie. - No proszę cię. - spojrzał mi w oczy i pogłaskał mnie po policzku. - Powinnaś się cieszyć, że mam taki gest.
-Ale to jest takie drogie i w ogóle... - zaczęłam sie tłumaczyć, ale przerwał mi.
-Przecież wiesz, że kasa to teraz dla mnie żaden problem, a jak chcesz to możemy to potraktować jako świąteczny prezent.
-No dobra. - westchnełam zrezygnowana i ruszyliśmy w kierunku kolejnych sklepów w centrum w poszukiwaniu prezentów. Najpierw poszliśmy do sklepu z biżuterią,  swoją drogą cholernie drogiego i Zayn kupił tam trzy piękne naszyjniki dla swoich sióstr. Do każdego z nich miał zamiar włożyć zdjęcia całego rodzeństwa.
-Oh, to takie słodkie. - powiedziałam kiedy je wybrał. Wtedy on wyciągnął z kieszeni swoje klucze przy których przyczepione były trzy wisiorki.  Każdy ze zdjęciem jednej z jego sióstr.
 -Też powinny mieć coś takiego.  - odpowiedział poważnie. Widziałam,  że siostry są dla niego naprawdę ważne. Odwiedziliśmy chyba wszystkie sklepy jakie przyszły nam do głowy. Ja kupiłam dla Charlie (mojej drugiej przyjaciółki)  wielką ramkę, ponieważ zamierzałam dać jej zdjęcie całej naszej paczki. Dla Gabe'a wybrałam płytę green day'a, a dla James'a mojego najlepszego przyjaciela kupiłam książkę o jego ulubionej drużynie footballowej - Chelsea. Niestety ciągle nie umiałam znaleźć nic dla Lindsay. Dla Jessie kupiłam biografię jakiejś tam znanej lekarki, która była dla niej od zawsze wzorem, a dla
Toma film "Życie Pi", którym się ostatnio zachwycał. Emily odkąd miała okazję poznać One Direction i puściłam jej kilka ich utworów została ich wielką fanką, więc jak na ironię zdecydowałam się kupić jej lalkę Zayna Malika, z czego on sam strasznie się śmiał. Swoją drogą to urocze, że moja mała siostrzenica nazwała misia jego imieniem. Dla bruneta prezent oczywiście musiałam kupić innym razem. Pomijam to, że, zupełnie nie wiedziałam co mogłabym mu dać. On za to kupił różowe nike dla Harry'ego twierdząc, że "Hazza zawsze chciał mieć różowe buty", a dla Liama wybrał rękawice bokserskie, dzięki czemu dowiedziałam się, że lubiał boksować i robił to całkiem dobrze. Dla Nialla i Lou miał coś specjalnego o czym na razie nie chciał mi powiedzieć, więc nasze zakupy były skończone. Obecność przy nas Baldy'ego przez cały czas była lekko przytłaczająca, ale rozumiałam dlaczego musi tu być.
 Na sam koniec zatrzymałam się przy sklepie, gdzie na wystawie ciągle wisiała śliczna czerwona sukienka, która od tak dawna mi się podobała. Naprawdę byłaby idealna na zbliżającego się już sylwestra, którego miałam zamiar spędzić na którejś z zaproponowanych mi imprez, ale niestety nie było mnie na nią stać. Mimo to postanowiłam ją przymierzyć.
 -Zayn? Możemy tu na chwilę zajrzeć? Chciałabym przymierzyć tą sukienkę. - zapytałam chłopaka, a on pokiwał głową wyrażając swoją zgodę.

***

Usiadłem na fotelu przed przymierzalniami czekając aż Em wyjdzie z jednej z nich. Wybrała naprawdę ładną sukienkę i pomimo tego,  że byłem już bardzo zmęczony nie mogłem doczekać się aż ją zobaczę. Chwilę później stwierdziłem, że nigdy nie widziałem piękniejszej dziewczyny od niej. Wyglądała wspaniale w tej uroczej czerwonej sukience. Nie mogłem przestać na nią patrzeć. Nie potrafiłem nawet wypowiedzieć się odpowiednio kiedy zapytała mnie o zdanie. -Wyglądasz śś... świetnie. - wydukałem tylko.

***

Zayn pierwszy raz zająkał się w mojej obecności kiedy zobaczył mnie w tej sukience, co pozwalało mi myśleć,  że albo wyglądam w niej bardzo dobrze, albo wręcz przeciwnie. Na szczęście kiedy spojrzałam w lustro obstawiłam raczej tą pierwszą wersję. Strasznie było mi szkoda, że nie mogę jej sobie kupić. Przebrałam się z powrotem i podałam pani obsługującej tam ubranie, ale ona nie zwracała na mnie najmniejszej uwagi, cały czas tylko szczerzyła się do Zayna.
 Podjechaliśmy pod mój dom ale chłopak stwierdził, że odprowadzi mnie pod same drzwi. Ciągle rozmawiając o czymś ruszyliśmy w ich stronę. Ku naszemu zdziwieniu uchyliły się one same zanim zdążyłam w ogóle dotknąć klamki i ze środka wychyliła się przerażona Jessie.
-Rodzice przyjechali. Nie możesz tu być.

__________________________________________________________________
Wiem, że na razie przynudzam, ale mam nadzieję,  że poczekacie na następne,  które są już ciekawsze.
Jeśli przeczytałaś, zostaw jakikolwiek komentarz. Chcę wiedzieć czy ktoś to w ogóle czyta.

Mam nadzieję,  że na razie się chociaż trochę podoba xx

poniedziałek, 6 stycznia 2014

Rozdział 3

Weszliśmy do ogromnego domu Liama gdzie wszyscy już na nas czekali. Nie wiedziałam czemu Zayn mnie tam zabiera, ale nie protestowałam bo naprawdę polubiłam tych chłopaków.
-Cześć, jestem Dani. - podeszła do mnie piękna, urocza dziewczyna i przytuliła mnie na powitanie. Zaraz po niej zrobiła to druga równie ładna dziewczyna, która przedstawiła się jako El. Obie wydawały się bardzo sympatyczne i już po krótkiej rozmowie bardzo je polubiłam. Siedzieliśmy wszyscy w tym wielkim, bardzo stylowym salonie śmiejąc się ciągle z czegoś i rozmawiając.
-Ej, możeby tak noc filmowa? Dawno nie robiliśmy. - zawołał Lou, wszedł do pokoju z dwoma kanapkami i oczywiście podał jedną z nich Niallowi.
-Nie wiem czy będę mogła zostać - powiedziałam od razu, bo to bylaby druga noc z rzędu kiedy nie śpię w domu. Jessie pewnie już by marudziła.
-Zawsze możesz wyjść na przykład po pierwszym filmie. Na razie zostań. - powiedział Liam i musiałam się z nim zgodzić.
-No dobra, no to jaki film najpierw? -powiedziała Dani usadawiając się na kolanach swojego chłopak.
Podczas gdy Niall wyciągał różne filmy i podawał różne propozycje, wszyscy wybrali swoje miejsca na trzech kanapach w salonie Liama. Najwyraźniej dom chłopaka już wcześniej był przygotowany na tak dużą ilość ludzi. Na kanapie po prawej stronie siedziała Danielle z Liamem, na środkowej Louis obejmował El, a obok nich siedział Harry. Ja usiadłam na tej po lewej stronie salonu koło Zayna, a potem miał dosiąść się do nas Niall. Ciągle nie umieliśmy dojść do porozumienia w sprawie pierwszego filmu.
-Ja uważam, że najlepszym filmem na dzisiejszy wieczór bedzie "This is us". - powiedział Harry i wyszczerzył się do każdego z nas po kolei.
 -Oh, ten nasz zapatrzony w siebie Hazz. - odpowiedział mu Lou i pociągnął go pieszczotliwie za policzek a wszyscy oprócz Harry'ego się zaśmiali.
-Dobra wybierzmy wreszcie coś, może zaczniemy od jakiejś śmiesznej komedii romantycznej?- powiedziała Eleanor, a wszyscy chłopcy wydali z siebie odgłosy obrzydzenia. Mówiąc szczerze, ja też wolałam uniknąć tego rodzaju filmów będąc jedyną samotną dziewczyną w towarzystwie. Szczególnie jeśli miałam siedzieć między dwojgiem przystojnych chłopaków. To byłoby lekko krępujące.
 -"Dom w głębi lasu" ? - zaproponował Harry. Ostatecznie wszyscy się zgodziliśmy i Niall włączył film. Chłopcy zgasili światło, dzięki czemu powstała przejmująca, filmowa atmosfera.
Film zaczął się zwyczajnie od grupki przyjaciół szykującej się na wspólny wyjazd. Za to potem akcja szybko się rozkręciła i zrobiło się trochę strasznie. Eleanor wtuliła sie bardziej w swojego chłopaka, a Dani zrobiła to samo. Cieszyłam się, że ja generalnie lubiłam się czasem troszkę przestraszyć, więc uwielbiałam horrory.
-Ty nie chcesz się przytulić? - zapytał Zayn i przesunął się bliżej mnie.
- Nie. Myślę, że to nie będzie konieczne. Przecież to nawet nie jest takie straszne. - odpowiedziałam mu cicho i wzięłam z miski na stoliku garść popcornu. Jakąś chwilę póżniej usłyszałam dzwonek mojego własnego telefonu.
-Przepraszam na chwilę, Lindsay dzwoni. - powiedział Zayn z szerokim uśmiechem na twarzy do wszystkich zebranych i wyszedł z pokoju.
-Ja go zabiję. - rzuciłam pod nosem, a wszyscy spojrzeli na mnie ze zdziwieniem. Nie zważając na nich ruszyłam szybko za Zaynem.
-Zayn co ty wyprawiasz?! - krzyknęłam kiedy zobaczyłam go zmierzającego do drzwi wyjściowych.
 -Załatwiam ci alibi na noc. - powiedział szybko i wrócił do słuchawki MOJEGO telefonu. -Przykro mi, Emma niestety nie może rozmawiać, ale za to potrzebowałaby małej pomocy. - powiedział do mojej przyjaciółki, a ja wkurzyłam się już nie na żarty.
-Malik! Oddawaj ten telefon! Przecież mogę rozmawiać! - krzyczałam na niego, ale on tylko wyszedł na zewnątrz, bo nie słyszał słów Linds. Złapałam go za rękaw i próbowałam wyszarpnąć moją komórkę, ale nie było to takie łatwe gdyż już po chwili chłopak objął mnie ramieniem trzymając mocno obie moje ręce.
-Emma po prostu, najprawdopodobniej nie wróci dzisiaj na noc do domu. Czy mogłabyś jakby co powiedzieć, że śpi u ciebie?
-Zayn, jasna cholera! Natychmiast oddaj mi ten telefon! - krzyczałam i próbowałam się wyrwać, ale zaczął mnie gilgotać i już po chwili się śmiałam.
- Wielkie dzięki Lindsay. Do usłyszenia. - chłopak zakończył rozmowę uśmiechając się i zaczął mnie jeszcze bardziej łaskotać. Tortury ciagle nie dobiegały końca. Nagle usłyszałam jak Zaynowi coś wypada z rąk i zobaczyłam na ulicy mój telefon. Chciałam szybko po niego iść, ale brunet zatrzymał mnie zaraz przed wejściem na drogę, inaczej wpadłabym pod samochód. Dzięki temu samochód obrał sobie na cel moją komórkę.
 -O kurwa. - mruknął Zayn spoglądając na mnie z przerażeniem, ale ja tylko zaczęłam się jeszcze bardziej śmiać. Popatrzył na mnie ze zdziwieniem.
 -Ja pierdole, Malik. Masz szczęście, że masz tak dużo kasy. - ciągle się śmiejąc poszłam po to co zostało z mojego telefonu. Prawie płakałam ze śmiechu. Weszłam od razu do domu i usiadłam na swoim wcześniejszym miejscu.
-Co się stało? - zapytało kilka osób na raz. Mulat usiadł koło mnie i ciągle patrzył na mnie skołowany.
-Zostaje na całą noc, ale Zayn kupuje mi nowy telefon. - odpowiedziałam im pękając ze śmiechu.

 *

Po zjedzeniu sushi i obejrzeniu kolejnych trzech filmów wszyscy stwierdziliśmy, że jesteśmy zmęczeni i idziemy spać. Niestety okazało się coś, czego się poniekąd obawiałam. Do dyspozycji mieliśmy tylko cztery pokoje, w każdym jedno podwójne łóżko. Oczywiście każda z par dostała swój pokój. Niall był w pokoju z Harrym co równało się z tym, że ja mam spać z Zaynem.
Danielle pożyczyła mi jakąś koszulkę i shorty jako piżamę. Poszłam się umyć, a gdy wróciłam zastałam Zayna w naszym łóżku w samych bokserkach. Najwyraźniej on nie zamierzał zorganizować sobie niczego do przebrania.
- Może się w coś ubierzesz? - zapytałam kpiąco.
-Zawsze tak śpię i nie zamierzam tego dzisiaj zmieniać. Za to ty mogłabyś się rozebrać. - wyszczerzył się do mnie mierząc mnie wzrokiem na co przewróciłam oczami.
-Tak się składa, że ja zazwyczaj śpię ubrana i też nie zamierzam tego dzisiaj zmieniać. - odpowiedziałam mu przesłodzonym głosem.
Podeszłam do łóżka i od razu wskoczyłam pod kołdrę. Zayn przyglądał mi się uważnie przez jakiś czas co starałam się zignorować, ale nie było to zbyt łatwe.
 -Co się tak patrzysz? - powiedziałam i odwróciłam się w końcu do niego.
-Nie mogę? - zapytał ciągle nie spuszczając ze mnie wzroku.
 -No nie wiem, to jest trochę przerażające nie sądzisz? - spojrzałam na chłopaka leżacego koło mnie w ciemności i stwierdziłam, że i ja mogłabym mu się z chęcią trochę poprzyglądać.
-Nie, raczej nie. Mi się tak podoba. - powiedział i pokazał mi najpiękniejszy uśmiech jaki kiedykolwiek widziałam. Nagle wyciągnął ramię i zagarnął mnie do siebie. -Chodź tu bliżej to nie będę się tak gapił. -powiedział, a ja zaśmiałam się i wtuliłam się w jego nagi tors. Czemu on mnie tak strasznie rozpraszał? To wkurzające.

 ***

 To było cholernie miłe uczucie mieć ją tak blisko siebie. Najpierw przeszkadzało jej, że na nią patrzę, więc choć oglądanie jej wydawało najlepszym wyjściem z tej krępującej dla niej sytuacji, postanowiłem zmienić trochę pozycję. Leżeliśmy tak przez jakiś czas w ciszy, ale wiedziałem, że nie śpi. Cały czas zadręczałem się myślami o dzisiejszym, a w zasadzie wczorajszym dniu. Wiedziałem, że nie sprawdziłem się dzisiaj za bardzo. Em mi zaufała, opowiedziała mi naprawdę ważną i trudną dla niej historię, a ja nie dość, że nie oddałem jej telefonu, załatwiłem jej pobyt u Liama przez całą noc przez co teraz znajdowaliśmy się w takiej a nie innej sytuacji, co nie wiem czy całkiem jej pasowało, to jeszcze doszczętnie zniszczyłem jej komórkę.
-Em? - zapytałem niepewnie, na co ona tylko mruknęła dając mi znak, że mnie słucha. -Jesteś bardzo zła za ten telefon? - dokończyłem pytanie i czekałem na jej odpowiedź. Dziewczyna podniosła głowę z mojej klatki piersiowej i spojrzała na mnie lekko już zaspanymi oczami.
-Nie jestem zła - uśmiechnęła się delikatnie. -To był tylko wypadek. Byłabym na ciebie zła gdybyś mi go nie odkupił, a wiem, że to zrobisz. - odpowiedziała mi w sposób, który w pełni mnie zadowalał. Uśmiechnąłem się do niej, a ona z powrotem położyła głowę na moim torsie. Po chwili w poczuciu ulgi, że nie jest na mnie zła przycisnąłem usta do jej głowy i szepnąłem.
 -Dobranoc Em.
-Dobranoc Zayn. - odpowiedziała mi tym samym i już po chwili słyszałem tylko jej spokojny oddech gdy już zasnęła.
________________________________________________________________________________
Na razie się mało dzieje, ale dajcie mi się rozkręcić :D
Jeśli przeczytałeś zostaw komentarz :)

sobota, 4 stycznia 2014

rozdział 2

Weszłam do domu i opadłam na podłogę opierając się o drzwi. Nie wierzyłam w to co się przed chwilą wydarzyło. W to co się w ogóle dzisiaj wydarzyło. Nie dość, że poznałam osobiście całe One Direction to jeszcze na pożegnanie Zayn Malik pocałował mnie w policzek?! To było co najmniej dziwne. Jakby mi to ktoś powiedział dzisiaj rano powiedziałabym mu żeby zmienił dilera. Co Zayn poza tym powiedział? Do zobaczenia?! Nie wiem jak zamierzał się ze mną skontaktować, a przede wszystkim nie wiem po co. Jezu! Jak Lindsay tylko o tym usłyszy... No właśnie! Lindsay! Gdzie jest mój telefon? Wstałam i przeszukałam wszystkie kieszenie, ale go nie znalazłam. Przecież na pewno miałam go ze sobą.
 Jasna cholera! Musiał mi wypaść z kieszeni w samochodzie. No to już wiem po co kolejny raz spotkam się z Malikiem.
-Emma? Wszystko w porządku? - w przedpokoju pojawił się Tom z Emily na rękach, która ciągle trzymała swojego misia. To jeszcze bardziej przypominało mi o niedawnych wydarzeniach. No zaraz chyba nie wytrzymam!
- Tak, wszystko ok. Chyba pójdę do Lindsay.
-Ale zdajesz sobie sprawę, że jest już dwudziesta pierwsza? - zapytał unosząc ze zdziwienia brwi.
- Serio? No to pewnie zostanę u niej na noc. Pa. - powiedziałam i wyszłam. Bardzo często nocowałyśmy u siebie nawzajem, a rodzice Linds bardzo mnie lubili. Byłyśmy jak siostry więc byłam pewna, że nie bedą mieli z tym problemu.
Spojrzałam na pobliski przestanek, ale zrezygnowałam z komunikacji miejskiej, gdyż stwierdziłam, że spacer na świeżym powietrzu dobrze mi zrobi.
-Nigdy nie zgadniesz co się dzisiaj wydarzyło! - powiedziałam rozemocjonowana przytulając przyjaciółkę na powitanie. - Mogę u ciebie zostać?
 -Ymm... No jasne tylko na razie Gabe tutaj jest. Czemu nie zadzwoniłaś? Nie zapraszałabym go dzisiaj. - Skrzywiła się trochę. Gabe to jej chłopak, ale też mój przyjaciel więc jego obecność mi nie przeszkadzała, a wręcz cieszyłabym się z tego gdybym nie miała zamiaru całą noc opowiadać jego dziewczynie o One Direction.
 - No więc zacznijmy od tego, że nie miałam jak do ciebie zadzwonić, ponieważ teraz mój telefon jest w posiadaniu niejakiego Zayna Malika. - gdy tylko zobaczyłam jej minę zaczęłam śmiać się jak szalona. Linds zawsze potrafiła poprawić mi chumor, nawet nieświadomie. Mój śmiech aż sprowadził na korytarz jej rodziców i Gabe'a, z którymi się przywitałam.
Moją przyjaciółkę widocznie aż zatkało, gdyż nie mogła wydusić z siebie słowa. Najwyraźniej jej dawny directionizm nadal trochę wdawał się we znaki. Jak to dzisiaj powiedział któryś z chłopaków? " Nie ma lekarstwa na One Direction Infection." Znowu się zaśmiałam, tym razem na to wspomnienie. Nagle jakoś bardzo poprawił mi się chumor. Chyba za bardzo się dotleniłam tym spacerem.
-TEN ZAYN MALIK?! - wykrzyknęła w końcu Lindsay.
- Tak, dokładnie ten sam. - uśmiechnęłam się do niej szeroko.
- Żartujesz? Opowiadaj! - powiedziała i zabrała mnie do swojego pokoju.
Opowiedziałam jej wszystko od początku do końca. Gabe na początku siedział z nami, ale kiedy Lindsay zaczęła wypytywać o dokładny ubiór każdego z chłopaków i zmuszać mnie abym przypomniała sobie każde ich słowo dyskretnie zwinął się do domu. Kiedy już wszystko dokładnie jej opowiedziałam wyciągnęła swój telefon i wybrała mój numer.
 - Trzymaj.
-Nie! No chyba oszalałaś! Nie będę z nim rozmawiać!
-Chyba chcesz odzyskać swój telefon prawda? Poza tym przynajmniej pozna moje imię. - uśmiechnęła się szeroko i wcisnęła mi telefon w rękę, przyłożyłam go do ucha. Po kolejnych dwóch sygnałach ktoś odebrał.
-Halo? - usłyszałam ten seksowny głos Zayna. Moja przyjaciółka ciągle błagała żebym dała na głośnomówiący i tak też zrobiłam.
- Zayn? Wydaje mi się, że masz mój telefon. - powiedziałam niepewnie, choć przez telefon i tak nie był tak onieśmielający jak na żywo.
-Tak, też mi się tak wydaje, inaczej bym teraz z tobą nie rozmawiał Em.- zaśmiał się.
-No tak, czy masz może zamiar mi go zwrócić? -zapytałam ciągle patrząc na Linds.
-No nie wiem, chyba będę musiał się nad tym jeszcze zastanowić.
-Malik normalnie sobie grabisz u mnie. - powiedziałam przez śmiech.
-Być może, ale chciałbym zauważyć, że to ty zostawiłaś telefon w moim samochodzie, a przynajmniej dzięki temu bedziesz miała mój numer skarbie. - powiedział i ja już wiedziałam, że właśnie uśmiecha się bezczelnie.
-Och, cóż za zaszczyt panie Malik! - rzuciłam posłusznie.
 -Drażnisz się ze mną Em? - zapytał a ja uśmiechnęłam się nie mogąc zaprzeczyć.
- Być może. Zayn, kiedy dostanę swój telefon?
- Jeśli będziesz grzeczna to podrzucę ci go jutro.
- Ok, dzięki.
-Nie ma za co. Mówiłem, że jeszcze się zobaczymy.
- Tak mówiłeś, więc do jutra Zayn.
-Do jutra Em. - zakończyłam rozmowę i uśmiechnęłam się pod nosem kiedy Lindsay zaczęła skakać po łóżku ciesząc się, że już jutro spotkam się z Zaynem Malikiem. W sumie ja sama się cieszyłam. Nagle dziewczyna usiadła zmartwiona na łóżku.
 -Emma, przecież ty idziesz jutro do cukierni. - skrzywiłam się uświadamiając sobie, że to prawda.
- Może podrzuci mi go później do domu. A jak nie to będę go ścigać dopóki nie dostanę z powrotem swojej komórki. - obie uśmiechnęłyśmy się na te słowa. Położyłyśmy się obie na jej dużym łóżku i gadałyśmy do samego rana. Kiedy rano zeszłyśmy do kuchni na śniadanie z przerażeniem stwierdziłam, że jest już w pół do dziewiątej, więc za pół godziny muszę być w pracy. Wzięłam prysznic, związałam swoje długie brązowo-czerwone włosy w wysoki kucyk, pożyczyłam od Lindsay jakieś ciuchy (strasznie się cieszę, że nosimy prawie ten sam rozmiar) i poszłam na autobus. Dzień w cukierni mijał spokojnie. Koło dziesiątej jak codziennie przyszła pani Watson i trochę pogawędziłyśmy. Zawsze miło mi się z nią rozmawiało. Dopiero po południu przychodziło więcej osób. Właśnie chowałam zarobione przed chwilą pieniądze do kasy.
-Co może mi pani polecić, panno Dawson? - podniosłam głowę zaciekawiona, tym, który z klientów zna moje nazwisko. Ujrzałam pieknego wysokiego mulata w kapturze na głowie uśmiechającego się nonszalancko. Mogłam się tego spodziewać.
-Oh, panie Malik, myślę, że dla pana dzisiejsza specjalność zakładu. Chyba, że skusi się pan na jakąś niespodzienkę? - odpowiedziałam uśmiechając się do niego.
-Tak, z checią węzmę niespodziankę, niech pani coś dla mnie wybierze panno Dawson.
-W takim razie płaci pan 6 funtów.
-I nie będzie żadnej zniżki? Nawet dla mnie? - zapytał i uśmiechnął się w taki sposób, że aż zaparło mi dech i naprawdę trudno było mu odmówić.
 - Chyba raczej nie przewidujemy żadnych zniżek panie Malik. - powiedziałam spokojnie.  Nagle nachylił się nad ladą w moją stronę.
- Cholernie podoba mi się jak mówisz do mnie po nazwisku. - szepnął mi do ucha, a jego głos obniżył się przy tych słowach. Położył na ladzie 20 funtów i powiedział - Reszty nie trzeba, ale mam nadzieję, że mogę liczyć chociaż na jakiś spacer popołudniu.
-Myślisz, że mnie w ten sposób przekupisz? - powiedziałam wkurzona. Wolałam już nie zwracać się do niego po nazwisku, szczególnie,  że jeszcze nie doszłam do siebie po jego wcześniejszych słowach.
- Nie, myślę, że sama z chęcią przystaniesz na moją propozycję. - był taki bezczelny. Co on sobie myślał? Że może wszystko  bo ma kasę?! Nie nawidzę czegoś takiego. - Będę zaszczycony. Proszę cię, bardzo mi na tym zależy. - powiedział łagodnie i spojrzał mi w oczy. Spojrzałam w te jego piękne ciemne, czekoladowe tęczówki i już sama nie wiedziałam co myśleć.
 -Ok, ale trochę sobie poczekasz kończę dopiero o 17.
- Zaczekam ile będzie trzeba. - uśmiechnął się uroczo. Wziął swoje zamówienie i usiadł przy jednym ze stolików. Uprzykszał mi życie do końca zmiany obserwując mnie ciągle przez co nie mogłam się skupić. W pewnym momencie gdy nie było klientów usiadłam na przeciwko niego i zapytałam.
-Mogę dostać swój telefon? Bo wydaje mi się,  że głownie po to tutaj przyszedłeś.
-Oj nie, powiedziałem, że dostaniesz telefon jak będziesz grzeczna, a na razie się zbytnio nie wykazałaś. Bedziesz miała do tego okazję po południu. Poza tym przyszedłbym tutaj nawet gdybym nie miał twojego telefonu. Emma, powiedziałem do zobaczenia jeszcze zanim go znalazłem, a ja nie rzucam słów na wiatr. - wkurzona wstałam od stołu i wróciłam za ladę. Co on sobie myślał!?
Moja praca wreszcie dobiegła końca, ale to wcale nie oznaczało końca zajęć na dzisiaj. Podeszłam do Zayna, a on wziął mnie za rękę i wyprowadził z cukierni. Po zamknięciu drzwi na klucz skierowaliśmy się w stronę pobliskiego parku.
-Koniecznie musisz mieć ten kaptur i okulary na twarzy? - zapytałam chłopaka idącego koło mnie, którego praktycznie w ogóle nie widziałam.
 - A co? Chciałabyś popatrzeć? - zaśmiał się, ale ja już nie miałam do niego siły.
 - Nie, po prostu chciałabym wiedzieć z kim w ogóle rozmawiam. - przewróciłam oczami.
 - Muszę. Jak mnie ktoś pozna to, to nie będzie przyjemny spacer. - skrzywił się.
 -Aż tak źle?- zaciekawiłam się.
 -Nie, nie zrozum mnie źle. Uwielbiam to wszystko. Zespół, koncerty, fani, to wszystko jest świetne, ale chciałbym też czasem mieć choć trochę prywatności. Móc wyjść gdzieś, spotkać się z kimś bez robienia sobie zdjęć z fankami i dawania autografów. Choć fani są wspaniali, bez nich w ogóle byśmy nie istnieli. Nie wiem co by się wtedy ze mną działo. - spojrzał na mnie ale ja i tak nie widziałam jego wyrazu twarzy.
- Rozumiem cię. No ale weź, ten park nie jest zbytnio zaludniony, a ja obiecuję, że nie zadzwonię do żadnego londyńskiego pisma żeby nasłali na ciebie paparazzi. Poza tym jak coś umiem szybko biegać. - uśmiechnęłam się i ściągnąłam kaptur z głowy chłopaka a jego okulary włożyłam do kieszeni kurtki.- No, tak lepiej.
-No niech ci będzie... Może nie wszędzie znajdują się nasze fanki. - zaśmiał się cicho. Szliśmy przez chwilę w ciszy, ale żadnemu z nas nie zdawało sie to przeszkadzać. Nagle Zayn wypalił z pytaniem, na które nie byłam ani trochę przygotowana.
-Dlaczego mieszkasz z siostrą i jej rodziną? - nie wiedziałam co mam na to odpowiedzieć, a raczej nie wiedziałam czy powiedzieć mu prawdę.
-Wyniosłam się od rodziców jakies dwa lata temu.. - zaczęłam powoli. - Na nic mi nie pozwalali. Cały czas mnie ograniczali, a nienawidze tego z całego serca. Nie mogłam mieć tego chłopaka ani tych przyjaciół, którzy im nie pasowali. Nie mogłam nigdzie wychodzić, a gdy tylko coś źle zrobiłam przejmowali się tylko tym co sobie sąsiedzi pomyślą. Poza tym tata chciał abym kontynuowała tradycję rodzinną, żeby m poszła na medycynę i została najlepiej światowej sławy lekarzem. Zrobił już to Jessie, ale ona poniekąd sama tego chciała, zależało jej też na uznaniu rodziców. Zawsze taka była. Ale mnie to zupełnie nie interesowało. Kiedy oznajmiłam im, że w przyszłości nie chcę się zajmować medycyną oni stwierdzili, że za inne studia mi nie zapłacą. Wtedy już nie wytrzymałam tego wszystkiego. Chciałam się wydostać z tej klatki zwanej moim domem. Tej samej nocy zabrałam swoje rzeczy i zabrałam rodzicom wszystkie pieniądze jakie mieli w portfelach i po prostu wyszłam. Nie miałam gdzie iść. Pierwsze noce spędzałam u swoich najbliższych koleżanek i u swojego ówczesnego chłopaka, ale tam po jakimś czasie rodzice mogli mnie znaleźć. Zablokowali mój telefon, więc nawet nie miałam jak zadzwonić do Jessie. Pewnego dnia po prostu pożegnałam się ze wszystkimi, na których mi zależało i wsiadłam w pociąg do Londynu. Moja siostra nie była zbyt zadowolona z mojej wizyty i dobrze ją rozumiałam. Ledwo sama założyła własną rodzinę, miała męża, swój dom i była w drugiej już ciąży, a tu nagle zwalam się jej na głowę ja, chociaż ona również chciała odciąć się od nas, od wszystkich tych wspomnień. To dlatego przeprowadziła się tak daleko. Na szczęście jej mąż, Tom wstawił się za mną i ona sama też zrozumiała moją sytuację. Przyjęli mnie do siebie i od jakichś dwoch lat mieszkam tutaj. Nie wiem co by się ze mną działo gdyby mnie nie przyjęli. Będę im za to wdzięczna do końca życia. Nie chcę im już zawracać głowy, więc po skonczeniu szkoły poszłam do tej pracy żeby zarobić na wynajęcie mieszkania i na studia. To wszystko. - Właściwie sama nie wiedziałam czemu mu to wszystko powiedziałam. Po prostu czułam taką potrzebę. Nie mogłam się też pozbyć wrażenia, że Zayn również kiedyś odwdzięczy mi się podobną historią.
 Mulat cały czas patrzył na mnie z zainteresowaniem na twarzy. Widać było, że dręczy go jeszcze wiele pytań. Nie mogłam patrzeć jak się męczył.
-Pytaj o co chcesz . I tak powiedzialam ci już wszystko co miało znaczenie. - uśmiechnął się do mnie i zadał pierwsze pytanie.
-Gdzie mieszkałaś wcześniej?
 -Manchester. - odpowiedziałam krótko.
-Bardzo zależało ci na tamtym chłopaku? -zdziwiło mnie jego kolejne pytanie ale odpowiedziałam zgodnie z prawdą.
 -W sumie to nie. Podobał mi się, ale traktowałam go głównie jak przyjaciela. Byłam z nim dlatego, że był jedynym chłopakiem, którego moi rodzice zaakceptowali. Ale to nie tak, że go wykorzystałam, zależało mi na nim. W tamtym okresie potrzebowałam kogoś bliskiego, do kogo mogłabym się przytulić, a Chris zawsze był przy mnie. Po prostu jak patrzę na to z perspektywy czasu to wiem, że to nie była miłość. - nie wiem co mi odwaliło, że nagle szczerze sama z siebie zwierzałam się temu słodkiemu, lecz aroganckiemu brytyjskiemu gwiazdorowi.
-A kochałaś kogoś kiedykolwiek? - zmarszczył brwi. Zamilkłam na chwilę i spochmurniałam nie chcąc odpowiadać na jego pytanie. -Nie musisz mi odpowiadać jeśli nie chcesz. - powiedział szybko widzac moją reakcję na to pytanie. Nie miałam najmniejszej ochoty o yym gadać. Uśmiechnęłam się do niego z wdzięcznością.
 - A ty? - zapytałam skoro już rozmawialiśmy na takie tematy.
 -Myślę, że miałem podobnie jak ty.- odpowiedział przebiegle i zaśmiał się.  - Tęsknisz za Manchesterem?
 - Tęsknię za niektórymi ludźmi, no i jakby nie było przeżyłam tam też wiele wspaniałych chwil, ale nigdy w życiu nie mogłabym tam wrócić. - uśmiechnęłam się smutno, a on zadał ostatnie pytanie na remat mojej przeszłości.
-Rodzice nie próbowali się z tobą kontaktować?
-Nie. Zupełnie ich to nie obeszło. Nie ważne gdzie bym teraz była i co robiła, dla nich jestem już od dawna nikim bo się im w ogóle sprzeciwiłam. Nawet Jessie nie pytali czy u niej jestem i dobrze, że tego nie zrobili. Gdyby się dowiedzieli pewnie zerwaliby też kontakt ze swoją starszą posłuszną córką i wnukami. Nadal nie wiedzą gdzie jestem i czy w ogóle żyję. - odwrociłam wzrok kiedy łzy same zaczęły cisnąć mi się do oczu. Nie było mi łatwo o tym wszystkim opowiadać. Zayn pogładził mnie po policzku i przesunął moją twarz w jego stronę.
-Myślę, że już mi wystarczy tych opowieści. Cieszę się, że mi to wszystko opowiedziałaś. Chodźmy zobaczyć się z chłopakami. Poznasz Danielle i Eleanor. - uśmiechnął się do mnie szeroko i poprowadził w stronę swojego samochodu.

________________________________________________
Troszkę długi wyszedł i chyba mi nie wyszedł, ale i tak proszę,  jeśli przeczytałeś/łaś, zostaw jakiś komentarz, żebym wiedziała,  że ktoś to wgl czyta xdd

piątek, 3 stycznia 2014

rozdział 1

 Szłam spokojnie przez galerię, trzymając za rączkę moją pięcioletnią siostrzenicę Emily. Jej mama Jessie właśnie szwędała się po sklepach ze swoim męźem Tom'em w poszukiwaniu prezentu pod choinkę dla swoich dzieci, więc na mnie spadł obowiązek zajęcia się dziewczynką przez jakiś czas. Chociaź nie nazwałabym tego obowiązkiem. Uwielbialam opiekować się moją małą Em, która była najsłodszym dzieckiem na świecie i którą kochałam z całego serca. Właśnie przyglądałam się ślicznej czerwonej sukience na wystawie, którą z chęcią załoźyłabym na sylwestra kiedy Emily zwróciła na siebie moją uwagę. -Emma, popatrz! Popatrz tam! - wołała pokazując swoją małą rączką coś na końcu korytarza. Dopiero po chwili zauważyłam w oddali jakiś świąteczny kącik z boźonarodzeniowymi dekoracjami i co najlepsze ze świętym Mikołajem i jego pomocnym skrzatem w zieleni. Oczywiście moja droga siostrzenica nie mogła odpuścić takiej okazji, a ja nie miałam serca jej odmówić pomimo, źe do Mikołaja prowadziła ogromna kolejka. Zdziwiłam się, bo w kolejce stało mnóstwo podjaranych dziewczyn w mniej więcej moim wieku, a wydawało mi się, że ja jestem już trochę za stara na Mikołaja, no ale może się myliłam. Podeszłyśmy najpierw do przodu zobaczyć dokładniej jak to wygląda. Zobaczyłyśmy oczywiście Mikołaja i skrzata tak jak wcześniej, ale ich twarze wydały mi się bardzo znajome. Nie mogłam zrozumieć o co chodzi dopóki nie zobaczyłam stojącego w pobliżu świętego, chłopaka o chrakterystycznych brązowych lokach robiących sobie zdjęcia z fankami, które miały odwagę go o to poprosić. I już wiedziałam. No jasne! One direction! Właśnie tutaj, przede mną chłopcy z najpopularniejszego boys band'u na świecie albo mieli jakąś nie zapowiedzianą akcję chartatywną, albo po prostu robili z siebie idiotów. A ja się dziwiłam, że tu taki tłum! Sprobowałam przypomnieć sobie ich imiona i odpowiednio dopasowac do siebie ich wizerunki. O ile się nie myliłam (bo siwa broda naprawdę utrudniała mi to zadanie) to świętym Mikołajem był Liam. Z tego co pamiętałam z opowiadań mojej najlepszej przyjaciółki Lindsay, to on był z wszystkich chłopaków najbardziej opiekuńczy, więc pewnie dlatego to on rozdawał prezenty. Co do pozostałych chłopaków nie miałam wątpliwości. Blondyn w zielonym przebraniu skrzata, który swoją drogą idealnie nadawał się do tej roli to oczywiście Niall, a brunet z przyjemnością spełniający prośby fanek to Harry. Właśnie zaczęłam się zastanawiać gdzie pozostała dwójka członków zespołu gdy przede mną jak spod ziemii wyrósł najprzystojniejszy chłopak jakiego w życiu widziałam. Mogłam z całą pewnością stwierdzić, że Zayn Malik na żywo prezentował się jeszcze wspanialej niż w telewizjii czy na zdjęciach. Z resztą wszyscy chłopcy z zespołu wyglądali co najmniej nienagannie, w tym musiałam przyznać Lindsay rację.
-Słodkie małe dziewczynki wraz ze swoimi opiekunkami mają pierwszeństwo. - powiedział do mnie mulat uśmiechając się uroczo i odchylając dla nas fragment taśmy dzielącej "dzieci" od "Mikołaja".
 - O jak miło, dziękujemy bardzo.- uśmiechnęłam się do chłopaka biorąc małą na ręce i przechodzą drugą stronę ogrodzenia, co na pewno spotkało się z nie jednym zazdrosnym spojrzeniem. Emily od razu podbiegła do Mikołaja-Liama, a ja nadal stałam trochę z boku w towarzystwie Zayna.
-Więc co twoja..? - przerwał w połowie chłopak spoglądając na mnie niepewnie.
- Siostrzenica. - wtrąciłam szybko aby mógł kontynuować.
- Siostrzenica chciałaby dostać na święta od naszego wspaniałego, świętego Mikołaja? - dokończył zdanie podchodząc do wielkiego czerwonego worka leżącego obok skrzata-Nialla i wyciągając z tamtąd różne zabawki.
-Myślę, że będzie zadowolona z jakiegokolwiek prezentu. Po prostu chciała zobaczyć Mikołaja. - Spojrzałam na Liama w czerwonej czapce trzymającego moją małą Em na kolanach i uśmiechającego się do niej szeroko.
 - W takim razie myślę, że będzie zadowolona z tego. - uśmiechnął się i wyciągnął z worka największego misia jakiego w życiu widziałam. Sama chętnie bym takiego wzięła.
-Jak to przesłodkie dziecko ma na imię?
- Emily.
- Świetnie. - wziął od Nialla marker i na uchu tego prześlicznego misia napisał "dla Emily" - Nie ukrywam, że twoje imię też chętnie bym poznał.
-Emma. Emma Dawson. - przedstawiłam się w odpowiedzi na jego słowa.
 - Zayn. Zayn Malik. - również się przedstawił nawiązując trochę do Bonda na co się roześmiałam.
-Coś jakby kojarzę. - powiedziałam przez śmiech.
 -Irlandzki skrzacie Mikołaja! - zwrócił się poważnie do Nialla. - To jest prezent dla tej uroczej młodej damy Emily. Proszę dostarczyć go do świętego Mikołaja. To misja wagi państwowej! - powiedział Zayn podając misia blondynowi.
-Tak, sir! - odpowiedział blondyn salutując śmiesznie i odchodząc w stronę Liama.
- Więc co wy tutaj tak konkretnie robicie? -
Akcja charytatywna... Można tak powiedzieć. Po prostu chcemy żeby jak najwięcej dzieci poznało świętego Mikołaja i dostało od niego jakiś fajny prezent. Żeby były szczęśliwe. - wzruszył ramionami odpowiadając mi ale wyglądał jakby było to dla niego cholernie ważne.
 -To wspaniałe. Myślę, że będą szczęśliwe. Emily na pewno. - uśmiechnęłam się lekko.
- W sumie możesz do nas dołączyć. Mogę zorganizować ci jakąś fajną czapeczkę i będziesz naszą panią Mikołajową. Poznasz resztę chłopaków a potem w nagrodę może pójdziemy na pizze albo do kina. Obiecuję ci, że z nami będziesz się świetnie bawić. - mówił szybko coraz szerzej się uśmiechając.
- W to nie wątpię. - roześmiałam się i zaczęłam rozwaźać jego propozycję. To byłoby fajne doświadczenie.
-No więc? - zapytał z nadzieją.
- Zobaczę, może jak już Jessie, moja siostra odbierze ode mnie Emily.
- Będzie super mówię ci. Poza tym chyba nie odmówisz poznania całego One Direction? - zapytał poruszając śmiesznie brwiami.
- Nie no, musiałabym być idiotką żeby nie przystać na taką propozycję. - odpowiedziałam śmiejąc się z niego. Nagle zaraz przy nas pojawił się ostatni członek zespołu.
- Siema! - przybił piątkę z Zaynem, a mi podał rękę mówiąc - Louis Tommo Tomlinson, najprzystojniejszy, najzabawniejszy i zdecydowanie najbardziej utalentowany członek legendarnego zespołu One Direction. - przedstawił się nie żałując sobie komplementów i śmiesznie akcentując nazwę zespołu.
-Emma, Em Dawson, nic nie warta, przeciętna, dziewiętnastoletnia dziewczyna, która po prostu przyszła ze swoją siostrzenicą do Mikołaja, którym niestety okazał się być Liam Payne i teraz nagle poznaje cały ten legendarny zespół.- odpowiedziałam mu na co obu chłopców zaśmiało się. Wtedy podbiegła do nas Emily ze swoim ogromnym misiem i przytuliła się do mojej nogi. Zbiorowe "ooh" wyrwało się z ust chłopaków.
 - Popatrz jakiego supelowego misia dostałam!
- Ładny ci prezent wybrałem? - Zayn kucnął przy niej i uśmiechnął się uroczo. Emily trochę się zawstydziła i schowała się za moimi nogami ale po chwili odpowiedziała.
- Tak, jest ładny... Jak się nazywasz? - zapytała nieśmiało.
 -Zayn. - odpowiedział po prostu chłopak i uśmiechnął się do niej. Po chwili usłyszałam "talk dirty" i odebrałm swój telefon. Ustaliłam z Jes, że przyjdą po małą do Mikołaja, a oni już po chwili się pojawili.
- Mikołaj był dla niej bardzo chojny. - powiedziałam z uśmiechem idąc razem z Emily w stronę Jessie i Tom'a.
-No właśnie widzimy. - odezwał się Tom podnosząc swoją córeczkę z misiem na ręce.
 - Wracasz z nami? - zapytała mnie siostra, a ja obejrzałam do tyłu na obserwującego mnie bacznie Zayna.
 -Nie, chyba zostane.
- Ok, rozumiem. - powiedziała Jes uśmiechając się znacząco. Następnie całe popołudnie spędziłam na rozdawaniu maluszkom prezentów i wygłupach z wszystkimi chłopakami, których zdążyłam już poznać. Byłam w szoku, że żadne fanki nie próbują się tam dostać, ale wszystko się wyjaśniło gdy Zayn przedstawił mi ich ochroniarza Baldy'ego. On pilnował porządku tam, a jego postura chyba sama odstraszała dziewczyny czemu wcale się nie dziwiłam.
Dopiero po pewnym czasie zorientowałam się co ja właściwie robię. Właśnie świetnie się bawiłam w towarzystwie chłopaków z 1D. Przecież to jest niemożliwe.  Linds mi nie uwierzy. W sumie jakoś mi to nie przeszkadzało. Ważne było uszczęśliwianie tych wszystkich dzieci. To jak świetną zabawą było to z tymi chłopakami to już inna sprawa. Po rozdaniu wszystkich prezentów,  których swoją drogą była cała masa,  Niall stwierdził, że jest strasznie głodny pomimo, że w trakcie  "mikołajowania" jak to nazwaliśmy cały czas coś wcinał. Tak jak przewidział Zayn, weszliśmy do jednej z pizzerii w galerii, chłopcy od razu zwrócili na siebie uwagę ludzi pomimo, że wszyscy założyli kaptury i okulary słoneczne bo Baldy im kazał. Śmieszyło mnie jak Louis i Harry narzekali ciągle, że nic nie widzą, a Niall marudził, że zaraz umrze z głodu.  Zayn z kolei cały czas nabijał się z przebrania Liama i Nialla, którzy ciągle mieli je na sobie bo tak trudniej było ich rozpoznać. Podeszła do nas kelnerka i przyjrzała się dokładnie każdemu z chłopaków i uśmiechnęła się.
- Dzień dobry. Mam na imię Sophie i będę dziś państwa obsługiwać.  Mam jedno pytanie. Nie chcę przeszkadzać, ale czy mogłabym dostać wasze autografy? - zapytała podając im kartkę i długopis.
-No pewnie, ale liczymy, że szybciej dostaniemy naszą pizze. - odpowiedział Niall jako pierwszy składając podpis na kartce. I wtedy się zaczęło. Do naszego stolika zaczęły po kolei podchodzić różne dziewczyny z tą samą prośbą co Sophie.  Chłopcy zaczęli wzdychać i wywracać oczami, ale to nie odstraszało wścibskich fanek. Po mniej więcej dziesiątym autografie Baldy zdenerwował się na dobre i zaczął krzyczeć po całej pizzerii,  że ludzie w ogóle nie mają wyczucia i że chłopcy nie mogą nawet w spokoju zjeść kolacji. Wszystkie dziewczyny natychmiast zostawiły ich w spokoju, a niektóre były tak wystraszone, że aż zezygnowały z posiłku i wyszły. Współczułam chłopakom. Faktycznie nie mieli ani trochę prywatności. Ja bym tak nie mogła.
-Niestety będziesz się musiała do tego przyzwyczaić.  - powiedział do mnie po cichu Zayn, który siedział koło mnie, jakby czytał w moich myślach.
 -Dlaczego? - zdziwiłam się.
 - Wydaje mi się, że wszyscy cię polubiliśmy, a przynajmniej ja nie mam zamiaru tak łatwo odpuścić tej znajomości.  - powiedział mi na ucho czego tym bardziej nie mogłam zrozumieć.
 - Nie szepta się w towarzystwie! - krzyknął na nas Harry, więc zakończyliśmy naszą  potajemną rozmowę. Po całej tej akcji z autografami wszyscy odczuliśmy ulgę i chłopcy zamówili cztery czy nawet pięć największych pizz. Nie wiem jak oni potrafili aż tyle zjeść ale jakoś im się udało. Gdy wychodziliśmy już z galerii mijaliśmy wielki plakat z kina znajdującego się w tym samym budynku. Zayn zatrzymał się przy nim i stwierdził, że ma ochotę obejrzeć jakiś fajny film.
 - Ja muszę lecieć. Jestem umówiony z Danielle. - odpowiedział Liam.
- Ja widzę się z Eleanor. - zawtórował mu Lou.
- Ja bym w sumie poszedł. Idziemy Niall? - zapytał kumpla Harry.
 - Możemy iść,  spoko. A ty Em? - zapytał mnie.
- Jak nie będę wam przeszkadzać czy coś, to mogę się przejść.  - odparłam po chwili zastanowienia.
- Nawet mnie nie denerwuj. Idziesz z nami i koniec. - powiedział Zayn  i zaczął zastanawiać się nad filmem. Po długotrwałych kłótniach w końcu poszliśmy na "Igrzyska Śmierci: w pierścieniu ognia" bo okazało się, że Harry zna Jeniffer Lawrence.  Film był świetny i chyba dosyć wzruszający ale nie mogłam tego dobrze ocenić gdyż po mojej prawej stronie chłopcy cały czas się wygłupiali. Po filmie wyszliśmy na zewnątrz.  Pożegnałam się i już zmierzałam w kierunku przystanku kiedy Zayn złapał mnie za rękę.
- Nie żartuj. Odwiozę cię. Już jest ciemno.
 - Nie jestem dzieckiem, poradzę sobie Zayn. Pa.
- Nie. Jedziesz ze mną i koniec Emma. Inaczej będę się martwił. - powiedział głosem wręcz nie znoszącym sprzeciwu i spojrzał mi  oczy.
- On ma racje Emma. Wiemy, że nie jesteś dzieckiem, ale tak będzie bezpieczniej.  - Dołączył do dyskusji Harry.
- Boże, no dobra. - zgodziłam się w końcu.
-Wystarczy Zayn skarbie. - zaśmiał się mulat, a ja wywróciłam oczami. Ciągle trzymając się za ręce podążając w stronę jego samochodu.
 - To narka.
-Do zobaczenia.- pożegnali się z nami Harry i Niall. Zayn przytrzymał mi drzwi samochodu abym mogła wsiąść. Po drodze rozmawialiśmy o różnych rzeczach, o filmie i o reszcie chłopaków z zespołu na przemian ze wskazówkami dojazdu do mojego domu. Świetnie się rozumieliśmy. Chłopak zatrzymał się pod moim domem i wyszedł z samochodu pierwszy aby otworzyć mi drzwi. Wysiadłam i zostałam oszołomiona tym jak seksownie wyglądał w ciemnościach. Zarumieniłam się i spóściłam wzrok.
- Lepiej już pójdę.  Jessie będzie się martwić.  - Zayn zbliżył się do mnie.
- Mam nadzieję, że jeszcze się zobaczymy.  - Szepnął mi na ucho. Czułam jego oddech na mojej szyi. Nie umiałam się skupić. Odsunął się poczym dotknął wargami mojego policzka. - Do widzenia Em.
- Pa. - odpowiedziałam i oddaliłam się w stronę domu.

****

Wsiadłem do samochodu i uśmiechnąłem się na wspomnienie tego jak zawstydzona moim pożegnaniem była Em. Nie wiem co ta dziewczyna w sobie miała, ale strasznie mnie do niej ciągnęło. Była taka słodka kiedy rozdawała dzieciom prezenty, ale równocześnie taka uparta, co było okropne ale też strasznie mi się podobało. Chciałbym ją lepiej poznać i zrobię to. Jeszcze się z nią zobaczę tylko muszę znaleźć jakiś pretekst. Nagle usłyszałem "talk dirty" po swojej prawej  stronie. Kiedy stałem na światłach zobaczyłem na siedzeniu obok białego samsunga. Odblokowałem go i zobaczyłem zdjęcie dziewczyny, która jeszcze  jakieś dziesięć minut temu siedziała w moim aucie obejmującą jakąś blondynkę. Telefon Emmy. No to już mam pretekst do kolejnego spotkania. Uśmiechnąłem się sam do siebie na to szczęśliwe przynajmniej dla mnie zrządzenie losu.


_______________________________________________________________

Jeśli przeczytałeś /łaś zostaw komentarz ;>

czwartek, 2 stycznia 2014

Prolog

  Wszedłem do domu i zobaczyłem coś co wydawało się być tylko koszmarem. Miałem nadzieję, że zaraz się ubudzę, ale niestety obraz przed moimi oczami stał się aż nadto prawdziwy.
 Wysoki postawny mężczyzna z odległości mniej więcej pięciu metrów mierzył do mnie z pistoletu, a moja matka leżała na ziemi z przebitą klatką piersiową,  z której sączyła się ciemno czerwona krew. Uchyliłem się w ostatnim momencie przed pociskiem, który przebił drewnianą powłokę drzwi zaraz za mną. 
Coś we mnie pękło. Jak można być takim potworem? Jak można tak bardzo chcieć skrzywdzić drugiego człowieka? Zrozumiałem to chwilę później, gdy rzuciłem się na niego z pięściami. Wiedziałem, że nie mam najmniejszych szans, ale nie mogłem tego tak zostawić. Popchnąłem go na regał stojacy za nim, ale on szybko się pozbierał i wymierzył we mnie bronią. Na szczęście znowu udało mi się uchylić przed lecącym w moją stronę pociskiem. Wziąłem stojące obok krzesło i zacząłem biec w jego stronę. Strzelił ponownie ale nie trafił. Dobieglem do niego uderzając go krzesłem. Przewrócił się. Usiadłem na nim i zacząłem uderzać gdzie popadnie po jego ciele. Niestety byłem jeszcze zbyt słaby. Co może zrobić słaby czternastolatek przeciwko takiemu człowiekowi? Z łatwością zepchnął mnie z siebie i wybiegając już z mojego, a dawniej naszego domu ostatni raz wymierzył we mnie bronią. Nie zdąrzyłem dostetecznie się uchylić. Pocisk przeszył skórę na moim ramieniu, a ból rozszedł się po całej ręce, ale nie myślałem o tym.
 Przyklęknąłem przy wykrwawiającym się ciele mojej najukochańszej i najwspanialszej mamy i nachyliłem się aby lepiej usłyszeć jej słowa. 
- Jesteś jedynym mężczyzną w moim życiu, który był godzien mojej miłości synku. Zaopiekuj się dziewczynkami. Kocham was. - powiedziała, a łzy same ciekły po mojej twarzy kiedy moja mama wypowiedziała swoje ostatnie słowa i zamknęła oczy. 
- Zaopiekuję się nimi, tak jak ty opiekowałaś się nami. Kocham cie, mamo. - powiedziałem, choć dobrze wiedziałem,  że już mnie nie słyszy. 
Zadzwoniłem po pogotowie, choć to i tak nic by już nie dało. Ten człowiek, nie człowiek, potwór, z zimną krwią zamordował moją matkę i próbował zabić mnie. Bez żadnego poważnego powodu. Ale on nigdy nie miał uczuć, nie miał serca,  nie kochał nikogo.  Nie mogłem uwierzyć, że to mój własny ojciec.  
Siedziałem ciągle przy zakrwawionym ciele mojej ukochanej mamy i powoli przypominało mi się jaki ukrutny i zawistny był ten człowiek. Od teraz będę musiał nie tylko opiekować się siostrami, ale także je chronić. Wytarłem łzy i postanowiłem, że muszę być silny. Już nigdy więcej nie będę płakał pezez tego człowieka. Nie dopuszczę do tego.

______________________________________________________________

Jeśli przeczytaliście - proszę zostawcie komentarz. Zależy mi na wszych opiniach :)

Zayn Malik fanfiction

Hej ;)
No więc tak... Założyłam tego bloga,  ponieważ uwielbiam Zayna Malika i zdecydowałam się napisać o nim fanfiction. Główną bohaterkę wyobrażam sobie jako Arianę Grande, nie wiem czemu, po prostu tak mi pasuje z wyglądu. Zespół istnieje i w opowiadaniu występują wszyscy chłopcy z One Direction. Mam nadzieję,  że znajdą się jakieś zainteresowane directionerki ;3
No nie będę więcej nudzić. Chciałam jeszcze tylko przekazać, że jakby ktoś miał ochotę zrobić tło, zwiastun czy założyć jakiejś postaci konto na tt w późniejszym czasie to bardzo bym się cieszyła. Po prostu skontaktujcie się wtedy ze mną na moim twiterze:
@oliwia_malik69

Chcę też zaznaczyć, że Zayn Malik z opowiadania jest wzorowany tylko na wyglądzie Zayna Malika z 1D (no i może paru ciekawostkach na jego temat xd), a te fanfiction nie przedstawia w żadnym stopniu jego historii. Zayn może w rzeczywistości być zupełnie innym człowiekiem i pewnie tak jest.

W "Memories are still live" mogą pojawić się wulgaryzmy, a w późniejszym czasie również sceny + 18 więc czytacie na własną odpowiedzialność!

Pozdrawiam. Mam nadzieję,  że będziecie czytać.  xx